piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 2.

Po tygodniu leżenia i częściowej rehabilitacji wypuścili mnie w końcu do domu. Do szpitala przyjechali po mnie Tymon, Aśka i Jacek organizując zawodową eskortę. Tymon od wynoszenia rzeczy, Jacek od otwierania i zamykania drzwi oraz Aśka od gadania i prowadzenia mnie za rękę jak jakieś dziecko. Pielęgniarka najwyraźniej wytłumaczyła im, że żadnego z nich nie pamiętam, bo jeszcze w dniu, w którym się obudziłam po kolei zaczęli mi się przedstawiać. Jedyny problem - nie udało mi się jak na razie dojść do kluczowej sprawy bileciku z róż, z prostej przyczyny, Tymków było dwóch. Dziwnie było widzieć idealny kontrast pomiędzy trójką w kółko odwiedzających mnie nastolatków. Pierwszy niebieskooki blondyn, drugi brązowooki brunet i ostatni zielonooki szatyn. Wsiedliśmy do ciemnoniebieskiego pick-upa i ruszyliśmy z parkingu.
- Odkąd pojechałaś do szpitala mieliśmy małe problemy z Tabunem - zaczęła Aśka w połowie drogi.
- Jak małe? - zapytałam zmartwiona. Ku zdziwieniu wszystkich, łącznie ze mną, sprzed wypadku pamiętałam tylko Melodię, Flocka i Tabuna, ale żadnej rzeczy związanej z nimi.
- Przez pierwsze dwa tygodnie nie chciał nic jeść, a każdego, kto próbował się do niego zbliżyć kopał i gryzł - odparł Tymon patrząc na mnie w lusterku wstecznym. - Na szczęście po miesiącu w końcu pogodził się z faktem, że ciebie nie ma i odpuścił. Uciekł jednak ze stajni, a my nie paliliśmy się, żeby go złapać. Od tego czasu bez przerwy pasie się na pastwisku, my dajemy mu tylko wodę, ale i tak przed nami ucieka. Z Melodią nie było problemów. Flock przez tydzień nie mógł się zaaklimatyzować, więc postawiliśmy go z Tabunem na jednej łące, od tej pory żyją w zgodzie jak to ogier z wałachem. Martwiliśmy się jak Flock przeżyje zimę, bez siana i derki, ponieważ Tabun nie dawał się zbliżyć również do niego nie mogliśmy nic zrobić, ale na szczęście obydwoje poradzili sobie zaskakująco dobrze.
- Mam rozumieć, że moje konie nie były użytkowane przez rok? Świetnie - westchnęłam, a Aśka zaśmiała się.
- Nie chcieliśmy odbierać ci przyjemności pracy z nimi. Szczególnie, że na osiemnastkę dostałaś nowy... sprzęt jeździecki - dokończyła ciszej.
- Czekaj, czekaj... CO?! Możesz powtórzyć? Właśnie powiedziałaś, że moja własna osiemnastka mnie ominęła, czy mi się tylko zdawało?
- No, nie. Nie zdawało ci się. Ale chyba ważniejsze jest to, że w ogóle żyjesz, prawda? - uśmiechnęła się, a ja niestety musiałam przyznać jej rację. Od tego czasu żadne z nas nie odezwało się słowem, dopóki nie wjechaliśmy na żwirowy podjazd.
- Jesteśmy na miejscu - stwierdził Tymon odwracając się do mnie na chwilę. Przejechaliśmy przez bramę i stanęliśmy podwórzu. Wyszłam z samochodu w momencie, kiedy ze stajnie wychyliła się Maja. Spojrzała na nas i od razu puściła się biegiem.
- Wera! - krzyknęła na całe gardło i rzuciła mi się na brzuch chcąc koniecznie, jak najmocniej mnie uścisnąć.
- Cześć, mogłabym prosić nie tak mocno? Zaraz mnie udusisz - powiedziałam z uśmiechem.
- Przepraszam.
- Wróciła! - rozległo się nagle od strony pastwiska. Popatrzyłam w tamtą stronę i od razu zauważyłam biegnącą w moją stronę Suzanę. Po chwili pojawili się wszyscy, zamierzając się ze mną przywitać.
Dopiero po wszystkich uściskach, powitaniach i odpowiedziach miałam chwilę na to, aby Tymon pokazał mi moje konie. Najpierw poszliśmy do Melodii. Gdy tylko podeszliśmy do boksu klacz położyła uszy po sobie.
- Tak zachowuje się odkąd ciebie nie ma. Strasznie grymasi - zaśmiał się, a ja na nią zacmokałam. Podniosła niechętnie głowę, po czym popatrzyła na mnie i przestała na chwilę żuć siano. Postawiła uszy w moją stronę i prychnęła cicho. Podeszła do drzwi i trąciła mnie w ramię.
- Co ty mówisz, przecież jest kochana - uśmiechnęłam się, a klacz zarżała doniośle, jakby chcąc potwierdzić moje słowa.
- Cóż, może trochę ci utrudnimy zadanie i od razu przejdziemy na pastwisko?
- Bardzo chętnie - odparłam i ruszyliśmy w stronę odgrodzonej, wielkiej łąki.
- Teraz spróbuj na nie zacmokać, wątpię, żeby którykolwiek był tak posłuszny jak Melodia. Oba zdziczały, nie licz na cud.
- Nie liczę, myślę racjonalnie. I nie będę cmokać tylko gwizdać.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Początkowo głowę podniósł tylko Flock, ale kiedy zarżał i do mnie podbiegł Tabun ruszył ślepo w jego ślady. Dopiero przy ogrodzeniu ogier zorientował się, że ja, to ja. Stanął jak wryty uniósł wysoko łeb i rozszerzył chrapy. Po chwili jednak opuścił głowę i położył ją na moim ramieniu.
- Nadal myślę racjonalnie i wydaje mi się, że to nie było takie trudne. Jeszcze jakieś propozycje?
- Tak. Chodź do siodlarni, bo nie widziałaś prezentu - powiedział zszokowanym głosem, najwyraźniej nadal nie wierzył, że rzeczywiście moje konie mnie pamiętają. Wyprzedziłam go i pobiegłam do małego pomieszczenia. Reszta osób już tam siedziała, a kiedy tylko weszłam ucichły wszelkie rozmowy i wszyscy, jak jeden mąż uśmiechnęli się do mnie sztucznie. Po chwili jednak Tymon stanął obok mnie i pokręcił głową. Podszedł do szafki i wyjął z niej siodło przykryte zakurzonym materiałem.
- Wszystkiego najlepszego - powiedział, a Maja odrzuciła pokrowiec na bok. Zatkało mnie.
- Zwariowaliście.
- Nie, czemu?
- Kupiliście mi Stubbena?
- Nie, kupiliśmy ci siodło.
- Jesteście nienormalni.
- My? To twój wujek kupił ci całą resztę. Otwórz szafkę, tam masz jeszcze dwa podobne, trzy pary ogłowi, nowe szczotki, po jednym zestawie dla każdego konia i nowy strój jeździecki. Kilka par bryczesów, dwie pary sztybletów i sztylpów, oficerki, rękawiczki, kask i marynarka, gdybyś jechała na zawody - powiedziała Aśka. - A poza tym, to jest prezent od nas wszystkich. Na więcej możesz nie liczyć, bo niestety, ale wszystkie czekoladki się przeterminowały.

