poniedziałek, 3 grudnia 2012

Rozdział 28.

Obudziłam się rano nadal zaspana. Spojrzałam przez okno, było już jasno... zaraz, zaraz, przecież jest zima. Zerknęłam na budzik. Dziesiąta! Dwie godziny temu miałam być w szkole! Ubrałam się szybko, umyłam i zbiegłam na dół. Wujek siedział w kuchni popijając kawę i czytając gazetę.
- Dzień dobry. - powiedział gdy tylko weszłam.
- Dobry? Budzik mi się zepsuł, na trzecią godzinę już chyba nawet nie ma co iść.
- Nie zepsuł się tylko wyłączyłem. Przyda ci się dzień odpoczynku.
- Słucham? - zapytałam z oburzeniem w głosie - Dzień to za mało!
- No niech ci będzie zostajesz w domu do końca tygodnia.
Popatrzyłam na wujka szeroko otwartymi oczami z pozytywnym zdziwieniem na twarzy.
- Skoro nalegasz... no dobra idę do Melodii. Dawno z nią nie trenowałam.
Zarzuciłam kurtkę, czapkę i szalik, wyszłam z domu i po chwili znalazłam się w stajni. Wszystko wydawało się tak... normalne, a jednak. Do normalności dużo brakowało. Rozejrzałam się wokół; nie było Tymona, Melodia najwyraźniej czuła się porzucona, Tabun nadal nieokiełznany szalał na pastwisku oraz jeden z najważniejszych szczegółów: kto zajmie się Albatrosem? Wciąż był nieufny wobec ludzi, jego właściciela nie było. Postanowiłam najpierw wykonać czynności priorytetowe. Poszłam po sprzęt do czyszczenia. Wtargnęłam nagle do boksu Melodii. Klacz zdziwiona odwróciła łeb. Widząc, że to ja obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni po czym prychnęła w moje włosy. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Ty to wiesz jak pocieszyć człowieka. - powiedziałam głaskając ją po chrapach. Wyciągnęłam zgrzebła i okrężnymi ruchami zaczęłam czyścić zaniedbaną sierść. Po godzinie kobyła błyszczała.
- Wybacz malutka, ale muszę coś załatwić - szepnęłam patrząc w jej wielkie, ciemne, ufne oczy. Trąciła mnie w odpowiedzi pyskiem jakby chciała powiedzieć "Rozumiem, idź jeśli musisz.". Wyszłam, odłożyłam skrzynkę, wzięłam przy okazji kantar z uwiązem i skierowałam się do boksu Albatrosa. "Najpierw on potem Tabun." w myślach plan ten wydawał się tak prosty. Jednym zgrabnym ruchem złapałam ogiera, zaprowadziłam go na lonżownik, odpięłam linę. Miałam zamiar przeprowadzić join-up. Koń bez popędzania natychmiast przeszedł w galop, gdy zwalniał poganiałam go krzykiem. Biegł miarowym tempem po ścieżce. Powoli niebo zaszyło się chmurami. Ukradkiem spojrzałam w górę deszcz wisiał w powietrzu, po chwili poczułam na twarzy pierwsze krople. Nie przestawałam jednak skupiać całej uwagi na Albatrosie. Po półgodzinie delikatny kapuśniaczek przerodził się w prawdziwą ulewę, całkowicie przemokłam. W tym właśnie momencie ucho ogiera przechyliło się w moją stronę. Szczęśliwa zmieniłam kierunek. Nagle, jego głowa pochyliła się a on zaczął jakby przeżuwać powietrze. Pozwoliłam mu zwolnić, a sama odwróciłam się tyłem. Po chwili usłyszałam na błocie kroki, moją twarz znów rozjaśnił uśmiech. Miałam ochotę podzielić się tą informacją ze wszystkimi.

Popołudniu pojechałam do szpitala. Najpierw jednak postanowiłam znaleźć Martynę. Poszłam więc do małego pokoiku gdzie wszystkie pielęgniarki akurat piły herbatę.
- O Weronika! - zawołała na mój widok. Zręcznie wymknęła się z towarzystwa koleżanek i poszła ze mną przez korytarz.
- I co z nim? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Podajemy leki, aby ustało krwawienie do mózgu jeszcze nic nie wiemy, ale raczej się ustabilizuje, później zrobimy kolejne badania. - powiedziała gdy weszłyśmy na salę. Od razu odsunęłam kotarę. Mojej uwagi nie przykuł chłopak, a przytłaczająca ilość urządzeń wokół łóżka i niezwykle wiele kroplówek, opadłam na krzesło.
- Po co to wszystko?
- Aby ustało wcześniej wspomniane krwawienie i żeby, no... wrócił.
- On naprawdę może słyszeć to co mówię?
- Tak... i co więcej może mu to pomóc.
- Tymon to ja, Weronika. - sama nie wiedziałam co powiedzieć, nigdy wcześniej nie rozmawiałam z kimś kto nawet może nie być świadomy tego, iż do niego mówię. - Albatros w końcu mnie zaakceptował. - ciągnęłam. - Nawet nie wiesz jaka Melodia była zaniedbana. Nie zdawałam sobie z tego nawet sprawy. Wyczyszczenie jej zajęło mi godzinę.
Spojrzałam na pielęgniarkę, patrzyła na mnie z uśmiechem opierając się o ścianę. Po chwili przysunęła sobie krzesło i usiadła naprzeciw mnie.
- Kto to Albatros i Melodia? - spytała z ciekawością.
- Konie. Melodia jest moja a Albatros jego, o której dzisiaj kończysz?
- Za godzinę. Mogę cię odwieźć jeśli chcesz.
- Jeżeli wstąpisz na chwilę mogę ci je pokazać.
- Chętnie. No dobra ja wracam do pracy. - dziewczyna poszła i znów zostawiła mnie samą.
- Paskudna pogoda. - stwierdziłam wyglądając przez okno. - O nie... - przypomniałam sobie... przecież Tabun nadal jest na pastwisku! Wyciągnęłam telefon z kieszeni. - Odbierz, odbierz... Halo! Tabun został na pastwisku. Błagam niech ktoś go weźmie!
- Dobra już po niego idę, a co z Tymonem?
- Bez zmian... chociaż przybyło kilka urządzeń. To ja już nie przeszkadzam, idź... tylko uważaj na kopyta.
- Będę, cześć.
Westchnęłam z ulgą.
- Kończę wcześniej, zbieraj się dobra? - do sali weszła Martyna.
- OK, nie ma sprawy.
- Tylko się jeszcze przebiorę, bo przecież nie pójdę do domu w fartuchu!
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie mogę dłużej zostać. - szepnęłam do chłopaka. - Będę przychodzić codziennie, obiecuję.
Wychodząc z sali zobaczyłam, że na ścianie wisi jakaś kartka, jej treść brzmiała tak:


STAN PACJENTA:

 Otwieranie oczu stopień czwarty
Kontakt słowny stopień drugi

Reakcje ruchowe stopień czwarty

Opracowane według Skali Glasgow z 1974 r.

Po przeczytaniu tego mętlik zagościł w mojej głowie. Co to wszystko znaczy? To dobre wyniki, a może przeciwnie? Niczego nie byłam już pewna...

****************************************************************************************
UWAGA! 
MOI MĄDRZY KOLEDZY ZNALEŹLI BLOG! JEŻELI WIĘC ZOBACZYCIE NIESTOSOWNE, WULGARNE BĄDŹ NIEZBYT MIŁE KOMENTARZE NIE ZWRACAJCIE NA NIE UWAGI, ZOSTANĄ USUNIĘTE JESZCZE TEGO SAMEGO DNIA!
Jestem w euforii! Śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg! Mój ukochany biały puch! No ale wracając do tematu poczytałam trochę na ten temat śpiączki :) Specjalnie na potrzeby bloga zaglądnęłam gdzie trzeba i wybrałam takie oto informacje. LINK jeżeli chcecie się dowiedzieć czy wyniki są pozytywne ;) Już wiem co zrobię z Tymonem! Nie zdradzę szczegółów chociaż być może po wynikach się domyślicie... Nic więcej nie mówię, bo się w końcu wygadam, a chcę wam zrobić niespodziankę :D Do usłyszenia niebawem...^^

2 komentarze:

  1. Zajrzałam do linka i zauważyłam ciekawą rzecz. Prawie wszyscy chłopcy w mojej klasie przypominają takie osoby w śpiączce: mówią chaotycznie, jęczą, unikają dotknięcia, otwierają oczy tylko wtedy gdy pani mówi do nich po imieniu. Okazało się, że połowa mojej klasy to jakieś wpół zombie o.O
    Co do rozdziału to chyba wiem co się stanie z Tymonem, ale wolę nie zapeszać. Zauważyłam też, że niedługo twój licznik odwiedzin na blogu wybije historyczną liczbę 1000. Gratuluję tylu wejść na bloga, chociaż nie ma jeszcze pełnej liczby.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super, nie mogę sie doczekać następnego. Chyba też wiem co się stanie z Tymonem, ale to nie jest pewne, więc nic nie mówię. ;) Super notka, czekam na kolejną. :D

    OdpowiedzUsuń