czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 6.

Błąkałam się bez celu po lesie. W sumie mogłam być wszędzie byle nie w stajni. Nie miałam jakoś zbytniej ochoty na rozmowę z Tymonem... czy też kimkolwiek innym. Na tą chwilę wolałam towarzystwo Melodii i widok drzew, których chyba najbardziej brakowało mi w Ameryce... Nie ma to jak tereny po betonie. Zebrałam wodze i znów zagalopowałam, zmierzając w stronę plaży. Wjeżdżając pod górę przeszłam do pół siadu i poluzowałam wodze. Klacz dzielnie wspinała się coraz wyżej. Wreszcie dostałyśmy się na szczyt , po czym pokłusowałyśmy w dół. Deszcz nadal kropił, jednak ani mi ani Melodii to nie przeszkadzało. Gdy byłyśmy przy jeziorze, zatrzymałam się i patrzyłam jak na niebie rozpętuje się burza. Zawróciłam w stronę domu, galopem przecięłam las, przejechałam pod bramą i zwalniając, wpadłam do stajni. Melodia zarzuciła łbem. Wprowadziłam ją na halę, zdjęłam siodło i ogłowie, po czym wsiadłam na oklep z zamiarem przestępowania. Po dziesięciu minutach klacz stała w boksie, a ja przygotowywałam owies. Po jakimś czasie skierowałam się do klaczy, aby w końcu dać jej jedzenie. Stwierdziłam, że jedna miarka owsa powinna wystarczyć, siano w siatce i tak wisi od rana. Gdy podeszłam do boksu drzwi były otwarte, kobyłka kładła uszy, grzebiąc kopytem w ziemi, a koło niej kręciła się jakże kochana Gosia z rollkurem.
- A ja się dziwiłam, że nie chciała skakać - powiedziałam, wsypując owies do żłobu.
- O Weronika! Już przyjechałaś? - zdziwiła się. Najwidoczniej miała doskonałe zdolności aktorskie, bo nie wyglądało to na udawane.
- Tak, a co ty robisz u Melodii?
- Na chwilę obecną czyszczę kopyta - odparła z uśmiechem, machając kopystką i zabierając się ponownie do czyszczenia.
- I potrzebny ci do tego rollkur?
- Nie. Rollkur idzie do kosza. Nawet Royal Black nie chce już pod nim chodzić - stwierdziła wzruszając ramionami. - W sumie chyba nawet przekwalifikuję się z ujeżdżenia na skoki - powiedziała, a mnie w tym momencie zatkało.
- Na skoki?
- Tak, na skoki. O, tutaj mam oliwkę - wskazała na drugie wędzidło, schowane za jej plecami. Rzeczywiście, oliwkowe łamane.
- Ale chyba nie chcesz ćwiczyć na Melodii?
- Nie, raczej zacznę od Ingi albo ewentualnie Irgi.
- Do nauki skoków weź Bajkę. Łagodnie nosi i nie wybija w skoku - odparłam, mając na uwadze jej dobro, ale przede wszystkim konia. Gdyby jechała na Indze mogłaby źle najechać i doprowadzić ją do ponownej kulawizny. Irga z kolei jest mocno wyczulona na pysku, a przecież po skoku należy oddać rękę. Zaś Bajka chodziła chwilę w szkółce jeździeckiej, więc poniekąd jest przyzwyczajona do początkujących. - Może poprowadzić ci jazdę?
- Nie trzeba, poradzę sobie.
- Tylko na początek przeszkody mają być niskie.
- Jasne, nie denerwuj się. Już nie raz widziałam ciebie czy też Tymona jak skakaliście.
- Tiaa... Mnie i Tymona. No nic, w takim razie idę do domu - powiedziałam, odwracając się i odchodząc. Weszłam do przedpokoju, zrzuciłam ubranie wierzchnie, po czym w domowych kapciach poczłapałam do kuchni. Wujek, jak to on ma w zwyczaju siedział przy stole i popijając kawkę, czytał gazetę.
- Nie wiesz kiedy ma przyjechać Tabun? - zapytał, podnosząc wzrok.
- Powinien już być, mówili, że przyjadą po południu.
- No to nie przyjadą.
- Niby czemu?
- Niby temu - powiedział podając mi gazetę i wskazując na krótki artykuł.

