piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 27.

Białe święta - marzenie niejednego Polaka. Cóż, co prawda to prawda, jednak w niewielu rejonach Polski było tak biało, jak u nas. Śnieg przykrywał całą ziemię niemal półmetrową warstwą, padało nieprzerwanie od ponad dwóch tygodni. Chętnie oddałabym sporą część wszechogarniającego puchu innym regionom kraju. Lub od razu Anglii, gdzie, jak dowiedziałam się od znajomych, nieprzerwanie lało. W sumie, nic dziwnego, spędziłam tam szesnaście lat życia i tylko raz zamiast deszczu pojawił się jego biały, mroźny odpowiednik. Amy, Will i Tymek co chwilę wymieniali się z Mary i Susan, utrudniając mi normalne funkcjonowanie poprzez nie kończące się rozmowy. Telefon, Skype, Facebook, maile, smsy, robili wszystko, aby uniemożliwić mi skupienie się na pracy. Komórka co chwilę wibrowała w kieszeni, robiąc zamieszanie na jazdach, w stajni, w domu, nie miałam ani chwili dla siebie, bo urządzenie natarczywie dawało się we znaki. Raz za razem przewracałam oczami, kiedy nawet Tymon powoli przestawał tolerować fakt, że nie dają mi spokoju. Zadręczana z każdej strony w końcu musiałam odpowiadać na ciągłe wezwania, co z kolei nie spotykało się z aprobatą wszystkich wokół. Drugi dzień Bożego Narodzenia okazał się, hmm, nietypowy? Dziwny? Obie opcje. Susan zadzwoniła z samego rana, czyli około dziesiątej, wyrywając mnie tym samym ze snu.
- Halo? - mruknęłam zachrypniętym głosem i automatycznie zebrało mi się na kaszel.
- Pakuj się! Najlepiej od razu. Zmówiliśmy się w piątkę, kupiliśmy ci bilet na jutro na czternastą, przylatujesz do Londynu i...
- Chwila! - wydarłam się na cały głos, starając się przy okazji przetrawić wszystkie zebrane informacje. - Jaki lot, jaki bilet, jaki Londyn, o czym ty dziewczyno gadasz?
- No o tym, że nie masz wyjścia i do nas przylatujesz, bez żadnych sprzeciwów - powiedziała surowym tonem, uprzedzając moje następne pytanie. Przetarłam twarz dłonią i podniosłam się na łokciach.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Że niby co? Przylecę, jak gdyby nigdy nic, wy odbierzecie mnie z lotniska i będziemy mieli wspaniałą, poświąteczną przerwę? - zapytałam, a w moim głosie dało się wyczuć wyraźną ironię. Do jasnej cholery, nie dość, że dręczyli mnie od kilku dni, to dodatkowo zapragnęli mnie ściągnąć do siebie? Po co? Tyle pytań cisnęło mi się na usta, jednak koniec końców grzęzły w gardle. Może i byłam zła, ale pomimo wszystko, nie mogłam zaprzeczyć, że chętnie ponownie wybiorę się do Anglii. Odwiedzę groby rodziców, pójdę do babci, sprawdzę jak się trzyma, w mojej głowie powoli tworzyła się lista zadań i choć jeszcze oficjalnie nie wyraziłam aprobaty, co do tego pomysłu, całą sobą byłam za.
- Pocieszy cię fakt, że kupiliśmy dwa bilety? - odniosłam wrażenie, że było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie. Doskonale wiedziała, że teraz nie ma możliwości, żebym się nie zgodziła. Westchnęłam ciężko, świadoma, że na pewno to usłyszała. Prychnęła pod nosem - To było do przewidzenia.
- Zamknij się, nie wiem, kogo mogę ze sobą wziąć - mruknęłam, zwlekając się z łóżka. Podrapałam się po głowie, przeczesując przy okazji włosy palcami.
- No nie wiem, może Tymona? - zapytała, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. W sumie, była. Rzeczywiście, z którejkolwiek strony na to nie spojrzeć, nasuwał się na myśl jako pierwszy. Opuściłam rękę i zaczęłam przegrzebywać szafę, przytrzymując telefon ramieniem.
