środa, 20 marca 2013

Rozdział 2.

Po wieczornej jeździe padłam wykończona na łóżko. Trener dał nam niezły wycisk. Hmm... Oklep na mustangu, który w galopie pędzi jak na złamanie karku... czy to nie ciekawe doświadczenie? A do tego ten wspaniały kłus ćwiczebny, na jego kościstym kręgosłupie... Stwierdziłam, że siedzieć nie będę mogła przez tydzień. Jak to dobrze, że już następnego dnia wracam do domu! Samolot mam o dwunastej, tuż po porannej jeździe. Droga do Polski pięć godzin, plus samochodem do naszej stadniny około trzydzieści minut. Przed wyjazdem należy jednak pamiętać o obiecanej zapłacie. W końcu, jak nie im, to komu podrzucę barwiącą pastę? Koleżanki będą bardzo ładnie wyglądać w fiolecie. Jak miło, że stajenne królewny wstają dopiero około jedenastej... Ja będę już przecież w drodze na samolot. Przestaję narzekać na wspólne łazienki. Czasem się jednak przydają. Wiem przynajmniej gdzie leżą rzeczy Grace i Monice.

***
Wstałam z łóżka w środku nocy, obudzona przez budzik. Wzięłam przygotowany ekwipunek i wyszłam do łazienki. Szybko zamieniłam pasty dziewczyn na te specjalne ode mnie, po czym poczłapałam do pokoju. Po drodze jednak wpadłam na jakąś dziewczynę.
- Przepraszam - szepnęłam, aby nie obudzić pozostałych.
- Nie szkodzi. Czemu wałęsasz się po nocy?
- Eee... zebrało mi się na wymioty - odparłam, mówiąc pierwszą lepszą rzecz, która przyszła mi do głowy.
- Wymioty? Tak w środku nocy? Może ty jesteś w ciąży! - ucieszyła się starając się jednocześnie zachować spokój i mówić cicho.
- Eee... w ciąży? Eee... Tak, tak na pewno. Prześpię się z tą myślą. Cześć - pożegnałam się jednocześnie tłumiąc śmiech. Lepiej było potwierdzić i mieć całą sprawę z głowy, niż zacząć się z nią kłócić w środku nocy. Wróciłam wreszcie do pokoju nadal uśmiechając się w duchu. Powoli zamknęłam drzwi i spałam dalej.

***
Na szczęście ostatnia jazda została odwołana ze względu na wszechobecne, amerykańskie korki. Samochód odwożący "Polską Grupę" na lotnisko przyjechał nieco wcześniej, ratując mnie tym samym przed konfrontacją z rozwścieczonymi nastolatkami. Na wszelki wypadek w torbie leżała jeszcze jedna tubka z barwiącą pastą... gdyby sprawa z Gośką znów wyglądała nieciekawie. Wyciągnęłam ją z bagażu podręcznego i spojrzałam na angielskie napisy. Po przetłumaczeniu zrozumiałam tyle, że efekty są długotrwałe, a po chwili dobiegły mnie przenikliwe piski z góry. Dokładnie w tym momencie ruszyliśmy.
- Panie kierowco, można trochę szybciej? Już dzwonią - powiedziałam zwracając się do faceta na przednim siedzeniu. Nacisnął mocniej na pedał gazu.
- I'm sorry, but I don't understand you. Can you speak in English? - zapytał mężczyzna. Zdanie co prawda nie trudno było zrozumieć, ale i tak nie odpowiedziałam.
Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już na lotnisku. Samolot podstawili z kilkuminutowym opóźnieniem, a ja cały czas martwiłam się co z Tabunem, który miał przyjechać do domu dzień po mnie.

****************************************************************************************************
Ha ha ha, Weronika jest w ciąży xD Nie no żartuję oczywiście. Można powiedzieć, że nadal jest w stanie nienaruszonym ;D Odwala mi trochę. Rozdział miał być wczoraj, ale stwierdziłam, że dla odstresowania pójdę na rolki. Nie ma to jak śmigać po lodzie i z impetem wpadać w zaspy :P Wracając naprawdę musiałam jakoś opanować stres, bo następnego dnia (czyli, że dzisiaj) śpiewałam psalm... O stary, cały kościół ludzi, koledzy z klasy i ja na środku... Nogi się trzęsą, ręce tak samo, głos drży od nerwów i śpiewaj człowieku! A do tego nie mogę nogi zginać, bo sobie wczoraj coś w kolano zrobiłam... mają wyczucie, kazali mi stanąć na schodach -,-* Plus opowiem co się stało wczoraj na angielskim. Kolega nie znał odpowiedzi. Koleżanka podpowiedziała, a on zamiast podziękować, zaczął rozrzucać swoje rzeczy po klasie. Zrobił się czerwony, zaczął płakać. Pani mówi "Max it isn't reason." Maks zaczął się okładać pięściami po głowie, po czym... kilkakrotnie walnął głową o ławkę, którą następnie przewrócił. No i to bezgraniczne zdziwienie na twarzach pozostałych... Masakra. No nic. Następny rozdział postaram się dodać w miarę szybko i do zobaczenia...^^

PS Szałwia! Kochana moja, wróciłaś! Najpierw Vero, teraz Ty... zajebiooza :3

3 komentarze:

  1. Myślałam, że pomysł że Weronika "jest w ciąży" jest dziwny. Nie wiem czy cię to pocieszy, ale chłopak z twojej klasy jest dziwniejszy. Uderzyć głową w ławkę? Jak kto woli. U nas był chłopak, który jak był zły siadał dosłownie pod ławką i obcinał sobie paznokcie albo włosy, ciekawe zajęcie :P
    Muahahahaha zemsta była słodka na tych dziewczyna. Na Gośce też można wypróbować tą jakże kochaną pastę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak obiecałam tak komentuję (:
    Myślałam, że cały sezon poświęcisz Ameryce, a to tylko dwa rozdziały? Uu, cienko... Żartuję, wolę, gdy akcja toczy się w tej słynnej polskiej stadninie. ;)
    Mam nadzieję, że wyjaśnisz temat Tymona z tą ,,nową".
    Czekam na next (:

    OdpowiedzUsuń
  3. wow fajna klasa ^^ fajnie by było gdyby tymek został u Wery na noc^^(jeśli wiesz o co kaman ^^)
    ogółem rozdział fajny ale nie błyszczy ;\Ale i tak mi sie podoba :D pozdrawiam ,anek ;)

    OdpowiedzUsuń