wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 26.

Rano, o zgrozo, nikt nie musiał mnie budzić. Marne cztery godziny snu zakończyły się o szóstej, kiedy to smród alkoholu stał się tak nieznośny, że oczy mimowolnie się otworzyły. Czując posmak piwa w ustach, zapragnęłam przepić to sokiem, herbatą, czy chociażby mlekiem. Po omacku sięgnęłam po butelkę wody, którą jakimś cudem dostrzegłam wśród ciemności. Wstrzymując oddech, aby ograniczyć dostęp oparów do moich płuc, odkręciłam zakrętkę i przystawiłam gwint do ust. Wzięłam pierwszy łyk. Pierwszy, i ostatni. Cudem powstrzymałam wymioty, gdy dotarło do mnie, że jakiś idiota przelał tu wódkę. Odrzuciłam kołdrę, wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę kuchni, przy okazji potykając się w morzu trupów, zalegających na podłodze. Sięgnęłam po szklankę, nalałam do niej soku pomarańczowego, po czym oparłam się o blat, popijając napój kolejnymi haustami. Odetchnęłam ciężko, kiedy po raz wtóry zakręciło mi się w głowie. Kac dawał się we znaki. Dodatkowo kolejna porcja alkoholu... Przetarłam twarz dłońmi, zastanawiając się, czy w tym stanie będę zdatna do treningu. Znając moje konie, spadnę przy pierwszej foule, bo zapewne niewyżyte pędzić będą za złamanie karku. Pokręciłam lekko głową i dopiłam zawartość naczynia, po chwili napełniając go kolejną porcją. Szmer w przedpokoju sugerował, że nie tylko ja byłam już na nogach. Gdy znów zabierałam się za napój, do pomieszczenia wszedł kompletnie rozczochrany, zaspany Tymon. Machnął ręką na powitanie, przyczłapał do mnie, zabrał moją szklankę i wypił wszystko, co w niej było. Zaciągnął się powietrzem i nie wypuszczając go z płuc otworzył przymknięte dotąd oczy i spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.
- Piłaś coś? - zapytał, lustrując mnie od góry do dołu. Zerknęłam na niego z dezaprobatą i oparłam swoje czoło na jego ramieniu.
- Gdybyś zapomniał, wczoraj, a właściwie dzisiaj, piliśmy wszyscy. Ograniczyłabym się, naprawdę, bardzo chętnie, ale pomyliłam wodę z wódką, więc...
- To ja mam wódkę w mieszkaniu? - zdziwił się, marszcząc brwi. Zaśmiałam się pod nosem i z powrotem wyprostowałam plecy. Westchnęłam, naciągając szyję w jedną i w drugą stronę. Staliśmy tak przez chwilę w niczym niezmąconym spokoju, dopóki z pokoju obok nie odezwały się pierwsze głosy. Początkowo ciche, niemal niesłyszalne, z chwili na chwilę stawały się coraz głośniejsze, aby po kilku sekundach przerodzić się w krzyk. Bez namysłu udałam się do przedpokoju, a zaraz za mną ruszył Tymon. Zatrzymałam się kilka kroków przed drzwiami, gdy uderzył we mnie nagły fetor. Odwróciłam się na pięcie w stronę chłopaka.
- Oprócz wódki masz też wymioty - powiedziałam i poszłam do salonu, po drodze klepiąc szatyna po ramieniu.

Do stajni zawitałam dopiero wieczorem, kiedy odespałam kilka godzin w swoim łóżku i ponownie się odświeżyłam. Z marnym zapałem do pracy, zaczęłam po kolei rozdzielać kolejne porcje paszy. Miarka za miarką, kilogram za kilogramem. Liczenie okazało się tak bardzo nużące, że oczy powoli same zaczęły mi się zamykać. Z odsieczą przybył Tymon, niosąc ze sobą parujący kubek kawy. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu i upiłam łyk gorącego napoju. Ciepło rozlało się po całym moim ciele, mobilizując mnie do roboty. Odłożyłam naczynie na bok i znów zaczęłam napełniać kolejne siatki sianem, a w głowie pojawiło się pytanie, czy chłopak pamięta swoje zadanie, zadane mu przed kilkoma godzinami. Zerknęłam na niego ukradkiem, natychmiast napotykając jego spojrzenie. Automatycznie wyszczerzył do mnie zęby i ponownie zabrał się do owsa. Nawet, gdybym chciała spytać, czy w ogóle pamięta, o co chodziło, nie wiedziałam, jak sformułować wypowiedź. Na samą myśl język zaczął plątać się w niezidentyfikowane supły, a na koniec zupełnie ugrzązł w gardle, nie pozwalając mi wydobyć nawet słowa.
- Ostatnio coś za często pijemy - prychnął szatyn, przerywając ciszę, która od jakiegoś czasu wisiała w powietrzu.
- Popadam w złe towarzystwo - mruknęłam, taksując go wzrokiem, na co on tylko przewrócił oczami, kręcąc głową. - To przez ciebie.
- Racja, moi współlokatorzy, mój błąd. Nie mam na nich niestety zbyt dużego wpływu - powiedział, po czym spojrzał na mnie jakby... Przepraszająco? Zmarszczyłam lekko czoło, unosząc nieznacznie kąciki ust. Cała moja mimika pytała "o co chodzi?", jednak miałam wrażenie, że nie otrzymam odpowiedzi.
- Jako, że ty nie masz na nich wpływu, ja nie zamierzam nigdy więcej grać z nimi w żadną grę, a już na pewno nie butelkę - zaśmiałam się, choć wyczułam, że nagle zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie.
- Nie przejmuj się opijuckim majaczeniem Justyny - uśmiechnął się sztucznie, po czym wyszedł z pomieszczenia z naręczem siatek na ramieniu, zostawiając mnie samą z kubkiem kawy, gdy oszołomienie z chwili na chwilę coraz wyraźniej malowało się na mojej twarzy. Czyli jednak pamięta. Cholera.

