środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 5.

Obudziło mnie nachalne pukanie do drzwi. Zakryłam głowę poduszką, udając, że nadal śpię, jednak osoba na korytarzu wyraźnie nie zamierzała ustąpić, przez co lekkie stukanie przerodziło się po chwili w głośne walenie.
- Nie słychać, że śpię? - krzyknęłam z twarzą przy materacu.
- To co, mamy jechać szukać Tabuna sami? - usłyszałam głos, w którym rozpoznałam Tymona. Zerwałam się z łóżka i otworzyłam z rozmachem drzwi.
- O co chodzi? - zapytałam.
- O to, że Twój kochany mustang przeskoczył przez ogrodzenie i ślad po nim zaginął. Wstajesz czy nie?
- Jeszcze pytasz - powiedziałam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Ubrałam się pospiesznie, przeczesałam włosy i wybiegłam przed dom chwytając przy okazji kromkę chleba. Rozejrzałam się wokół, rzeczywiście, Flock pasł się sam. Ruszyłam pędem do stajni i po chwili wpadłam do siodlarni.
- Wszystkiego najlepszego! - kilka osób krzyknęło chórem. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam jedenaście osób stojących w szeregu.
- A z jakiej to okazji? - zapytałam niepewnie.
- Patrz w kalendarz.
Spojrzałam na datę i prychnęłam.
- Ostatnio zbyt wielu rzeczy zapominam - zaśmiałam się siadając na kanapie. - Ale to było aż tak pilne, żeby zrywać mnie jakimś pretekstem, że Tabun uciekł?
- Tak! Nie chciało nam się tu na ciebie czekać do wieczora, mamy swoje zajęcia! - oburzyła się Gośka, ale po chwili ona też się uśmiechnęła.
- Czekajcie, ale gdzie jest Tabun? Na pastwisku go nie widziałam.
- Bo jest w boksie. Wstawiliśmy go tam, gdzie stał kiedyś. Odkąd wróciłaś jest tak spokojny jak rok temu. No właśnie, psa ci przywiozłem - powiedział Tymon, pociągnął za smycz i wyszedł zza niego, ogromny owczarek niemiecki. Spojrzał na mnie, postawił uszy i przechylił łeb. Zaszczekał cicho i zaczął wąchać moje spodnie. Zaśmiałam się, widząc jak próbuje wsunąć nos do nogawki.
- No, ale teraz prezent od nas. Niełatwo było wybrać, bo w końcu cały sprzęt, i konie, już masz. W końcu zdecydowaliśmy się na takie, małe coś - stwierdziła Aśka i podała mi starannie zapakowaną paczkę. Spojrzałam na wszystkich po kolei. Ich miny nie zdradzały niczego, więc po prostu rozerwałam karton i zobaczyłam książkę "Mounty Roberts 'Ode mnie dla Was', przecież ja znam tą książkę.", pomyślałam patrząc na okładkę.
- Podnieś, to zobaczysz najlepsze - zachęciła mnie Maja. Wykonałam więc to, co powiedziała i moim oczom ukazała się kartka papieru. "Państwa zgłoszenie zostało przyjęte..." czytałam tłumacząc w myślach z angielskiego. "...uprzejmie informujemy...kurs odbędzie się dziesiątego...Mounty Roberts zawita do Waszej stajni." Powtarzałam to zdanie w głowie tysiąc razy. Mounty był moim bezsprzecznym autorytetem, znałam go od młodości, ale nigdy nie przypuszczałabym, że będę miała okazję czegoś się od niego nauczyć na żywo, ba! Nie myślałam nawet, że kiedykolwiek będę mogła go spotkać! Kiedy minął pierwszy szok, uznałam, że muszę się wszystkiego dokładnie dowiedzieć.
- Co wy zrobiliście? - zapytałam przez zaciśnięte zęby. - Jak załatwiliście, żeby on tu przyjechał? Jezu, kocham was! - zapiszczałam rzucając się na szyję czterem osobą na raz.
- Wystarczyło napisać. Na początku miała być Lee Hollen, ale wolny termin miała dopiero w styczniu, a nam zależało, żeby zrobić to jak najszybciej. Z czystej ciekawości napisaliśmy, nie myśleliśmy, że się zgodzą, a tu proszę! Potwierdzili - zakończyła Suz z uśmiechem. Jeszcze raz ich uścisnęłam i znowu zaczęłam wertować treść listu. Nie mogłam się doczekać.

*******************************************************************************************************
Krótko, ponieważ jest to wstęp do tego, co będzie się działo dalej. Szczerze powiedziawszy wymyśliłam to dziesięć minut temu, dziękuję Nikki, że zmusiłaś mnie do napisania notki ;* Nic nie zdradzę, ale będzie się działo, już mam to w głowie *.* Nie mam czasu, więc niestety muszę kończyć. Nowa notka nie wiem kiedy będzie, postaram się coś ogarnąć jutro, ale nie jestem pewna czy będę miała wenę ;/ No cóż, do zobaczenia!...^^

PS Albino to jest kurwa maść, a nie rasa! Dwie laski się ze mną kłócą od wczoraj, przedstawiając mi rożnorakie zdjęcia koni różnych ras, twierdząc, że jest to jedna rasa - Albino -..-

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ^^ Przyjazd sławnego gościa i owczarek niemiecki to najlepsze prezenty na urodziny :P Czekam na next...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, ale niespodzianka. Też tak chcę. Rozdział świetny, chociaż szkoda, że krótki.
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu, Monty *.* Gdyby on mnie odwiedził to bym chyba na zawał padła, on jest moim miszczem. Dostanie już dawno swojego psa na urodziny to też fajny prezent :P
    Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miła Gośka? Mounty Robert? Naprawdę? Ahaha musze Cie częściej popędzać tu takie zwroty akcji kurde. Też bym chciała go poznać, Boże przecież to jest szycha sama w sobie *.* Nie mam weny, nie chce mi sie komentować. Świetnie czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Drogi sprzęt, spotkanie z Mounty'm, wszyscy dookoła bez wyjątków mili. Chyba opłacało się być przez rok nieprzytomnym. ;) Notkę przeczytałam już wczoraj, ale wolałam skomentować jak wejdę na laptopa, bo z tym tabletem różnie bywa ;)
    A teraz zabieram się za czytanie nowej notki. Kurczę, piszesz szybciej niż ja nadążam czytać i komentować xD Ale oczywiście nie narzekam. Pisz dalej, najwyżej będę miała zaległości, ale będzie co czytać (:

    OdpowiedzUsuń