środa, 17 grudnia 2014

Rozdział 23.

Godzina za godziną, dzień za dniem. Czas mijał nieubłaganie, coraz bardziej zbliżając nas do świąt. Nawet poranki zmieniły się nie do poznania. Gdy tylko się budziłam, dobiegał do mnie słodki zapach czekolady i pomarańczy. Pierniki, ciasta, najróżniejsze potrawy i wszystko zaopatrzone w cudowną etykietkę "Nie ruszaj, to na święta". Zdanie słyszane po kilkanaście razy, gdy tylko otwierałam lodówkę, brzydnie w mgnieniu oka, szczególnie, kiedy ma się świadomość, że większości z tego nawet nie tkniemy i zwyczajnie zostanie pogrzebane w odmętach zamrażarki. Przez cały tydzień żywiłam się jedynie mlekiem z płatkami, a na obiad widywałam makaron z serem, który na dobre zbrzydł mi po dwóch dniach. Treningi, no cóż, przestały istnieć. Na Melodii jeździłam codziennie, co innego z Tabunem, którego jedynie lonżowałam. Manhattan wreszcie nauczył się chodzić po pełnym, zgrabnym kole, Malaga chodziła pod siodłem niezwykle rzadko, a na Flocka co jakiś czas wsiadała Michalina na zmianę z Mają. Cała stajenna ekipa zjawiała się w stadninie z coraz mniejszą częstotliwością, nie wliczając w to rzecz jasna Tymona. Każdy, kto przyszedł, za chwilę musiał uciekać. Bożonarodzeniowa atmosfera powoli udzielała się wszystkim wokół, ciągle gdzieś się spieszyliśmy, mieliśmy coś do zrobienia. Na szczęście, udało mi się wymusić przerwę na pewnym wiecznie zarobionym szatynem, więc jeden problem z głowy.
- Odśnieżyć, odkurzyć, wymyć podłogi, zetrzeć kurze, zamieść stajnię i przydałoby się sprawdzić zapasy siana - wymieniłam po kolei całą listę, która co jakiś czas zaprzątała mój mózg, obijając się o wszystkie jego ścianki i powodując nagły ból pod czaszką. Westchnęłam ciężko i oparłam twarz na dłoniach. - Nie wyrobię się z tym wszystkim.
- Mi się zdaje, czy wczoraj zrobiłaś już połowę z tego? - zapytał Tymon, leżąc na łóżku i raz za razem podrzucając niewielką piłeczkę. Zerknęłam na niego z ukosa.
- Może i odkurzałam, i myłam podłogi... I w sumie kurze też ścierałam, ale mieszkamy przy stajni, ciągle się nosi błoto, piach, śnieg, trzeba to wszystko ogarniać  na bieżąco - żachnęłam się, a chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Po pierwsze, gdzie się podziała Weronika, która ma gdzieś, czy półki są czyste? A po drugie, gdybyśmy chcieli zachować sterylny ład i porządek na co dzień, prędzej czy później wszyscy byśmy tu zwariowali - prychnął, rzucił kulkę gdzieś za siebie i przeciągnął się sennie.
- Mówisz co najmniej tak, jakbyś tu mieszkał - mruknęłam pod nosem, wstając z miejsca i powoli poczłapałam ku wyjściu.
- Sama powiedziałaś "mieszkamy", więc stwierdziłem, że się zaliczam - zaśmiał się, wyrównując się ze mną krokiem, kładąc mi rękę na ramieniu i przyciskając mnie do siebie. Popatrzyłam na niego spode łba, zastanawiając się, czemu nagle takie zachowanie stało się u niego całkiem normalne. Tymon, początkowo nieczuły, opryskliwy osiemnastolatek; aktualnie, czuły, pracowity facet w wieku dwudziestu dwóch lat. Nie wiedzieć czemu, coś mi tu nie pasowało, a w głowie pojawiły się kolejne pytania. Skoro tyle dziewczyn się wokół niego kręciło, zresztą, nadal to robią, to dlaczego wybrał właśnie mnie? Bo nie starałam się narzucać? Nie byłam upierdliwa? Ale zaraz, przecież ciągle za nim łaziłam. Trudno stwierdzić, co wpłynęło na jego decyzję, ważne, że skończyło się tak, a nie inaczej. Zresztą, po tylu wypadkach i odwiedzinach w szpitalu... Wychodzi na to, że jesteśmy charakterologicznie kompatybilni.

