poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 23.

W drodze do stajni sięgnęłam po jabłko, leżące w koszyku na ganku. Zjadłam połówkę, a drugą otrzymała Melodia. Uśmiechnęłam się, widząc jak klacz z zadowoleniem macha łbem. Po chwili, skocznym krokiem podeszła do mnie, jak zawsze uśmiechnięta Maja.
- Cześć - przywitała się w pełni okazując swoje błękitne oczy.
- Hej, no to co Niagara gotowa?
- Jasne! A mogę pojeździć na parkurze? Patrz tylko jaka pogoda! - zachwyciła się, wykonując zgrabny piruet. Spojrzałam na podwórze. Rzeczywiście, grzechem byłoby zostać na hali.
- Wyprowadzaj ją - powiedziałam, machnąwszy ręką w stronę drzwi. Dziewczynka klasnęła dwa razy i odbiegła w stronę boksu kobyłki.
- Przepraszam! - rzuciła za sobą zgrabnie wymijając Tymona, który zmierzał właśnie w moją stronę.
- Co to było? - zapytał wskazując za siebie. Jego mina wyrażała zdziwienie połączone z rozbawieniem.
- To była radość po zezwoleniu na jazdę na zewnątrz. No właśnie! W taką pogodę nie wywiniesz się od terenu. Po zimie mam ochotę na pławienie.
- Przecież jest środek lutego...
- I prawie trzydzieści stopni! Zgódź się, proszę. Taki koniec zimy może się drugi raz nie powtórzyć, a ja chcę korzystać póki mogę! - wyrzuciłam szybko nie dając mu dokończyć zdania. Popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, tak jakby szukając podpowiedzi. Wreszcie widząc moje proszące spojrzenie westchnął i się zgodził. Uśmiechnęłam się szeroko, nie mogąc się doczekać terenu.
- No dobra, jest gotowa - oznajmiła Maja, prowadząc Niagarę za wodze.
- W takim razie wyprowadź ją na parkur, a ja zaraz tam przyjdę.
Dziewczynka skierowała się na zewnątrz, lekko pociągając za wodze. Odwróciłam się z powrotem do Tymona.
- To kiedy ten teren?
- A kiedy skończysz jazdę?
- Za jakąś godzinkę, może trochę później.
- Okey, to spotkajmy się pod bramą o dwunastej. Muszę iść, stajenne obowiązki wzywają.
- Do zobaczenia w południe - pocałowałam go szybko, po czym odbiegłam w stronę padoku, gdzie Maja zaczęła stępować.
- Zaczęłam bez ciebie, bo myślałam, że chwilę ci zejdzie.
- Przyszłam najszybciej jak się dało. No dobra, skoro mamy jazdę na zewnątrz, to ustawię drążki, kawaletkę i potem może sobie trochę poskaczesz - powiedziałam, biorąc się do wykonania wcześniej wspomnianych czynności. Szybko uporałam się z zadaniami, czekając aż dziewczynka przejdzie do kłusa. Kiedy wreszcie to nastąpiło, mała natychmiast wydała polecenia łydkami, kierując się na pierwsze drągi. Po czterokrotnym przejechaniu, postanowiła najechać na kawaletkę. Wykonała ćwiczenie pięć razy, po czym zaczęła skakać. Najpierw mały krzyżak, później dwie stacjonaty, potem niewielki mur, a na koniec płotek.
- No dobra, widzę, że Niagarze idzie coraz lepiej... szczerze powiedziawszy, dziwię się, że skacze więcej niż metr... w końcu jest arabem.
- Arabek to też koń! A ona jest najwspanialsza - uśmiechnęła się głaszcząc białą szyję klaczy. Nagle i mi zrobiło się przyjemnie widząc jej przywiązanie do kobyłki.
***
Równo w południe spotkałam się z Tymonem pod bramą. Wyjeżdżając miałam nadzieję, że jak najszybciej dostaniemy się nad jezioro. Niemal od razu przeszłam w galop. Melodia chętnie wykonywała wszystkie polecenia. Wydawało się, że czuje każdy nawet najmniejszy ruch i starała się robić wszystko o co ją poproszę. Najwidoczniej czuła, że po zimie w końcu czeka na nią jakaś miła odmiana.
Po mniej więcej piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Rozsiodłaliśmy konie, położyliśmy siodła i ogłowia na piasku, po czym z końmi u boku, weszliśmy do jeziora. Najpierw chlapaliśmy konie, aby przyzwyczaiły się do w miarę ciepłej wody. Po chwili Melodia i Albatros wbiegli głębiej zostawiając mnie i Tymona niedaleko brzegu. Zerknęłam ukradkiem na chłopaka. Udając, że chcę oprzeć głowę na jego ramieniu, wepchnęłam go do wody. Chłopak cały mokry podniósł się z dna, a kiedy podałam mu rękę, aby pomóc wciągnął mnie za sobą. Popatrzyłam na niego ze złością w oczach. Nie  po to podwijałam bryczesy, żeby je zmoczyć. Wstałam idąc w kierunku "plaży". Zanim dotknęłam piasku, poczułam, jak Tymon chwyta mnie w pół.
- Nie zrobisz tego! - krzyknęłam widząc, że zmierza z powrotem do jeziora.
- Założymy się? - uśmiech czułam nawet go nie widząc.
- No ej... Nie zrobisz mi tego prawda? Jak ja cię kocham Tymonku, nie rób mi tego.
- Może gdybym to słyszał częściej... - westchnął powoli. - Ale na twoje nieszczęście słyszę to pierwszy raz... więc musisz mi to wybaczyć - powiedział, po czym puścił mnie. Wpadłam wprost do wody, pod nogi Melodii. Klacz nachyliła głowę patrząc na mnie i najwidoczniej sprawdzając co się stało. Wstałam, odgarniając włosy z twarzy. Oj pożałuje, nie dziś to kiedy indziej.

********************************************************************************************
Hejoł! Ale jestem zmęczona :O Leżę i kwiczę po prostu... Taki głupi rozdział stworzyły moje jebnięte myśli, więc taki przeniosłam na klawiaturę ;D Fajnie jest oglądać filmiki ze Slenderem jak zaraz mam iść spać xD Polecam serdecznie! Po oglądnięciu dwóch już się przestałam bać... a było tak fajnie drzeć mordę razem z chłopakiem, który nagrywał xD A co do mojej mordy... nie wiem czy zauważyliście, ale dodałam moje zdjęcie :D Jeszcze z dość długimi włosami, no ale trudno... Ja to ja :) No i specjalnie dla Valerii Bartek! Nie znalazłam nikogo ładniejszego, więc jest taki i na razie się nie zmieni. Muszę powiedzieć, że ostatnio wpadłam w horrorową manię i bez przerwy oglądam horrory, game play'e ze Slendera... i gram w Slendera ^.^ No tak więc kończąc miłym akcentem, spadam, aby jeszcze trochę pograć i do końca zrujnować moją psychikę...^^

1 komentarz:

  1. Teraz to powinnam strzelić FOCHA-a. Myśmy sobie zdaje rozmawiały o notkach po godzinie 20, hm???? Wkurza mnie ta Majka- nie wiem czemu ale po prostu działa mi na nerwy -.- Mrrr... Wątek drugi jest taki słodki ^^ :3

    OdpowiedzUsuń