***********************************************************************************
No, cóż, znów szczególnie zadowolona nie jestem, jednak narzekać nie mogę, chyba, że na marną długość. Moje drogie panie, jako, że jutro nie będę miała zapewne czasu napisać ani słowa, już dziś składam Wam wszystkim życzenia; wesołych, miło spędzonych świąt w towarzystwie najbliższych, choć sama wolałabym je spędzać tylko z co poniektórymi. Mam nadzieję, że wszystko uda Wam się tak, jakbyście tego chciały, że w najbliższym czasie spełnią się Wasze najskrytsze marzenia i że życie ułoży się lepiej, niż w niejednym opowiadaniu. Jestem dumna, że mam takich czytelników, jak Wy, że nadal ze mną jesteście i że wciąż się staracie, aby moja praca nie pozostała niezauważona. Z całego, bardzo pojemnego serducha życzę wszystkiego co najlepsze. Jeśli o mnie chodzi, mam tylko nadzieję, że uda mi się spędzić z Wami kolejne, wspaniałe chwile i że wytrwacie ze mną aż do końca. Dziękuję, że nadal tu trwacie i, patrząc na statystyki, które z dnia na dzień coraz bardziej rosną, chyba nigdzie się nie wybieracie :D Mam nadzieję, że uda Wam się wszystko, czego sobie życzycie.
A teraz, na koniec, po tylu powtórzeniach słów "życzę", "Wy" i "wszystko", chcę powiedzieć, że coraz bardziej mnie zaskakujecie. Ile razy tracę nadzieję, kiedy statystyki lecą w dół, Wy ponownie mnie zaskakujecie i z dwucyfrowej liczby, na drugi dzień skaczecie do ponad dwustu, jesteście niesamowici! Dobranoc, moi drodzy i jeszcze raz, wesołych świąt! ♥


3 komentarze:

  1. Ty z nich robisz alkoholików, serio.
    Jeszcze chwila i będą musieli na AA chodzić XDDDD
    Ja Ci życzeń składać nie będę, bo jutro będziemy gadać i jutro dostaniecie prezent :') ) )
    Wera nie jest najlepsza w pocieszaniu, ale no cóż, jak kto woli, co nie?
    BOŻE, JAK TY ŚLICZNIE RYSUJESZ :C :C :C
    Też tak chcę.
    I dziękuję na życzenia ♥
    Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że Cię kocham, nie (D)
    Boże, już jutro święta <333
    A w domu taki bałagan, ze chyba zdechnę XDDD
    NO JA MYŚLĘ, ŻE PAMIĘTASZ, TYMEK (D) (D) (D)
    No. Rozdział supi jak zawsze, a rudy tu rzycie.
    KCKCKCKCKC, Mój mały Mośku ♥♥♥
    Kolorowych snów ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No za często ich upijasz no xD
    Ej, nie otwiera mi się obrazek :/ Ja chcę go zobaczyć, halo.
    Ha, pamięta, pamięta, pamięta. Ciekawe co z tym zrobisz xD
    A ja również życzę Wesołych.
    Ta długość życzeń ;_;
    No ale życzę też motywacji to pisania, szóstek z polskiego i wszysstkiego, o czym marzysz.
    Tak bardzo prosto z serca te życzenia . . .
    W każdym razie czekam na dalej i na info, jakie prezenty dostałaś, huehue.
    Więc jeszcze raz Wesołych Śwąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. EDIT: Rzal, usunęło mój koment, rzal.
      Jeszcze raz.
      Widzę rysunek.
      Jest BJUTI BJUTI BJUTIFUL.
      Zazdro talentu. Też mam taki xD
      Czo ;-;
      Wcale nie.
      Ty masz większy.
      Zazdro.
      Także ten, WESOŁYCH.

      * * *
      When na dworze biały snow,
      wtedy Christmas Święta są.
      Christmas tree ma bombek w bród,
      a na stole pełno food.
      Karp fish swimming in the woda,
      kill him będzie very szkoda.
      When na niebie star zaświeci,
      Santa leci to the dzieci.
      I wish zdrowia dla for you,
      and szczęśliwy New Year too!!!
      * * *
      Życzenia prosto z serca. (*szeptem* - z internetów, ale się nie domyśli ;_;)

      Usuń