Zagalopowałam w narożniku i  od razu skierowałam Melodię na pierwszą z przeszkód. Dwie wskazówki i stacjonata o wysokości osiemdziesięciu centymetrów, zmiana nogi, krzyżak, lotna i kolejna stacja. Chwila kłusa, poklepałam klacz po szyi i przeszłam do stępa.
- No, źle nie było - westchnął Tymon, zajmując swoje stałe miejsce na hali, plastikowe krzesło.
- Jak na pierwsze skoki po półrocznej przerwie, masz rację, źle nie było - prychnęłam, a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. - Odniosłam ostatnio dziwne wrażenie, że zaczęliśmy tą rehabilitację o wiele za późno - mruknęłam nieco ciszej, a mój entuzjazm stracił na sile.
- Samo diagnozowanie zajęło im dwa miesiące, a potem kolejny miesiąc stania przez źle dobrane leczenie, nie masz się co dziwić - powiedział, patrząc w moją stronę i unosząc lekko kąciki ust. Pokiwałam głową w odpowiedzi. Po kilku okrążeniach zeskoczyłam na ziemię, podwinęłam strzemiona i odprowadziłam klacz do boksu. Gdy tylko zawitałam na korytarz, z siodlarni usłyszałam muzykę. Te same świąteczne hity powtarzały się w radiu co chwilę i wszystko powoli zaczynało się przejadać, ale pomimo wszystko, nadal brzmiało tak dobrze, jak zawsze. Weszłam do niewielkiego pomieszczenia, odłożyłam sprzęt do szafki i spojrzałam na Gośkę, która najwyraźniej w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, że tu jestem.
- Co robisz? - zapytałam, zerkając jej przez ramię.
- Pakuję prezenty. Zostały mi na to tylko trzy dni, a i tak czekam na samochód, więc postanowiłam się tym zająć w wolnej chwili. Nie przejmuj się, dla ciebie nic nie ma - wyszczerzyła zęby, co samo przez się sugerowało, że kłamie. - Aśka, Jacek, Tymon - wymieniła, układając na blacie paczki, jedna po drugiej.
- Polecam położyć pod choinką - powiedziałam, wskazując za siebie. - Świeżo ścięta.
- I krzywo - zauważyła, podchodząc do drzewka i badając je okiem znawcy. Pokiwałam głową z uśmiechem.
- Tak się składa, że niedowidzący wujek i siekiera to nie zbyt dobre połączenie - prychnęłam i wstałam z miejsca. Pożegnałam się z dziewczyną, poszłam po Tymona i razem wróciliśmy do domu.

***********************************************************************************
Trzy komentarze? I statystyki... Zleciały :c Ja się tu staram, notki regularnie co dwa dni, czasem codziennie, a Wy co? Znowu olewacie? ;-; Nie tyczy się Diega, Ines i Areo. I tak, wiem, wyolbrzymiam, bo, o Boże, cały jeden rozdział miał mniej komentarzy niż inne w ostatnim czasie. Ale, no, no kurde no, naprawdę mi zależy, bo po tym, jak we wrześniu blog spadł z popularnością i... ze wszystkim, tak teraz staram się to naprawić. W sumie, wychodzi mi bardzo dobrze, ale wiecie, więcej wsparcie mi potrzeba XD Jak ja mam się tu zbierać do ośmiu tomów, jak już dwa miesiące temu miałam wszystkiego tak dość, że zastanawiałam się nad porzuceniem hmol? ;-; Na szczęście tak po minucie, dwóch przyszła myśl "No ocipiałaś chyba, dwa lata życia tu siedzisz, to se jeszcze chwilę pobędziesz.". Ech, mój pozytywizm. Dzisiaj trója z polskiego :D I trzy na półrocze będzie. Oto kolejny powód, dla którego muszę to dalej pisać. Nawet, jeśli moja przecudowna, wspaniała, idealna i niesamowita polonistka oceni mnie niżej, niż ja samą siebie, a o to trudno, to zawsze mogę się wyżyć na blogu i pokazać, że łoho, jednak komuś się moje wypociny nie nudzą, a pani wypracowania o faraonie, to... No. Nie zamierzam pisać dobrze, bo byle jak to se mogę, na tematy, które są z dupy wzięte, pozdrawiam ministerstwo oświaty. Także, to tyle w temacie. Dupy w troki i do roboty! Do piątku liczę na co najmniej cztery komentarze! I dwa od jednej osoby liczę jako jeden, żeby nie było XD Dobranoc, Miśki :*

