sobota, 29 września 2012

Rozdział 1.

Samolot lądował na lotnisku wyrywając mnie tym samym z głębokiego zamyślenia. Potrząsnęłam głową i pomyślałam "No to zaraz się zacznie". Maszyna zatrzymała się a ja wysiadłam na zatłoczone lotnisko taszcząc za sobą dwie wielkie walizy. Popatrzyłam po ludziach
- No to super - szepnęłam do siebie. Nie było nawet mowy żebym znalazła wujka w tym tłumie. Przysiadłam na ławce i czekałam. Kiedy tłum powoli zaczął się przerzedzać wstałam i szukałam wujka nigdzie jednak go nie było. Wyciągnęłam z torebki notes i napisałam najstaranniej jak potrafiłam "Weronika". Pomyślałam że może on też mnie szuka ale zamiast niego podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
- Przepraszam ty może szukasz swojego wujka ?
- Tak, a my się znamy ? - Zapytałam lekko zmieszana.
- Nie, ja u niego pracuję on pojechał po nowego konia i wysłał mnie żebym przywiozła cię z lotniska. Jestem Aśka. - Powiedziała po czym podała mi rękę. Uścisnęłam ją po czym powiedziałam:
- Miło mi jestem Weronika... no ale to już chyba wiesz. - Dodałam po chwili zastanowienia.
- Może chodźmy już bo zaczną się denerwować. - Powiedziała i ruszyła w stronę parkingu. Poszłam za nią i zapytałam:
- Źle zrozumiałam czy powiedziałaś "zaczną" w liczbie mnogiej ?
- Dobrze zrozumiałaś, chodzi mi o twojego wujka i dwóch innych pracowników.
- A jakich jeśli można wiedzieć ? - Zapytałam i wrzuciłam moje bagaże na tylne siedzenie ciemno zielonego Land Rovera.
- Pracujemy u niego we trójkę: Ja, Jacek i Tymon. - Powiedziała gdy siadała na siedzenie kierowcy.
- No to będzie towarzystwo. - skomentowałam krótko i zapięłam pas.
- Na pewno ze strony Jacka na Tymona raczej nie masz co liczyć. Nie lubi ludzi. Za to ma swojego konia Albatrosa spędza z nim prawie cały swój czas. Nie zdziw się więc kiedy zobaczysz go w stajni w boksie gniadego wałacha.
- Ty też masz konia ?
- Tak ja mam Cykadę. To kasztanowata klacz Arabska.
- Masz Araba czystej krwi ?
- Tak, a na dodatek ma całkiem niezły rodowód.
- Ale z ciebie szczęściara. Ja nigdy nie miałam własnego konia.
- Słyszałam, że całkiem nieźle dogadujesz się z Armagedonem.
- To prawda ale to nie to samo co mieć swojego wierzchowca. - Powiedziałam i dalej jechałyśmy w ciszy przerywanej tylko przez piosenki lecące w radiu. Kiedy dojechałyśmy do stadniny wujka wysiadłam z samochodu i poszłam się z nim przywitać. Jak się okazało był on w stajni.
- Cześć! - Powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję.
- Cześć, już się zaczynałem martwić że nie dojedziecie.
- Były korki. A teraz pokaż mi tego nowego konia.
- Jest w ostatnim boksie. Ta bułana klacz. Zobaczymy czy odgadniesz rasę. - Nie czekając poszłam na tyły stajni. W boksie na końcu stała piękna bułana klacz.
- Nie wierzę - szepnęłam do siebie i podbiegłam z powrotem do wujka.
- Zdaję mi się czy to rasa Wielkopolska ?
- Zgadłaś, ale musisz ją jeszcze nazwać - Otworzyłam usta ze zdziwienia i stanęłam jak wryta. Nie mogłam uwierzyć.
- Wow. No to może... Melodia!
- Ładne, ale jesteś pewna że właśnie tak chcesz ją nazwać ?
- Tak, na sto procent.
- Dobrze w takim razie od dziś Melodia zyskała nową właścicielkę! - Powiedział a ja rozdziawiłam usta jeszcze bardziej niż przedtem. To już wykraczało po za mój realny świat. Ocknęłam się i jeszcze raz rzuciłam się wujkowi na szyję. Z wielkim uśmiechem na twarzy weszłam z powrotem do boksu bułanej klaczy.
- Piękna od dziś jesteś moja. - Powiedziałam. To był mój nowy koń, oraz mój nowy początek.

***********************************************************************************
I oto pierwszy rozdział mam nadzieję, że się spodobał i wytrawacie przez chociaż jakiś czas czytając. Proszę o komentarze...^^