- Nie wiem, czy będzie miał szczególną ochotę na ten wyjazd - powiedziałam, plącząc się w słowach, które starałam się dobrać najdokładniej, jak umiałam.
- Czyżbyście się pokłócili?
Już widziałam, jak wydyma wargi, marszcząc przy tym czoło. Zawsze tak robiła, a ja tylko przewracałam oczami i kręciłam głową. Ten sam schemat powtarzał się od lat.
- Nie o to chodzi...
- Czyli się pokłóciliście!
- ...On po prostu nie przepada za wyjazdami - zakończyłam swoją kwestię, nie zważając na to, jak mi przerwała. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam to pełne pretensji "mhm" i nabrałam pewności, że należy jak najszybciej zakończyć tą rozmowę. Pożegnałam się z koleżanką i bez zbędnych ceregieli zakończyłam połączenie, obiecując, że zadzwonię, kiedy będę coś wiedziała. Z ciuchami w rękach opadłam na łóżko i schowałam twarz w dłoniach.
Zeszłam na dół już nieco w lepszym stanie. Wyciągnęłam z lodówki kilka składników i przygotowałam niezwykle mizerne kanapki. Po dwóch dniach ucztowania miałam zdecydowanie powyżej uszu placków, sałatek i innych dupereli, dostępnych w domu tylko na święta. Przeżuwałam kolejne kawałki kromek, a przez pomieszczenie przewijały się kolejne osoby. Gośka, Aśka, Jacek, nawet Karolina, a po Tymonie ani śladu.
- Masz tłuste włosy - zauważyła dziewczyna o niebieskich kłakach, kiedy już odwracała się w stronę wyjścia. A już miałam nadzieję, że odpuści mi codziennego dialogu.
- A ty cerę - mruknęłam pod nosem, ale po chwili uniosłam wzrok znad kanapki. - Nie wiesz, co z Tymonem? - zapytałam, a dziewczyna natychmiast okręciła się w miejscu, aby wbić we mnie swoje zimne spojrzenie, przepełnione akurat rozbawieniem pomieszanym ze swoim typowym, perfidnym wyrazem, który nie opuszczał jej twarzy nawet na moment.
- Ma wolne, jest chory, pani "nie wiem, co się dzieje z moim chłopakiem". Na jego miejscu już dawno znalazłabym sobie kogoś lepszego, niż... to - stwierdziła, wskazując na mnie palcem i taksując spojrzeniem.
- Rozumiem, że mówisz o sobie, ale gdybyś była na jego miejscu, myślę, że nawet u mnie nie miałby szans, a wiesz, moje wymagania są o wiele niższe, niż twoje - pokręciłam głową z miną, która wyrażać miała czystą skruchę.
- Miejmy więc nadzieję, że w końcu zrozumie swój błąd - zarzuciła włosami i wyszła z pomieszczenia, gdy ja wzniosłam oczy do nieba i westchnęłam ciężko. Chory. Tymon chory. Coś takiego, cztery lata znajomości i nagle, pierwszy raz jest chory, akurat, kiedy chciałam zaproponować wyjazd. Zawsze znajdzie się jakaś wymówka, dobrze, że tym razem przynajmniej jest prawdziwa. Wróciłam na górę, aby umyć włosy, o których przypomniała mi Karolina. Po drodze do łazienki zgarnęłam z pokoju telefon. Wybrałam numer Susan i już po kilku sygnałach usłyszałam jej głos.
- Nic z tego, Tymon się rozchorował - powiedziałam, na co dziewczyna zaczęła kląć jak oszalała.
- Poradzi sobie bez ciebie, no weź - burczała wyraźnie zirytowana. - Da sobie radę, jest dorosły, tak?
- Fizycznie być może, ale znając go... - przerwałam na chwilę, a w głowie pojawił się obraz chłopaka. - ...Nie przyjdzie mu nawet do głowy, żeby iść do apteki, przykryć się kocem, albo wypić herbatę. Pewnie siedzi w salonie i tonie w morzu zasmarkanych chusteczek - zaśmiałam się pod nosem, wywołując podobną reakcję u koleżanki.
- Potrzebna mu opiekunka? - prychnęła, kiedy ja zamknęłam za sobą drzwi łazienki. Oparłam się o nie, nadal trzymając klamkę w dłoni.
- Tak, dokładnie tak, stety niestety, z nim jak z dzieckiem.

