wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 30.

Wolny stęp po jednej ze ścieżek przerodził się w szaleńczy galop, gdy dojechaliśmy do pokrytej śniegiem łąki. Co chwilę zerkałam z niepokojem na Tymona, który od rana wydawał się bardziej zmęczony, niż kiedykolwiek wcześniej. Pomimo wszystko, najwyraźniej zimowy wiatr orzeźwił go do tego stopnia, że jakimś cudem udawało mu się powstrzymywać pełnego energii Albatrosa, który nie robił nic poza wieszaniem się na wędzidle i ciągłym brykaniem. Melodia z kolei okazała się oazą spokoju, z tym, że radość rozpierała ją od samego początku, głównie dlatego, że był to jej pierwszy teren od wakacji. Jej wyjątkowo sprężysty krok zadziwiał zarówno mnie, jak i mojego towarzysza. Niestety, pole skończyło się szybciej, niż powinno, zmuszając nas do powrotnego przejścia do kłusa. Znów znaleźliśmy się w lesie, pod drzewami, na których nagich gałęziach zawisły płaty białego puchu.
- Tak właściwie, co skłoniło ich do tak nagłego przyjazdu? - padło w końcu pytanie, które przerwało wszechobecną ciszę. Wzruszyłam ramionami, odsłaniając usta spod kominiarki, czyli stałego elementu zimowych terenów.
- Gdybym wiedziała, uwierz, byłbyś pierwszą osobą, która by o tym wiedziała - uśmiechnęłam się w kierunku chłopaka i pomimo tego, że jego twarz była zasłonięta tak samo, jak moja, to doskonale wiedziałam, że odwzajemnia mój gest. - Poza tym, powoli odnoszę wrażenie, że ich się zwyczajnie nie da rozgryźć. Są bardziej szaleni od wszystkich ludzi, których poznałam w Polsce razem wziętych.
- Akurat o to nietrudno - westchnął szatyn, a ja popatrzyłam na niego z nieukrywanym rozbawieniem.
- Mam ci przypomnieć, jak Karolina załatwiła nam artykuł w gazecie? Albo intrygi, kiedy to Gośka jakimś cudem przyczyniła się do złamanej nogi Mozambika? O i jest jeszcze pewien debil, który woli wchodzić przez balkon, niż drzwi frontowe - pokiwałam głową, jakby chcąc potwierdzić własne słowa. Tymon zmierzył mnie oburzonym spojrzeniem. Zielone tęczówki taksowały mnie od góry do dołu niezliczoną ilość, nie wyrażając żadnych emocji. Radosne iskierki pojawiły się w nich dopiero po jakimś, gdy wywróciły koziołka w geście dezaprobaty.
- Ja z kolei poznałem irytującą idiotkę, która nie ma w sobie za grosz uroku i ciągle tylko stwarza problemy - prychnął, a ja zatrzymałam Melodię i wlepiłam w chłopaka swoje kilkukrotnie powiększone oczy. Tymon zerknął na mnie przez ramię, szczerząc zęby i unosząc zawadiacko brwi.
- Ja jestem irytująca? Głupia? Stwarzam problemy? - zapytałam, mierząc go wzrokiem.
- Przypominam, że z jakiegoś słowa przez rok byłem stałym bywalcem szpitala, dzięki czemu znam pół personelu, a z panią w kafejce jestem na ty. Dodatkowo jakimś sposobem koleżanka miała amnezję wsteczną i chciała mnie zeswatać z Gośką - powiedział, starając się zachować względną powagę, jednak jego głos co chwilę się załamywał, co tylko zdradzało, jak bardzo powstrzymuje rechot.
- A to wszystko, bo pojechałam do lasu szukać jakiegoś kolesia, który nie wiadomo po co wybrał się w teren akurat, kiedy przyjechałam z Anglii - uniosłam brew, kręcąc głową, na co chłopak parsknął śmiechem, opuszczając głowę i przez chwilę wpatrując się w moje buty.
- Może nawet pojechałbym do Anglii z tobą, gdyby nie fakt, że uznałaś, że zdradzam cię z własną siostrą - znów powstrzymywał się od śmiechu, a ja zamknęłam oczy, również próbując zachować spokój i nie roześmiać się na cały głos.
- Jeden zero dla ciebie - westchnęłam w końcu, zrezygnowana perspektywą dalszej wymiany zdań, po czym znów przyłożyłam łydki, aby zrównać się z szatynem, który wychylił się z siodła tylko po to, żeby mnie przytulić. Zaśmiałam się pod nosem, a kiedy tylko zabrał swoją rękę z mojego ramienia, ruszyłam galopem po ścieżce, prowadzącej prosto do domu. Ciche cmokanie z tyłu sugerowało, że Albatros ponownie odstawił kilka baranków i Tymon właśnie starał się ruszyć go z miejsca. Odwróciłam się, a widząc, że ogier zrywa się do biegu, uśmiechnęłam się i przeszłam do półsiadu, mając nadzieję, że chłopak nie dogoni mnie zbyt szybko. Kątem oka dostrzegłam, jak gniady łeb zbliża się coraz bardziej, więc bez zastanowienia ponagliłam kobyłę jeszcze bardziej. Dopiero, kiedy tylna furtka znalazła się już w polu widzenia, zwolniliśmy do stępa. Poklepałam klacz po szyi i spojrzałam na szatyna.
- Dałem ci fory - skwitował, klepiąc mój kask wierzchem dłoni. Fory, tak, tak.

