środa, 5 grudnia 2012

Rozdział 29.

- Ty ciągle tutaj? - spytała Martyna wchodząc z powrotem na salę. Wskazałam na kartkę nie za bardzo wiedząc co powiedzieć. Dziewczyna podeszła bliżej i spojrzała na wyniki.
- O! Ciekawe kiedy przyszły. Jakoś nie zwróciłam na nie wcześniej uwagi.
- A możesz powiedzieć chociaż co to znaczy? - wykrztusiłam w końcu i z zapartym tchem czekałam co powie.
- Znaczy to tyle, że żyje i stan śpiączki określili jako umiarkowany.
- To dobrze czy źle? Przypominam, iż ja nie jestem "wtajemniczona". - dodałam z dezaprobatą.
- W miarę dobrze... nie najlepiej ale...
- No to jak w końcu? - zapytałam zniecierpliwiona.
- No wszystko OK, mówiąc w skrócie. Możemy już jechać?
- No tak, jasne. - wychodząc posłałam ostatnie spojrzenie w stronę kotary. "Czyli jak na razie nie ma problemów", powtarzałam sobie w myślach.
Gdy dojechałyśmy na miejsce obie wysiadłyśmy z samochodu i poszłyśmy do stajni. Martyna zatrzymywała się przy każdym koniu wypytując mnie o imiona wszystkich. Szczególną jej uwagę zwrócił Armagedon (nie chciała odejść od jego boksu) stwierdziła, że "ma coś w sobie co jej się podoba"... nadal nie rozumiem sensu tych słów. Albatros nie wiedział co robić; chciał podejść do mnie, ale nie chciał spotkać koleżanki, która stała obok mnie. Zostawiłyśmy go więc w spokoju i przeszłyśmy do Melodii. Dziewczyna stwierdziła, iż mam pięknego, miłego konia. Jak dobrze - ktoś w końcu pochwalił moją klacz. No ale mniejsza z tym, oprowadziłam ją wszędzie gdzie się tylko dało, opowiedziałam o metodach alternatywnych i zaprezentowałam z Melodią na czym polega join-up oraz T-touch. Obserwowała każdy mój ruch uśmiechając się pod nosem. Nie miałam jej kogo przedstawić, bo Aśka z Jackiem wzięli sobie wolne. Na koniec jednak wpadłam na pewien pomysł. Zaprowadziłam ją do pokoju. Kiedy tylko weszłyśmy Riko natychmiast zaczął skakać, jak piłka odbijająca się od podłogi.
- To twój pies? - spytała pochylając się aby go pogłaskać.
- Tak mój. Jest kochany... tak puchata kulka. - odparłam z dumą w głosie. Kto by pomyślał, że będę aż tak... wesoła! "Bądź przygnębiona!" upomniałam samą siebie w myślach "Tymon leży w szpitalu więc nie możesz się śmiać." raz za razem karciłam samą siebie. Nic to nie dawało. Jak można się nie uśmiechać kiedy widzi się mały kłębek futra goniący swój ogon, którego prawie w ogóle nie widać w gąszczu gęstej sierści. Powstrzymując resztki śmiechu odprowadziłam Martynę do samochodu, zauważając przy tym jeden "drobny" szczegół wcześniej nie dostrzeżony.
- Nosisz glany?
- A tak. Ostatnio przerzuciłam się na ciężki, czarny styl. - odpowiedziała z uśmiechem. - Przeszkadza ci to? - dodała trochę niepewnie.
- Co? Nie. Jasne, że nie.
- To dobrze już się przestraszyłam.
- Zdziwiło mnie to po prostu, bo rzadko mam do czynienia z takim... no właśnie... stylem.
- Tak zwany metal.
- Słuchasz metalu? - spytałam teraz jeszcze bardziej zdziwiona.
- Bardziej rocka chociaż czasem... czemu nie? No dobra ja się zbieram, cześć.
- Cześć! - krzyknęłam gdy wsiadła już do samochodu. I znowu zostałam sama. Co tu robić? No dobra... oglądamy film... znowu. Tym razem mogę ryczeć. Mam gdzieś czy ze szczęścia czy ze smutku. Tak czy siak płaczę prawie cały czas od dwóch dni, więc co to zmieni... no tak, mój humor. OK to oglądamy... "Mustang z dzikiej doliny"! Epicka bajka! Będę ryczeć i ze smutku i ze szczęścia... idealna mieszanka!

************************************************************************************************
Przepraszam, że wczoraj nie napisałam. Nie miałam dostępu do komputera... No ale rozdział jest! Powoli zbliżam się do końca i... nie wiem sama... może będzie czterdzieści ;D No i o ile chcecie drugi, jak ja to zwykłam nazywać, "tom" :) Co wy na to? Jak dla mnie przyjemna perspektywa :D Szałwia, też zauważyłam! Kochani dobijcie do tysiaka i uczyńcie moje życie pięknym XD Jak widać Weronika stara się być w żałobie pomimo tego, iż Tymon jeszcze żyje... troche dziwne ale o to chodzi! Mam obmyślany cały ostatni odcinek i w ogóle wszystko aż do samego końca! Jak widać Zaczęłam myśleć o ostatku trochę za wcześnie lecz przez to jestem gotowa. W sumie kto wie? Może Majowie się jednak nie pomylili i będzie koniec świata? ;) Dobra ja kończę do... prawdopodobnie, jutra...^^

2 komentarze:

  1. Brak komentarzy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, naprawdę xDDDD. Strasznie mi się podobał zwłaszcza po twojej nieobecności. Świetnie się to czyta ;) (A właśnie to jestem ja z bloga joy-and-sadness-of-life.blogspot.com, tylko nie zalogowana). Ja też za niedługo kończę swoje opowiadanie- ostatni odcinek pierwszego sezonu jest już napisany na komputerze, ale myślę, że zdobędę się na odwagę i napisze sezon 2. pozdrowienia i oby ci wena dopisała ;)

    OdpowiedzUsuń