***********************************************************************************
Witam wszystkich bardzo serdecznie po dwudniowej nieobecności. Chyba przez święta zapomniałam, jak się pisze. Chociaż, tak na dobrą sprawę, jest lepiej, niż się spodziewałam XD No to po kolei, jakieś prezenty były? Bo ja dostałam pluszowego konia. A wiecie, jaka wigilia, taki cały rok, więc teraz mam problem, zinterpretować to można na dwa sposoby:
a) cały rok spędzę z końmi;
b) będę musiała zadowolić się pluszakiem.
Osobiście stawiam na "B", ale kto wie :'D Także, no, bez zbędnego gadania, dupereli, pierdół i innych tego typu rzeczy, informuję, że muszę nadrobić, więc dwa rozdziały pojawią się niedługo dzień po dniu, albo nawet tego samego dnia. Zobaczymy. W każdym razie, dobranoc :3

3 komentarze:

  1. Nie czytam co prawda, ale skomentować mi nie zabronisz. >D Jaka wigilia taki cały rok? A więc ja spędzę cały rok z moją kochaną rodzinką mieszkającą obok mnie i kuzynem, który idzie spać o 18. XD A ty Karot... Obstawiam wersję A, zobaczysz! Truj mamie, a w końcu się podda. 8) Wesołych Świąt, to mój pierwszy komentarz na Twoim blogu. XD Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Klaudia.. Grabisz sobie, kobieto (D)
    Niech ona jedzie do Anglii XD Będzie się działo! :3
    Będzie, będzie zabawa, będzie się działo <3
    Muhahahha XDDDD
    Ej, a Karolina powinna obciąć kudły (tak, do mnie też to było XD)
    O Jezu, skoro wigilia to cały rok to będę oglądać TVD, kłócić się z siostrą, niszczyć dziennik i czytać Klątwe Neferet.
    Burżuazja XDD
    A tak btw, to chce mi się spać a sis mi nie pozwala, lol :c
    Jasne, po co spać, jak można grać w ddtank, co nie?
    PF
    Nie kocham jej.
    Jezus Maria, ale mnie boli głowa, to szok, a Ty mnie do pisania zmuszasz :c
    Nie odzwyczajaj się od pisania, co? (D)
    NO XDDDD
    Zgodzę się z komentarzem powyżej *nie wybaczę Ci tego (D)*. Sytuacja A jest o wiele bardziej interesująca i prawdopodobna, bo wiesz, ja tu z Baciem postaram się znaleźć sposób, co nie? XDDD
    Moja wena = 0, a muszę jeszcze skończyć ten prezent :c
    Rozdział supi, ale ja to zawsze mówię XD
    KCKCKCKCKCKCKCKCKC, kolorowych, Mośku <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie, niech jedzie do Anglii, nie wiem po co, ale niech jedzie.
    Z kimś.
    We tam, trylogia Więźnia Labiryntu pod choinką, trzy książki, które stoją i stoją, bo już skończyłam wszystkie czytać ;-; Za szybko to zrobiłam...
    Na pewno nie spędzisz całego roku z pluszakiem, tylko z prawdziwymi koniełami.
    No więc, niech leczy Tymona w samolocie, a nie narzeka, że leży chory i nie umie pójść po leki.
    No to czekam na rozdziały, które się mają pojawić dzień pod dniu - tak bardzo szybko.
    Tak więc.
    Bay, czekam na dalej.
    :P

    OdpowiedzUsuń