*******************************************************************************************************
Rozdział wstawiam dzisiaj, bo na weekend jadę do Jarosławia. Nie podoba mi się, jest zbyt banalny i głupi. Wkurza mnie to, że Wera nie jest z Tymonem, ale kuźwa moje plany są takie, a nie inne i dupa. Nie mam weny, bo poszła sobie tak szybko jak przyszła. No cóż, wcale nie pociesza mnie fakt, że pod ostatnią notką mam tylko TRZY komentarze. Tak więc z miejsca dziękuję Nikki, Universe i... Szałwii. Kuźwa, człowieku, kiedy ja tu ostatnio widziałam Twój komentarz?! Czekaj, to zaraz Ci powiem...
5 minut później.
Znalazłam! Rozdział pierwszy, sezon trzeci, dzień 19.03.2013 r. Dość dawno, co? Bardzo się cieszę, że wróciłaś, mam nadzieję, że tym razem już zostaniesz, bo naprawdę, dość często brakowało mi Twoich komentarzy ;) Zmieniając temat, książki już kupione? U mnie owszem, przeraża mnie perspektywa chemii, fizykii i niemieckiego ;/ Gdzie ja znajdę czas na pisanie?! E tam, zawsze mi się udaje wygospodarować trochę czasu ;D No nic, mam nadzieję, że przez weekend zbierze się trochę więcej komentarzy niż pod rozdziałem poprzednim, do zobaczenia w poniedziałek...^^

7 komentarzy:

  1. Jezu biedna, niczego nie pamięta. Ej... Też chce dostać tyle sprzętu na urodziny... Też chce mieć trzy konie...
    Króciutki komentarz, ale przynajmniej pierwszy hehe. Wiesz że jestem leniwa i nie chce mi się komentować podobnie jak wiesz to co ci powtórze: zajebisty choć krótki i czekam na następny no!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny. Niby nic ale COŚ. Mi się bardzo podoba. Czasami muszą być takie "wprowadzenia" do dalszych przygód. Bez tego się nie obejdzie.
    No i te relacje między Werą a Tymkiem. Dziwna sprawa. No ale życzę im szczęścia i mam nadzieję, że będą razem.
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajny i wcale nie głupi ! Po prostu mało skomplikowany xd MI się podoba i czekam na nn !

    OdpowiedzUsuń
  4. hej rozdział gajny jak zawsze mam nadzieję że wera będzoe z ty, tymonem bo jak nie.... pozdrawiam, anek ;)
    ps. dawno nie komentowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że nie pisałam, ale siedziałam na telefonie i to za granicą i dopiero niedawno wróciłam.
    Rozdział świetny, zresztą tak jak zawsze. O koniach zawsze się pamięta, a o ludziach można zapominać :P Nie ma nic ważniejszego niż miłość do koni :)
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz, że tamtego rozdziału nie skomentowałam, ale przeczytałam go już kilka dni temu. Po prostu na tablecie zalogowała mi się Sophie, a nie miałam możliwości wejść na kompa, nie chciałam też jej wylogowywać, bo swój rozdział pisała u mnie.
    Nie masz się czego bać. W gimnazjum nie jest to takie straszne. Ja się boję co będzie w liceum ;)
    A co do rozdziału- jest świetny. Pomijając fakt, że musiałam sprawdzić w google co to jest Stubben. Nie znam się aż tak na sprzęcie jeździeckim, szczególnie noszonym przez konie ;)
    Ale do rzeczy. Dużo tu wyjaśniłaś o tym, co działo się dookoła, kiedy Wera była nieprzytomna. Czekam na next. A u mnie nowa notka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ^^ Chyba tylko mnie nie przeraża j.niemiecki, fizyka i chemia. Ba! Ja kocham każdy przedmiot, oprócz WF-u, ale to nic, będę miała zwolnienie z jakichkolwiek gier ^^, wada wzroku -3 się bardzo przydaje...

    OdpowiedzUsuń