4 komentarze:

  1. Właśnie robiłam ćwiczenia z gegry, gdy napisałaś mi sms'a, więc rzuciłam wszystko i zaczęłam czytać C:
    Ale mam fazę na Króla Lwa, Jezu...
    Krwawa pieśni w to mi graj... Luli, luli laj!
    <333
    Jezu, ja tu o krwi, a Ty mi o Świętach piszesz :') ) )
    Trochę nie w temacie, ale dobra, przejdzie.
    Jutro Monia wraca do domu <3 Jezu, zdała prawo jazdy, ja jutro umrę :' ) ) )
    Przyjdziesz na pogrzeb, co nie?
    Ej, ja dzisiaj dostałam 6 z matmy Bl Czuję się fajna.
    I pewnie niepotrzebnie, ale ĆŚ XDD
    Wgl, nie świętujesz ze mno ;c Dzisiaj jest dzień bez przekleństw :c *Z czego moja reakcja na tę informacje ,,i ch*j", ale to się wytnie XD*
    Jak dostanę banie z gegry to Twoja wina, nie, żeby coś (D)
    Galopowałam dzisiaj na Orinie - zrzuciłby mnie kurde bo mu się wierzgać zachciało w galopie kuźwa XDD
    Ale, otrzymałam się! A Ori jest taki słodki <3
    Tak więc, no.
    Tradycyjnie, KCKCKCKCKCKC <3333 :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Już czuję święta tak bardzo. Przez opowiadanie też xD
    Trzy? TRZY? Kufa, ja bym ci postawiła SZEŚĆ bez zawahania, a nie trzy.
    Weź nawet nie wymyślaj o porzucaniu bloga z powodu komentarzy. Strata tych, którzy nie czytają, albo czytają, ale nic nie mówią.
    No w sumie ja bym też była zła, że nie ma komentów. Tak. Więc nie słuchaj co ja mówię.
    Na pewno drugie półrocze Ci lepiej pójdzie i będziesz miała szósteczki i piąteczki.
    To takie miłe, jak jestem wspomniana w dopisku. Hahaha.
    No więc tak, czekam na święta, i te prawdziwe, i te w opowiadaniu i na jakiś zwrot akcji (?) Tylko nie wypadek xD ;_;

    OdpowiedzUsuń
  3. Inuś taki szpan, znowu w przypisie *u* Co sądzę o treningu to już napisałam i nie będę się rozpisywać i tu ;) Masz się starać i pisać chociaż dla nas bo pociągi i pekaesy nadal funkcjonują <3 A co do polonistki - co Ci po jej opinii skoro masz nas a ona się nie zna? XD Ja osobiście bardzo Ciebie i Twoją wenę podziwiam. To co - kończę już te moje wypociny i pozdrawiam <3 Nie życzę jeszcze wesołych świąt, bo na pewno (już pamiętam XD) jeszcze popiszemy. Bajo :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie mogę, ale jestem wkurzona -,- napisałam koma i muszę od początku pisać ;/ Po pierwsze chciałam Cie przeprosić, że nie dodałam koma pod poprzednim rozdziałem. Nie wiem jak to się stało. Co do rozdziału to podoba mi się ;) Zresztą tak jak wszystkie Twoje rozdziały ;) Ja z polaka będę miała coś pomiędzy 3/4 A z matmy dostałam dzisiaj 2 ;D Jak ja się cieszyłam. Te porypane funkcje -,- Przydałyby sie jakieś korki. No nic to tyle ode mnie pozdrawiam i czekam na kolejny ;* A zapomniałabym ;D Idę dzisiaj do kina na Igrzyska Śmierci ^-^ Już nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń