wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 22.

Trzy tygodnie później...

I znowu trafiłam w szkolną rutynę. To samo: wstawanie o świcie, stwierdzenie, że się zaspało, spieszenie się ze wszystkim, nie zdążenie zjedzenia śniadania i bieg do autobusu. Dzień jak co dzień i przy najmniej popołudnie za każdym razem inne. No więc po przyjeździe do domu pierwsze co zrobiłam to, jak zwykle, pobiegłam na górę się przebrać. Wyszłam na podwórze gdzie od razu powitał mnie grudniowy chłód. Niesamowite jak zimno się zrobiło. Całe powietrze, wiatr zdawały się zatrzymać w miejscu i w napięciu czekać na to co ma się stać. Okrążyłam stajnię wokół aby zabrać Melodię z pastwiska. Klacz stała w rogu z przymkniętymi oczami i ugiętą nogą. Bił od niej rażący spokój wyczuwalny już z dużej odległości. Chwyciłam za kantar z przyczepionym uwiązem po czym podeszłam do niej chowając go za plecami. Kobyła ufnie skierowała się ku mnie a wtedy przełożyłam postronek przez jej łeb. Dwa zgrabne ruchy i była okiełznana. Odprowadziłam ją do boksu i "zafundowałam" jej porządne czyszczenie. Nareszcie mogłam sobie na to pozwolić, ponieważ dopiero wczoraj zdjęli mi gips. Ręka co prawda jeszcze trochę bolała, przez co nie odważyłam się jeszcze wsiąść na koński grzbiet. Chciałam poczekać dopóty, dopóki ból nie przestanie mi całkiem dokuczać. Po ponad godzinnym oporządzaniu konia wyszłam na dwór i ku mojemu zdumieniu na moją twarz po kolei zaczęły spadać płatki śniegu. Rozejrzałam się wokół. Na zwykle zielonych trawnikach zaczęło coraz bardziej przybywać koloru białego. Z nieba leciało coraz więcej drobnych śnieżynek. Patrzyłam ze zdumieniem na to jak zaczynają wirować coraz szybciej i w większych ilościach. Powietrze jakby obudziło się ze snu przez co znów dało się wyczuć lekkie podmuchy wiatru. Nagle cała ta chwila prysła. Zorientowałam się, iż mam całe włosy, twarz i ubranie pokryte migoczącym w słabym świetle słońca puchem. Otrzepałam się szybko i pobiegłam do domu. Zrobiłam sobie gorącą herbatę po czym usiadłam na sofie i włączyłam telewizor. Wszędzie programy informacyjne. Podeszłam do szafki aby zobaczyć jakie filmy są w środku. Około trzydziestu filmów, wszystkie o koniach, oglądnięte co do jednego. Wzięłam pierwszy lepszy... patrzę na okładkę... "Ruffian". No nie, znowu będę ryczeć. Biorę inny. Patrzę na okładkę... "Mustang z Dzikiej Doliny". Na tym też będzie płacz. Tak samo było przy kolejnych: "Wyścig marzeń", "Czarny Książę", "Czarny Koń" i wszystkie trzy części "Flicki". Opadłam z powrotem na kanapę. Patrzyłam się wciąż wgłąb otwartej szafki. Jeden film przyciągnął moją uwagę, film, którego wcześniej nie zauważyłam. Nieznany dotąd tytuł, nieoglądany przeze mnie, film o psie... "Marley i ja". Tak z ciekawości włożyłam płytę do DVD. Po około dwóch godzinach ryczałam jak dziecko. A miałam nie płakać! Skarciłam się w duchu i ocierając ostatki łez z oczu wyłączyłam telewizor i poszłam na górę. Spojrzałam przez okno w sypialni.
- Nie wierzę... - szepnęłam. Podwórze oświetlone światłem latarni lśniło. Biały puch był wszędzie. A jutro weekend. Och jak miło! Przewidziana bitwa na śnieżki!

***********************************************************************************
Trochę wcześniej niż zapowiadałam ale chyba się nie obrazicie ;) Jestem po próbnym teście kompetencji. Padłam. W życiu się nie spodziewałam, że pytania będą tak... banalne! "Gdzie leży Mount Everest?" no błagam! Chyba oczywiste, że w Himalajach! Cały test to pytania tego typu... nie wytrzymuję. Po godzinie roześmiałam się na korytarzu. Pani popatrzyła się na mnie jak na idiotkę kiedy podskokami przemierzałam szkołę ;D Do końca listopada będzie jeszcze trzy rozdziały! Niestety ale pierwszy "tom" kiedyś trzeba skończyć :D Powiem szczerze po dzisiejszych nerwach o nic jestem wykończona... więc na razie, pa pa i  cześć...^^

1 komentarz:

  1. Cudowny rozdział i opis zimy, nawet ja nie potrafię czegoś takiego pisać. Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń