niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 13.

Wróciłam wieczorem do domu we wspaniałym nastroju. Nadal nie do końca wiedziałam co się stało. Z szerokim uśmiechem tanecznym krokiem weszłam do kuchni.
- Co się stało, że humor aż tak ci dopisuje? - zapytał wujek gdy tylko mnie zauważył.
- Yyy... Deszcz! - w sumie nie wiedziałam co mam powiedzieć a to była... druga rzecz jaka przyszła mi do głowy.
- Och! No tak dopiero teraz zauważyłem.
Nie chcąc kontynuować rozmowy uciekłam na górę kiedy wyglądnął przez okno. Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku patrząc w sufit. Zamknęłam oczy i znów miałam przed nimi uśmiechniętą twarz Tymona. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***
Gdy się obudziłam słońce dopiero wschodziło. Skierowałam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Potem zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. W momencie, w którym znalazłam się w stajni powitało mnie donośne rżenie Melodii. Natychmiast wzięłam się do czyszczenia klaczy. Z uśmiechem na ustach nakarmiłam konie i wysprzątałam korytarz. Gdy Aśka przyjechała była nieźle zdziwiona. Chociaż w sumie nie wiem czy bardziej zaskoczyło ją to, że budynek niemal lśni, czy to, że mój zaciesz nie przestaje być widoczny.
- Czemu masz taki dobry humor? - spytała patrząc na mnie z ukosa.
- Czy wy się na mnie uwzięliście? Wczoraj... padał deszcz. - w porę zdążyłam ugryźć się w język. - A kiedy przyjedzie Tymon?
- No właśnie, zapomniałabym. Wziął sobie dzisiaj wolne.
- Och. No cóż. - wyraźnie posmutniałam. Niestety dziewczyna to zauważyła.
- Czy ja o czymś nie wiem? - spytała zerkając na mnie podejrzliwie.
- Chyba nie rozumiem pytania. - próbowałam jak najdłużej unikać odpowiedzi, ale ona nie chciała odpuścić.
- Gdy tylko poruszyłam jego temat od razu spochmurniałaś... a ja nie wiem dlaczego.
- Nieważne widocznie pomyślałam o czym innym.
- Doprawdy? Śmiem wątpić.
- A to to już twoja sprawa. - powiedziałam z uśmiechem, który wrócił na moją twarz.
- Nie chcesz nie mów... i tak się dowiem. - ona również się uśmiechnęła.
Po południu wybrałam się na krótką wycieczkę po lesie co miało mi zastąpić nie udany, wczorajszy trening. Jechałam tymi samymi krętymi ścieżkami. Nagle coś poruszyło się w krzakach. Przestraszona Melodia stanęła jak wryta i postawiła uszy w kierunku niewyjaśnionego dźwięku. Przyjrzałam się dokładnie, ale nic jednak nie zauważyłam. Próbowałam namówić kobyłę do dalszej jazdy lecz pomimo moich prób nie chciała
ona ruszyć z miejsca. Bez przerwy patrzyła na nieruchomą paprotkę. Zsiadłam z jej grzbietu i odgarnęłam liście. Aż krzyknęłam. W krzakach leżał mały owczarek niemiecki. Teraz to ja nie mogłam się ruszyć. Stałam jak słup soli dopóki, dopóty piesek nie podszedł do mnie i zaczął wąchać moją nogę. Wzięłam go na ręce. Usiadłam z powrotem w siodle i pogalopowałam do domu ze szczeniakiem na ręce. Jak najszybciej rozsiodłałam klacz i pobiegłam do domu. Zamknęłam go u siebie w pokoju i poszłam do gabinetu.
- Wujku! Nie uwierzysz znalazłam psa! - krzyknęłam opadając na krzesło.
- Słucham? Chyba się przesłyszałem możesz powtórzyć?
- Znalazłam psa. Szczeniaka owczarka niemieckiego. Leżał w krzakach zauważyłam go kiedy byłam w terenie i... zatrzymam go dobra? - wypaliłam a on wyglądał jakby go zamurowało.
- Najpierw muszę go zobaczyć. Gdzie on jest? - zapytał wstając.
- U mnie w pokoju - ja również poderwałam się z miejsca. Już po chwili byliśmy w owym pomieszczeniu. Psiak zwinął się w kłębek w kącie ale na nasz widok natychmiast stanął na równe cztery nogi.
- Trzeba przyznać jest uroczy. - najwidoczniej nawet starszy pan znalazł w sobie sentyment do tego psiaka.
- Czyli może zostać?
- No niech ci będzie. - odparł po chwili wahania - A jak go nazwiesz?
Znów miałam ten sam problem co na początku z Melodią. Czy zawsze ja muszę nazywać zwierzaki? No ale niech już będzie, ja go znalazłam, on ma być mój, więc i ja muszę dać mu jakieś imię.
- W takim razie... Riko.
- Idealne dla owczarka. Ja muszę wracać do pracy chodź na chwilę ze mną.
Oboje weszliśmy do gabinetu. Wujek otworzył szufladę i wyjął sto złotych po czym mi je wręczył. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Chyba trzeba mu coś kupić prawda? Jakaś obroża, smycz, karma czy coś w tym stylu. Poproś Aśkę na pewno z tobą pojedzie.
Nie czekając na nic podziękowałam mu i już po chwili jechałyśmy do miasta.

***********************************************************************************
Jak mówiłam pojawił się nowy bohater ;) Nie mogłam się powstrzymać. W końcu co to za farma bez psa :) Piesek na cześć mojego niestety już nieżyjącego Rikuśa, który również był owczarkiem niemieckim i w roku 2005 nieszczęśliwie zginął pod kołami samochodu :'( Tyle lat i ciągle nie umiem się pozbierać pomimo, że jestem już właścicielką Nera czyli kochanego, rudego setera irlandzkiego :) No dobra ale wracając do tematu mam nadzieję, że odcinek się podobał. Zrobiłam sobie dzień przerwy pomimo, że rozdział był gotowy już wczoraj :D Jak ja się cieszę, że już listopad! Przynajmniej testy kompetencji niedługo będę miała za sobą. A tak poza tym święta już niedługo i mam nadzieję, że będą białe ;) Niestety ostatni rozdział chyba wam się nie spodobał... zero komentarzy no ale cóż nie chcecie to nie musicie komentować ważne, że w statystykach widzę, że jesteście...^^

1 komentarz:

  1. Rozdział 12 był tak samo super jak ten. Czytałam go dopiero wczoraj, ale nie miałam czasu skomentować. Internet ciągle mi się zawiesza, no ale cóż. Ważne, że wogule mogę wejść na twój blog:)

    OdpowiedzUsuń