"Marynarka zawodzi nawet konie"
Transport koni z Amerykańskiego szkolenia miał dziś zawitać do portu w Gdyni. Nic jednak nie wskazuje na to, że właściciele zobaczą swoje konie jutro bądź za dwa dni. Statek "Caroline" nie wyruszył z Ameryki ze względu na fatalne warunki pogodowe. "Przy takim sztormie nawet Kolumb zatrzymałby wyprawę do Ameryki" - mówi marynarz pechowego okrętu. Okazuje się jednak, że do portu w południowej Louisianie przybił okręt z Polski, który rzekomo miał możliwość przepłynięcia całego dystansu Ameryka Południowa - Polska w taką pogodę jaka panowała na oceanie. Dzielny marynarz, którego torzsamości nie znamy wyruszył nad ranem, a około godziny czwartej nad ranem okręt rozbił się u wybrzeża Wielkiej Brytanii. Zaniepokojeni właściciele po kolei wyjeżdżają z kraju, aby odnaleźć zguby.

**************************************************************************************************************
Hue hue hue, wyzdrowiałam :D To przez ten nowy antybiotyk, Zinnat 500 mg. głowa mnie po tym czymś boli. No nie ważne, mówiłam, że wykorzystam temat Ameryki ;P JAW OKP skoro notki były coraz krótsze, to teraz będą coraz dłuższe (no chyba, że nie będę miała weny) :) Przepraszam za ewentualne błędy, ale nie chce mi się tego czytać, oczy mnie bolą xD Valeria, gdzie jesteś?! O! A w sobotę Hachiko o 15:30 i znowu będę ryczeć ;P Taka to ja już jestem ;D No nic, jak na razie do zobaczenia, idę spać...^^

PS Jedna z najdłuższych notek powstała podczas jednej z najdokuczliwszych chorób ;D
PS2 Dziękuję za pozdrowienia i powoli wracam do zdrowia ;*

6 komentarzy:

  1. ciesze sie że wracasz do zdrowia i radze ci zacząć łykać witamine C jak na razie odpoczywaj
    pozdrawiam,anek ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gośka i skoki? I jeszcze bez rollkuru? Czy wszystko z nią jest w porządku, czy przeszła jakaś metamorfozę? Nie żeby mi to przeszkadzało, ale się nie spodziewałam. Tabun jest cały i zdrowy, prawda? Powiedz, że tak :)
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już myślałam, że Gośka chce ćwiczyć z rollkurem na Melodii a tu ZONK- ona zmienia ujeżdżenie na skoki. Zdziwiłaś mnie ty O.O Dobra co z tymi końmi bo sie pogubiłam? I co z Tymonem? Dobra, będę grzeczna i cierpliwie zaczekam...
    Notka świetna, czekam na nn. Zdrowiej szybko :)

    A nowe notki (na oby dwóch blogach o koniach) postaram się dodać jeszcze dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak czytam, czytam i czuję się trochę zawiedziona. Niestety znowu muszę się przyczepić. Widzę, że piszesz już długo, ale na prawdę podziwiam wszystkie osoby które to czytają. To "opowiadanie" jest raczej... monotonne. Nadal zero akcji, fabuły. Wszystkie rozdziały są podobne, słabo opisujesz, wszystko dzieje się w tym samym miejscu.
    Bardzo polecam to - http://www.pasjapisania.pl/Ksiazka_przepis.aspx
    I jeszcze jedno takie pytanie, które na prawdę mnie męczy - Dlaczego Weronika nie wspomina nic o swoich rodzicach? Zupełnie olewa ich śmierć. :)
    Pewnie zastanawiasz się: "Dlaczego to coś czyta moje kawałki jak się temu czemuś to nie podoba?" Otóż jesteś wytrwała, a tego większości osób brakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż monotonia rzeczywiście jest dość częsta, ale to przez mętlik w głowie. Mam pomysł na wszystkie pięć tomów, na rozpoczęcia, na zakończenia... i w tym cały problem. Ciągle mam multum pomysłów i nie wiem jak je uporządkować, przez co panuje tu takie zamieszanie. Czasem rozdziały są fajne, czasem beznadziejne, a jeszcze innym razem są tak głupie, że aż się ich nie chce czytać. I właśnie dlatego tak bardzo jestem wdzięczna czytelniczkom, że cały czas są ze mną :) Wera, jak to określiłaś, "olewa" śmierć rodziców, bo próbuje się zajmować teraźniejszością, zostawić dawne życie w dawnym kraju, a w Polsce zacząć wszystko od nowa. Wiem, że z perspektywy niektórych może się to wydawać nierealne, ale wiem co mówię, ponieważ sama nie mam taty. Masz rację, jestem wytrwała, ale to tylko przez to, że już nauczyłam się walczyć o swoje, a widząc ile osób czyta mojego bloga, dostaję jeszcze mocniejszą motywację.

      Usuń
  5. Gośka i skoki? To trochę dziwne. ;)
    O ja... czy coś stało się z Tabunkiem?
    Pisz szybko nexta :)

    OdpowiedzUsuń