Ach te okropne pierwsze dni szkoły. Nienawidzę tego okresu! Na dodatek w tym roku trzeba zapoznać się z nowymi znajomymi, akurat teraz dopadł mnie atak nieśmiałości. Sama nie wiem czemu nagle z mojego zwykłego poczucia humoru i łatwości w kontaktach z ludźmi przeszłam w ponurość i zamknięcie w sobie. Co prawda poznałam kilka osób, którymi są Karo, Sylwek (Sylwia), Kuba, Anka, Roksa i Tyśka. Tylko tyle na 26 osób w klasie... przede mną długa droga. Aha zapomniałabym dodać, znam jeszcze (z imienia) Zuzę. Wpadłam na nią kiedy przechadzałam się korytarzami z Karo. Wbiegła na nas gadając coś, o tym, że "biblioteka ją wzywa". Poszłyśmy w jej ślady i rzeczywiście znalazłyśmy się w małym przytulnym pomieszczeniu jakim była owa biblioteka.
- Och nowe czytelniczki! - wykrzyknęła niska, krępa bibliotekarka patrząc na nas zza swoich prostokątnych okularów. - To jak dziewczynki co wypożyczacie? - Zapytała z nadzieją w głosie.
- Jak na razie nic. - zerknęłam na Karo.
- A szkoda, przecież książki to mądrość... - Zaczęła opowiadać nam o swoich kochanych lekturach, bajkach i opowiadaniach. Trwało to tyle czasu, że powoli każde wypowiedziane przez nią słowo zaczęło przeistaczać się w mojej głowie w jednolity ciąg złożony wyłącznie z wyrazu "sratatata". Po jakichś 20 minutach nareszcie zadzwonił dzwonek.
- My już musimy iść. Do widzenia. - powiedziałam i obie zaczęłyśmy przepychać się między sobą w kierunku drzwi.
- Do widzenia! Wpadnijcie jeszcze kiedyś! - usłyszałyśmy za naszymi plecami. Po chwili dało się słyszeć ciche westchnienie i słowa - ...miłe dziewczynki
***
Pozostałe lekcje minęły szybko i zanim się spostrzegłam jechałam już busem do domu. Wysiadłam na przystanku i pobiegłam w kierunku podwórza. Weszłam po schodach na górę i jak najszybciej przebrałam się w inne ciuchy. Po drodze do stajni wzięłam ze stołu kromkę chleba i zjadłam ją w nieustannym biegu. Kiedy byłam już w stajni moje serce zamarło. W boksie nie było Melodii! Odwróciłam się i już miałam iść na poszukiwanie gdy Tymon wszedł do środka z moją klaczą.
- Co z nią robiłeś?! - Zapytałam odrobinę gwałtowniej niż chciałam wyrywając mu przy tym uwiąz z rąk.
- Umyłem. Tak jak wszystkie pozostałe konie. Przepraszam jeśli zrobiłem coś nie tak. - Odparł po czym odszedł w stronę pastwisk. Wtuliłam się w miękką grzywę mojego kochanego konika. Czułam się głupio. No bo w końcu Tymon nie zrobił nic złego a ja się na niego wydarłam. Stałam tak chwilę dopóki nie zdałam sobie sprawy, że klacz jest mokra... no i teraz ja również.
- Super i znowu trzeba się przebrać. - Odprowadziłam ją do boksu a sama skierowałam się w stronę domu. Gdy znów z niego wyszłam zauważyłam Tymona przy drzwiach do siodlarni. Podeszłam najciszej jak umiałam.
- Tymon... przepraszam, nie potrzebnie tak na ciebie nakrzyczałam. Po prostu się zdenerwowałam gdzie ona jest. - stał przez chwilę z nie zdradzającą żadnych emocji miną. W pewnym momencie jednak uśmiechnął się do mnie.
- Przeprosiny przyjęte. - stwierdził i tym razem to moją twarz rozświetlił uśmiech.
***********************************************************************************
No i proszę, to już dziesiąty rozdział! Mam podły humor ponieważ śnieg całkiem stopniał :( Postarałam się jednak aby głównej bohaterce moje emocje się nie udzielały ;) Chciałam żeby ten odcinek był ciekawy, miły i śmieszny chociaż to ostatnie raczej nie wyszło :) Troszkę nie miałam siły pisać czegoś śmiesznego skoro mi do śmiechu nie jest... Dodam jeszcze, że w najbliższym czasie pojawi się nowa eee... postać, może tak go (lub ją, jeszcze nie mam pewności) nazwę...^^ Nie będzie to raczej coś czego byście się spodziewali, chociaż może ktoś wpadnie na to co to będzie :D Wasze pomysły możecie pisać w komentarzach o ile oczywiście macie na to ochotę. Aha no właśnie niektórzy czytelnicy nie mogą pisać komentarzy nie zależy to ode mnie a od bloogspota :/ Mnie również się to nie podoba, ale jeśli ktoś bardzo chce napisać to co myśli może (jeśli się dobrze orientuję) przedstawić się jako osoba anonimowa i podpisać się pod tekstem...^^