piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 17.

Wracając wieczorem do domu byliśmy we wspaniałych humorach. Co prawda nadal nie wierzyłam, ale miałam zbyt idealny nastrój aby się nad tym głowić. Gdy tylko odstawiliśmy konie do stajni Tymon niestety stwierdził, że musi już jechać. Kulturalnie się z nim pożegnałam i już po chwili znajdowałam się w domu. Na palcach wspięłam się po schodach na górę, próbując nie obudzić przy tym wujka. Kiedy opadłam na łóżko automatycznie znów się uśmiechnęłam. Riko wskoczył na pościel i zwinął się w małą puchatą kulkę. Z trudem powstrzymywałam śmiech gdy podnosił i opuszczał ucho przy każdym moim oddechu. Było już dobrze po północy, lecz w ogóle nie byłam zmęczona. Miałam ochotę nadal galopować w dzikim pędzie z Tymonem u boku. Mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej na samą myśl. Nagle przypomniałam sobie, że jutro jest środa. "Trzeba iść spać" rozkazałam sobie w myślach.
***
Tak jak przewidywałam, zaspałam. Wstałam szybko, ubrałam się, umyłam i po pięciu minutach byłam na dole.
- Ty jeszcze nie wyszłaś? - zapytał wujek ze zdziwieniem na twarzy.
- Ale już mnie nie ma. - powiedziałam i wybiegłam z domu. Tuż przed bramą, ku mojemu przerażeniu stwierdziłam, że autobus odjechał.
- Szlag. I ciekawe jak ja teraz dojadę do szkoły. - gadałam pod nosem czekając na... bo ja wiem chyba jakiś cud. Stałam jak kołek. Nie wiedziałam co robić, aż nagle... ta dam! Przyjechał Tymon!
- Co ty tu jeszcze robisz? Przecież bus przed chwilą odjechał.
- No właśnie wiem i dlatego jak idiotka czekam na następny.
- W takim razie wsiadaj to cię podwiozę.
"Mój ty książę z bajki" pomyślałam, ale zdobyłam się tylko na uśmiech pełen wdzięczności i ulgi. Usiadłam szybko na siedzeniu pasażera i już po chwili jechaliśmy główną drogą. Co prawda już byłam mocno spóźniona na pierwszą lekcję, lecz teraz marzyłam tylko o tym, by wrócić do domu i znów wyjechać w teren. Kiedy tylko wjechaliśmy na teren liceum wyskoczyłam z samochodu, który nawet jeszcze się dobrze nie zatrzymał.
- Dzięki! - rzuciłam przez ramię i od razu pobiegłam w stronę drzwi. Wpadłam do klasy cała zdyszana.
- O! Co się stało, aż piętnaście minut spóźnienia? - spytała nauczycielka.
- Byłam... u ortodonty. - pierwsza rzecz jaka przyszła mi do głowy. Pani od przyrody chyba jednak nie uwierzyła, uniosła brwi i popatrzyła na mnie spode łba.
- No dobrze, siadaj już na miejsce.
Natychmiast skierowałam się do ławki i wyciągnęłam książki. Jak zawsze nie mogłam się skupić na lekcjach w duchu nadal dziękowałam Tymonowi.

***********************************************************************************
I jest. 17 rozdział mojego opowiadanka został skończony w pocie czoła. Nie mogłam powstrzymać się z tym ortodontą ;) Rzeczywiście pierwsza rzecz jaka przyszła mi do głowy. Nie mam czasu napisać nic więcej. Mam nadzieję, że odcinek się podobał następny prawdopodobnie w niedzielę...^^

1 komentarz: