sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 23.

Następnego dnia od razu po śniadaniu, naciągnęłam na siebie kurtkę, ubrałam buty i czapkę, po czym wyszłam na zewnątrz. Natychmiast przywitało mnie lodowate powietrze oraz niesamowite podwórze pokryte śnieżnobiałym puchem. Rozejrzałam się wokoło. Samochód Tymona stał przed bramą Aśka z Jackiem też już dotarli.
- Zaraz się zacznie... - szepnęłam pod nosem. Kiedy tylko zeszłam z werandy trafiło we mnie kilkanaście śnieżek. Stanęłam jak wryta i spojrzałam w prawo, w kierunku, z którego zostałam zaatakowana. Cała trójka śmiała się w najlepsze. Otrzepałam się szybko no i się zaczęło. Białe kulki latały w powietrzu lądując co chwila na którymś z nas. Rzucaliśmy w siebie... sama nie wiem ile. Po jakimś czasie zarządziłam przerwę. Poszliśmy do domu. Zrobiłam cztery herbaty i zaniosłam je na stół.

Po dwudziestu minutach wróciliśmy na pole bitwy. Już przygotowywaliśmy się do kolejnego ostrzału, gdy nagle się wycofałam.
- Coś nie tak? - zapytał Tymon.
- Wszystko OK tylko przypominam, że jeszcze nawet nie posprzątaliśmy boksów.
- Boksy, zrobione.
- Ale, że niby kiedy?
- Przecież kiedy ty wstałaś była już dziewiąta. Przez dwie i pół godziny zrobiliśmy już wszystko.
- No tak zapomniałam. Ale... chwila. Skąd ty wiesz o której wstałam?
- Tajne źródła. - odparł z uśmiechem.
- Głupia rynna. - stwierdziłam z udawanym oburzeniem na twarzy. - Nie da się tego jakoś przenieść, albo w ogóle rozmontować?
- Wątpię. A poza tym nie byłoby mi to na rękę.
- No nieważne. Co powiecie w takim razie na teren?
Wszyscy jednogłośnie się zgodzili. Osiodłaliśmy konie i wyruszyliśmy. Najpierw przez las, potem polanę, aż w końcu dotarliśmy na plażę.
- No to co robimy? - spytałam odkładając siodło na niezaśnieżony kawałek ziemi.
- Głupie pytanie. Kontynuujemy wojnę! - krzyknął Jacek rzucając celnie w Aśkę. Przez następną godzinę walczyliśmy śnieżnymi pociskami. Opadliśmy wreszcie na ziemie ze śmiechem. Nadal nie wierzę, że tu, w tym miejscu, gdzie znalazłam się całkowicie przypadkowo, zdobyłam tak wspaniałych przyjaciół.

***********************************************************************************
No! Tak jak mówiłam nareszcie nawiązałam w opowiadaniu do śniegu ;D Co prawda u mnie już dawno stopniał ale skoro obiecałam to słowa dotrzymuje ^^ Tego rozdziału nie zaliczam do jakichś szczególnie udanych bo według mnie jest taki sobie... Chwilowo jestem w uniesieniu duchowym, gdyż, iż, ponieważ mam płytę Coldplay, Mylo Xyloto! Mój ukochany zespół, moja ukochana płyta :D Mojego humoru nic nie jest w stanie zepsuć! A co tam u was bo jakoś nie widzę, żeby komentarzy przybywało...^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz