sobota, 23 marca 2013

Rozdział 4.

Kiedy w końcu doszłam do bramy stadniny, pierwsze co przykuło mój wzrok to kuchenne okno i cienie osób, które uparcie chodziły w kółko. Zapewne ich nerwy wynikały z tego, że miałam być w domu jakieś dwie godziny temu. Jeden kij, dwie godziny, dwie minuty wszystko jedno. Podeszłam bliżej rozważając różne opcje. Mogłam albo wejść jak człowiek przez drzwi frontowe i natknąć się na tłum albo wspiąć się jak Tymon na balkon, tylko kto by mi wtedy otworzył?, albo do końca rozwalić okno salonowe i wpełznąć do domu przez parapet. Wybrałam trzecią możliwość. Stercząca, spróchniała futryna ledwo trzymała się ściany, więc jednym mocnym ruchem oderwałam ją na amen. Przełożyłam nogę przez dziurę w ścianie, potem drugą, wciągnęłam walizkę i byłam w środku. Skierowałam się niepostrzeżenie do schodów. Poszłam na górę, odłożyłam rzeczy i rzuciłam się plecami na łóżko. Leżałam tak chwilę, aż nagle wybuchłam płaczem. Po mojej głowie chodziło tylko pytanie "dlaczego?" Nie wiedziałam co zrobiłam, co się stało czy też, gdybym chciała, jak mogłabym to naprawić. Obwiniałam się, byłam pewna, że to przeze mnie. Kiedy przestałam ryczeć, wstałam i rozejrzałam się po pokoju. Coś było nie tak. Skąd na ścianach plakaty One Derection, którego przecież tak bardzo nie cierpię, skąd nad łóżkiem zdjęcie Grubsona? Stwierdziłam, że to wszystko wyjaśnię później, na razie po prostu zdarłam, jak dla mnie, śmieci ze ścian i rzuciłam w kąt. Potem po cichu poszłam do łazienki i wzięłam długi, gorący prysznic. Zdawało mi się, że woda zmywa ze mnie cały stres, niepokój... cały żal. Wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Przez chwilę się wahałam, ale i tak w końcu musiałabym zejść na dół. Wzięłam się w garść i powoli zeszłam po schodach. Nagle rozmowy ucichły, a wszyscy, cały wielki tłum skoczył w moją stronę z uściskami, zasypując mnie pytaniami.
- Jak się tu dostałaś? Jak minęła podróż? Jak było w Ameryce? Co z Tabunem?
- Co ci się stało?! - krzyknął ktoś z końca kuchni. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Aśkę. Pokręciłam tylko głową, wzięłam z blatu coś do picia i skierowałam się na górę. Wbiegłam do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Z butelką wody mineralnej w ręce, ległam z powrotem na łóżko. Po moich policzkach znów popłynęły łzy. Po chwili rozległo się pukanie.
- Zajęte! - krzyknęłam nie chcąc, żeby ktokolwiek przeszkadzał mi w użalaniu się nad sobą.
- To nie łazienka - wyraźnie powiedział głos zza drzwi.
- To po co pukasz?!
- Bo chcę być kulturalna - powiedziała Aśka wchodząc. - Co się dzieje? - zapytała siadając obok mnie.
- Nic.
- Aha. Czyli łzy, smutek i twój opłakany stan to wynik niczego - stwierdziła, patrząc na mnie z ukosa. Przewróciłam oczami.
- To przez Tymona... albo przeze mnie... już sama nie wiem - wykrztusiłam wreszcie.
- Płaczesz przez Tymona? - spytała z niedowierzaniem. - Co ten idiota zrobił?
- Przyszedł z jakąś dziewczyną na lotnisko. A poza tym nie wyzywaj go.
- On przyszedł na lotnisko z inną, a ty mówisz nie wyzywaj go? Bez urazy, ale chyba cię coś boli... Zresztą jak jutro tu przyjdzie to jego też coś będzie boleć - na jej twarzy rozkwitł groźny uśmiech. Automatycznie wstałam.
- Nawet mnie nie strasz! - krzyknęłam.
- Bronisz go? - otworzyła szeroko oczy.
- Tak. Może i mam do niego żal, ale to niczego nie zmienia.
- Jeżeli nadal go kochasz to jesteś głupia - powiedziała, opadając na pościel.
- No to widocznie jestem najgłupszym człowiekiem świata. A teraz mam do ciebie bardzo ważne pytanie. Co to jest? - wskazałam na stertę plakatów.
- To ty nic nie wiesz?
- Ale co mam niby wiedzieć? - zapytałam podejrzliwie.
- Gośka się z powrotem przeprowadza. Kiedy ciebie nie było ona tutaj mieszkała.

*********************************************************************************************************
Wybaczcie, że dopiero teraz, ale miałam strasznie ciężki dzień. Od dziewiątej sprzątałam, potem do sąsiadki zobaczyć nowego psa, później zostałam poproszona o opiekę nad dziećmi drugiej sąsiadki (zboczony dziewięciolatek i chcąca jeździć konno ośmiolatka). Wróciłam do domu dosłownie godzinę temu i zdałam sobie sprawę z tego, że nie jadłam obiadu. Szybko zrobiłam jedzenie, herbatę i napisałam rozdzialik. Gośka znów zaczyna wkurzać. Nie trawię 1D dlatego ona tego słucha xD Przez następne rozdziały jeszcze bardziej ją znienawidzicie, a pod koniec okaże się jaką to ona jest miłą szmatą :) Nie przedłużając, humor mi wrócił, następna notka niebawem i do zobaczenia...^^

PS Dziewczyny wybaczcie, ale nie mam czasu czytać :/ Niczego naprawdę. Postaram się komentować co jakiś czas, ale nie wiem jak będzie :( W każdym razie każda notka prędzej czy później zostanie skomentowana :)

4 komentarze:

  1. Grrrr... Gośka. Nie lubię jej, ale to chyba jak wszyscy. Ona i to jej One Direction, fuuuu. No nic, zawsze można ją staranować koniem :)
    Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. CO ZA ZASZMACONA SZMATA Z TEJ ZASZMACONEJ SZMAT [uzależniłąm się od tego słowa xD]. JAKIM PRAWEM ONA WPROWADZIŁA SIĘ DO POKOJU WERY?! I JAKIM PRAWEM ZROBIŁAŚ Z TYMONA TAKĄ SZMATE?! PRZEZ CIEBIE JUŻ GO NIE LUBIE, LOL ;__;
    ach, Caps Lock- wyraża więcej niż tysiąc słów.
    Nie, ale serio wkurzyłaś mnie. Ta akcja z Gośką to po prostu grr, ale akcja z poprzedniego rozdziału to już po prostu A GRRR. Gdyby nie fakt, iż całe moje opowiadanie jest już napisane to tak bym tam komuś dowaliła, że...
    Rozdział świetny czekam, na nn.
    P.S. Ja nawet lubie 1D. Fajne mają piosenki :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoooł. Ale ona jest bezczelna. Sylwii nie ma w domu przez krótki czas, a tamta już jej pokój przejęła :/ Dawaj dalej, niech pogra nam na nerwach, a potem wpadnie pod kopyta Tabuna. To by było zakończenie... mmm... :D

    Spoko, przeczytasz zaległe rozdziały jak będziesz miała czas. :) A jak przeczytasz rozdział to możesz dać nawet najkrótszy komentarz (chociażby jeden na kilka rozdziałów), żebym wiedziała, że jesteś (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia to u Valerii, ja mam Weronikę ;P Twoje notki już skomentowane i czekam na więcej ;D

      Usuń