środa, 13 lutego 2013

Rozdział 20.

Wyszłam z autobusu, na przystanek, gdzie czekał na mnie "mój książę na swym rumaku". Tak jak wczoraj, podałam mu rękę i wskoczyłam na grzbiet.
- Skąd ty wiesz, o której ja kończę?
Chłopak odwrócił się w siodle i spojrzał na mnie szczerząc białe zęby.
- Nadal nie pamiętasz, że rynna prowadzi na twój balkon? - zapytał z sarkazmem w głosie. Przewróciłam oczami i korzystając z okazji, w końcu twarz miał zwróconą ku mojej, pocałowałam go.
- Widzę, że zabawa w małpę ciągle ci się nie nudzi - stwierdziłam patrząc na niego pobłażliwie. Uśmiechnął się jeszcze raz, po czym odwrócił się z powrotem w kierunku głowy konia. Od razu zagalopował, chyba wiedział, że spodobała mi się jazda za jego plecami. Albatros zarżał radośnie, machnąwszy łbem.
- Chyba ma dzisiaj strasznie dużo energii. Co powiesz na teren? - zapytałam z nadzieją, nawet od tyłu dostrzegłam wahanie. - Zobacz jaka pogoda! Nie gadaj, że nie chcesz jechać!
- Siodłaj Melodię - odparł po chwili, przyspieszając do jeszcze szybszego biegu. Uśmiechnęłam się szeroko i zanim koń na dobre się zatrzymał, ja już biegłam przez stajnię. Wpadłam do siodlarni, rzucając się na szafkę. Jednym zamaszystym ruchem otworzyłam ją na oścież, wyciągając z niej mój ekwipunek. Kask, rękawiczki, sztyblety, chapsy założyłam od razu. Ściągnęłam z haka ogłowie, po czym podeszłam do stojaka biorąc siodło. Okręciłam się w kółko i wyszłam żwawym krokiem w kierunku boksu klaczy. Rzuciłam cały rząd na ziemię. "Muszę podziękować Aśce za codzienne czyszczenie." pomyślałam patrząc na błyszczącą sierść kobyłki. Podział obowiązków był następujący: Tymon - karmienie, pojenie, Jacek - sprzątanie w boksach, Aśka - czyszczenie koni. Kiedy miałam wolne pomagałam Tymkowi w pojeniu, a jeżeli zostało jeszcze coś do roboty, to ja tą pracę wykonywałam. Trzeba przyznać, że byłam bardzo chętna do pomocy - a na pewno przy koniach. Nie rozmyślając więcej, osiodłałam klacz i wyszłam z nią na zewnątrz. Wsiadłam na grzbiet. Widząc, że jazda wreszcie nie odbędzie się na hali, kobyłka od razu ruszyła żywym kłusem. Przytrzymałam ją, aby Tymon mógł się ze mną zrównać. Gdy byliśmy już w lesie przeszliśmy w kłus. Jak zawsze miło było anglezować u boku chłopaka. Po chwili galopowaliśmy żywo, poprzez "odśnieżony" las.
- Może pojedziemy nad jezioro? Chcę zobaczyć czy lód się już roztopił.
- Jasne. Jak ja dawno nie próbowałem przejechać przez tą "malutką górkę"- westchnął z uśmiechem, który od dłuższej chwili nie schodził z jego twarzy. Dojechaliśmy do wielkiego wzniesienia i zaczęliśmy się wspinać na skarpę. Gdy byliśmy już na drugiej stronie, naszym oczom ukazał się jeszcze jeden jeździec na koniu... Jakiś tak znajomy. Galopował w pół siadzie, nabierając prędkości. Na nasz widok zwolnił, po czym przeszedł do kłusa, a potem do stępa. Podjechał bliżej i zdjął kask.
- Bartek?! - krzyknęłam na całe gardło. - Ty jeździsz konno?! Czemu nic nie powiedziałeś?
- Bo nie pytałaś -  odparł z uśmiechem, zerkając w bok. - O, Tymon.
- Bartek... - zmierzył chłopaka chłodnym wzrokiem.
- To... to wy się znacie? - zapytałam zdezorientowana.
- Można tak powiedzieć. No dobra ja... będę się zbierał - powiedział zakładając kask z powrotem. Odprowadziłam go wzrokiem, po czym zwróciłam się do Tymona.
- Możesz mi wytłumaczyć co to było?
- Otóż był to Bartek.
- A może tak coś czego nie wiem?
- Stare znajomości. Jeszcze z czasów kiedy jeździłem na zawody.
- Jeździłeś na zawody? - nie kryłam zdziwienia.
- Tak, ale jeszcze w tedy miałem Blood'a. Złamał nogę i trzeba było go uśpić - stwierdził z bólem w głosie. Nagle zaczęłam żałować, że o cokolwiek pytałam.
- Wracajmy do domu, napatrzyłam się już - powiedziałam, zawracając w drugą stronę.

**********************************************************************************************
Rozdział nudny, głupi, beznadziejny - zero akcji.Wybaczcie, ale to przez to, że całą wenę zachowuję na jutrzejszy rozdział, walentynkowy rozdział ;D Ojj następny będzie najlepszy, po prostu najlepszy... a nie najlepszy już był xD Valeria! Kiedy nowa notka?! Ja tu od zmysłów odchodzę! O Vero nawet nie wspominam, bo już nie mam siły, ale zostały jeszcze Sydney i Natiszka oraz, znowu, Szałwia! Czy oprócz Valerii, Spirit i Bez Imiennej, tylko ja prowadzę bloga regularnie? No cóż, bywa do jutra...^^

3 komentarze:

  1. 1. Notka świetna. Sprawa Bartka nabrała rumieńców. Pewnie obije Were, Tymonowi, co? Hahaha. Ja i moja telepatia.
    2. Przepraszam, ostatnio troszkę zaniedbałam blogi. Nie miałam siły na dodawanie nowych notek. Jutro w ramach prezentu walentynkowego dodam notkę na wszystkich blogach ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu nudny? Gdyby po mnie ktoś podjechał na przystanek na koniu *.* byłabym w niebie, ale takim końskim :D
    Tak jak mówiłam, teraz mogę sobie wziąć Bartka, jeździ konno co dla mnie jest dość ważne i rzadko spotykane u chłopaków. Czy będzie starcie dwóch chłopaków o jedną i biedną Weronikę. Napewno następne rozdziały będą ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, na ten rozdział sępiłam dzisiaj cały dzień. Jakie niby nudy!? Rozdział mnie zaskoczył i bardzo się spodobał. Ja chcieć więcej! xd

    OdpowiedzUsuń