- Nie idę do żadnego klubu, powtarzam po raz piąty i ostatni - warknęłam, siadając na kanapie obok Tymona i automatycznie owijając nogi kocem. - Jest środek dnia, jutro sylwester, nie zamierzam się nigdzie ruszać.
Amy zrezygnowana zajęła miejsce na kolanach Willa i z obrażoną miną oparła głowę na jego ramieniu. Brunet spojrzał na nią wymownie i zgarnął kosmyk jej włosów, który niesfornie opadał na jej czoło. Biedny Tymek, sam nie miał dziewczyny, a ich musiał oglądać na co dzień. Zerknęłam ukradkiem na chłopaka, który służył mi za poduszkę, leniwie bawiąc się moimi kudłami. Uniosłam brew, wyraźnie zdziwiona, ale bez słowa wlepiłam spojrzenie w telewizor, na którym przewijały się reklamy.
- Co tak w ogóle oglądamy? - zapytałam, przejmując pilota i sprawdzając, co właśnie leci. - O nie, nie będziemy siedzieć przy jakimś dennym serialu.
Nikt szczególnie nie przejmował się moimi słowami. Tymon puścił pasmo moich włosów, gdy tylko poczuł, że podnoszę się z kanapy. Podeszłam do szafki i otworzyłam ją w celu przeszukania wszystkich znajdujących się tam płyt. Powoli przekładałam kolorowe opakowania z miejsca na miejsce, szukając czegoś, co nadawałoby się na leniwe popołudnie. W końcu znalazłam okładkę, o której myślałam. Z uśmiechem wymalowanym na twarzy wsunęłam krążek do odtwarzacza DVD i usiadłam tam, gdzie poprzednio.
- "Nieściszalni"? Naprawdę? - usłyszałam zniekształcony głos z drugiego końca pokoju. Do pomieszczenia weszła właśnie Susan, uparcie przeżuwając jabłko. Pokiwałam głową z aprobatą, a dziewczyna opadła z impetem prosto na moje nogi, ukryte pod kocem. - Weź te swoje patyki - mruknęła, gdy z moich ust wydobyło się ciche, pretensjonalne "ała". Najwyraźniej pomimo, że widziała ten film już nieskończoną ilość razy, uznała, że jeden raz wte, czy we wte różnicy nie zrobi. Nadal pamiętałam premierę, gdy blondynka wylała napój na głowę panienki, siedzącej przed nami, w związku z "emocjami związanymi z ów dziełem filmowym". Cudem uniknęłyśmy wyrzucenia z sali, jednak mimo marnej wymówki ochroniarz postanowił nam uwierzyć, kiedy zawzięcie wciskałyśmy, że nie mamy pojęcia, kim była ta nastolatka. Prychnęłam śmiechem na samo wspomnienie.
- Czyżbyś przypomniała sobie Scarlett oblepioną coca-colą w momencie, gdy zauważyłam, że przyszła do kina z Lucasem? - zapytała, perfekcyjnie odczytując moje myśli.
- W rzeczy samej - pokiwałam głową, czując, jak łzy powoli napływają do moich oczu. - Naprawdę cudownego sobie chłopaka wybrałaś.
Dziewczyna przewróciła oczami, próbując ukryć uśmiech i zakładając ręce na piersi. Nigdy nie była zbyt dobrą aktorką i zawsze wymiękała w momencie, gdy zachciało jej się śmiać. Tym razem jednak starała się jak nigdy, aby tylko kąciki jej ust nie uniosły się wyżej, niż na kilka milimetrów, a może i mniej.
- "Ale och, jak on całuje!" - wykrzyknęłam, przykładając dłonie do policzków i udając zachwyconą. Ten właśnie cytat przyczynił się do mojej wygranej. Koleżanka cisnęła we mnie poduszką, chowając twarz i trzęsąc się ze śmiechu.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał Tymon, marszcząc czoło. Pokręciłam głową, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha.
- To jej słowa - wytłumaczyłam szybko, wskazując na blondynkę, przytuloną do oparcia. Starając się uspokoić, położyłam głowę na ramieniu chłopaka. Odetchnęłam cicho, próbując skupić całą swoją uwagę na filmie.

