wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 17.

Wjechałam stępem na halę. Zatrzymałam się na środku, gładząc szyję klacz. Kiedy Tymon wszedł na ujeżdżalnię, natychmiast  poleciały łańcuszki rozkazów.
- Najpierw dziesięć minut stępa na rozgrzanie, potem pięć minut kłusa w tym dwie przekątne i jedna zmiana kierunku przez środek, w tym czasie ja ustawię przeszkody i powiem kiedy masz przejść w galop.
- Jasne. Na wszelki wypadek dodam jedną pół woltę - powiedziałam, ruszając. Najwolniejszy chód jak zawsze najnudniejszy. W kłusie zaczęłam się lekko skupiać, ale dopiero patrząc jak chłopak rozkłada przeszkody rozpoczęłam prawdziwą jazdę. Wolta za woltą, zmiany w kłusie, przekątne, wszystko na raz.
- No dobra, to skacz - powiedział. Na moją reakcję nie trzeba było długo czekać. Niemal od razu podjechałam do pierwszego krzyżaka, następnie dwie stacjonaty, płotek, mur, kolejny krzyżak, jeszcze jedna stacjonata i tor przejechany.
- Mówiłam, że jest w formie.
- W takim razie jeszcze cztery razy, a potem powoli kończymy.
Nie zwlekając wykonałam polecenie. Niestety w ostatniej partii, Melodia zrzuciła dwie z trzech stacjonat.
- Jest już zmęczona. Przestępuję ją i odprowadzę do boksu - stwierdziłam tonem nie przyjmującym sprzeciwu. Tymon kiwnął tylko głową. Po dziesięciu minutach stępa odprowadziłam kobyłę na stanowisko. Ponieważ zbliżała się już piętnasta, wróciłam do domu z ideą zjedzenia czegoś oraz wieczornej nauki. Na szczęście zostałam odwiedziona od ponurych planów, pomysłem chłopaka. Na pizzę zawsze znajdę czas. Poszłam, więc na górę, żeby się przebrać. Adidasy, jeansowe rurki, bluzka w paski, zielona bluza, na wierzch kurtka, torebka, błyszczyk i jestem gotowa. Zbiegłam po schodach na dół. Samochód czekał przed domem.
- No ile można się przebierać? - usłyszałam gdy tylko wsiadłam do środka.
- Jestem dziewczyną. Potrzebuję odrobinę więcej czasu.
- "Odrobinę"? Też się przebrałem i siedzę tu już dobre dwadzieścia minut.
- To trzeba było wejść do środka - zaśmiałam się. Pokręcił tylko głową, przewrócił oczami, po czym ruszyliśmy. Wysiedliśmy pod pizzerią "Maranto". Biały budynek z zielonym napisem, ulokowany był na dole starej kamienicy, zbudowanej na końcu długiej ulicy. Obok stało kilkanaście sklepów oraz stoiska gdzie sprzedawane były obwarzanki. Przyznam, że w tej części miasta jeszcze nie byłam.

Po zjedzeniu niemałej pizzy Tymon odwiózł mnie pod sam dom, pożegnał się i odjechał, a ja... wyszłam na górę z zamiarem nauki. Przeczłapałam po pokoju, wyciągnęłam książki z szafki i usiadłam przy biurku. Uczyłam się... sama nie wiem ile, ale w końcu znużenie wzięło górę, więc poszłam spać.

*************************************************************************************************
Ahoj! Czyli standardowe przywitanie Krecika :3 Zdążyłam napisać rozdział w... dwadzieścia minut o.O Mój Boże chyba pobiłam rekord xD He he jak fajnie czasami być w samorządzie szkolnym :D Mówię serio są jakieś plusy, na przykład fakt, iż zostaliśmy zwolnieni ze wszystkich lekcji, bo zmarła była dyrektorka szkoły, no i trzeba iść na jej pogrzeb... chociaż w sumie sama nie wiem co gorsze, siedzenie na lekcjach czy spędzenie niemal całego dnia na cmentarzu. No nie ważne. Dzisiaj z koleżankami czekałyśmy przez godzinę na taką jedną Angelikę, a gadając śmiałyśmy się jak skończone idiotki ;D Prawie cały czas jacyś chłopcy z liceum się na nas gapili... a kiedy poszli kawałek dalej my zaczęłyśmy się śmiać jeszcze bardziej i rozmawiać o tym, który z nich był najładniejszy xD No ale okazało się, że oni sobie wcale nie poszli i... jeden do nas podszedł, po czym... zacytuję: "Dziewczyny mam do was sprawę. Widzicie moi koledzy są nieśmiali, a chcieliby wasze numery." Ja nie wytrzymałam, odwróciłam się, zasłoniłam twarz ręką i zaczęłam się śmiać. Zaś Martyna z Magdą... rozjebały system... "Nie mam komórki. - A nie pamiętasz numeru? - Nie mam komórki, bo jestem za biedna." Jezu... Ja tam dosłownie się dusiłam xD No okey muszę lecieć, pa pa, nie wiem kiedy uda mi się wstawić nowy rozdział, do zobaczenia...^^

3 komentarze:

  1. Spodziewałam się że coś się na tym treningu wydarzy, a tu co? Romantyczna pizza w świetle reflektorów... Heheszki. Rozdział fajny, choć nie wiele się w nim dzieje (z punktu widzenia czytelnika). Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam ochotę spowodować wypadek, ale stwierdziłam, że w pierwszym tomie były: dwie złamane ręce, wstrząs mózgu, skręcony nadgarstek, zapalenie oskrzeli oraz ukochana śpiączka (nie wiem czy zauważyłaś, ale tak dokładnie to dwie śpiączki xD) W związku z czym postanowiłam nie... uszkadzać na razie głównych bohaterów...^^

      Usuń
  2. Chwalmy Pana, że nie było następnego wypadku, bo by jeszcze z twojego opowiadania dramat się zrobił.
    Co do rozdziału, świetny, cudowny, fajny i inne pozytywne przymiotniki.

    OdpowiedzUsuń