***********************************************************************************
Dobry wieczór! Jako, że fanfiki pochłaniają trzy czwarte mojego czasu (nie wiem, co się dzieje...), to rozdział krótki i późno wstawiony. Wiem, miał być wczoraj, ale nie wyszło z prostego powodu - palec mi spuchł XD Nie wiem dlaczego, ale Jezu no, nie mogłam go zgiąć... I tu nawiązanie do komentarza Maxy, to o tego nieszczęsnego palca jej chodziło, gdy mówiła o mrowisku. Także, no. Nie wiem, czy jutro się wyrobię z rozdziałem, mam nadzieję, że dam radę przed przyjazdem koleżanki, jednak, jeśli coś by nie wyszło, to już dziś życzę Wam wspaniałej zabawy! Opijcie się szampanem, nieważne, Picollo, czy też jakaś inna, mniej, em, dziecięca marka (ja tam nie wiem, co Wy pijecie, tak?), nie rozwalcie się tymi fajerwerkami, bo, przypominam! Są niebezpieczne, a ja chcę Was widzieć całych i zdrowych! A jako, że wbijamy w ten nowy rok z rozmachem - życzę sobie takiej aktywności, jak w tym miesiącu :D Rany boskie, jeszcze tylko 100, może 150 wejść i wyrównacie swój rekord, czyli 3475 wejść w miesiąc! Jesteście niesamowici, naprawdę ♥ Miłej nocy życzę!

2 komentarze:

  1. Czemu ona nie chciała iść do klubu? Kluby są fajne, w szczególności, że do tej pory byłam w jednym, i to.. nie skończyło się dobrze :')
    Tak, a teraz wszyscy, którzy czytają mój komentarz będą dorabiać historię do mojego pobytu w klubie. No dawajcie, ludzie, pobudźcie swoją wyobraźnie! Nie ma za co c:
    Ja zawsze wiem, co Ci dolega, Kaciku. Wiesz, jestem Twoją komorą, ja zawsze będę wiedzieć, gdy coś będzie nie tak <3
    Tak więc, no, nie wiem, czy znów mam wenę na tak długi komentarz, jaki napisałam wcześniej, ale trudno, może się uda. Jestem zmęczona, jest druga w nocy, a ja ślęczę i piszę dla Ciebie tego komentarza, o zdaję sobie sprawę, jakie to dla Ciebie ważne. Pal sześć, że moja mama już trzy razy przyszła do mnie, powiedzieć mi, że mam spać, a jeśli tego nie zrobię, nie pozwoli mi jutro iść do przyjaciółki na sylwestra. Piszę. I to już powinna być dla Ciebie wystarczająca motywacja do dalszego pisania tego wspaniałego bloga, bo naprawdę, warto. Jak mówiłam wcześniej, zakochałam się w nim tak trochę i nie wyobrażam sobie, żebyś go po prostu skończyła. Będę Cię męczyć, póki nie zaczniesz nowego, zobaczysz (D)
    Także ten, no, mam nadzieję, że moja superaśna mowa na motywację podziałała i masz nowy zapał do pisania tego bloga, a jak nie, to po prostu wydrukuję reklamę Twojego bloga i zacznę rozwieszać po mieście. Tak, właśnie się chwalę, że mam nową drukarkę, która, uwaga, teraz was zadziwię, potrafi drukować! : D
    Poprzednia zjadała i wypluwała kartki, tak samo białe, tyle, że bardziej pogniecione i potargane, więc no : D
    Kocham Cię, mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę. Rozdział wspaniały, krótki, ale treściwy no i oczywiście BEZ OŚWIADCZYN (D)
    Ej, nie chcę Cię straszyć, ale jutro mam mieć CD dla Col, rozumiesz? (D)
    No ja mam nadzieję, bo jak nie, to Cię dorwie Różowy Przydupas Zwany Panterą, czyli, innymi słowy, ja.
    KCKCKCKCKCKCKCKCKC :* <3 ♥
    PS. Dobijemy do 3,5 k? Dobijemy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział, rozśmieszył mnie xDDD
    Tak więc no rozdziału mam się spodziewać za rok? xD
    W każdym razie życzę najlepsiejszego Nju Jur, najlepsiejszych czytelników i jak najwięcej chęci i zapału do pisania i takie o.
    Nie umiem składać jakichkolwiek życzeń ;-;
    Także czekam na jakiś nju rozdział, jak zawsze no.
    Więc BAY BAY.
    :P

    OdpowiedzUsuń