piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 32.

Impreza jak każda inna. Towarzystwo, muzyka, karty, alkohol. Marne "gwiazdy" w telewizji co chwilę przypominały, ile czasu zostało do północy i tym samym, do wyczekiwanego przez większość szampana. Gorzej z odliczaniem, bo niestety po takiej ilości piwa i wódki, którą znajomi zdążyli wchłonąć, miałam wątpliwości, czy znają kolejność liczb od dziesięciu, do zera.
- Nie wiem jak wy, ja powoli mam dość - powiedziałam, gdy Justyna podała mi któryś z rzędu kufel. Szczerze mówiąc, rachubę straciłam przy czwartym. Godziny mijały szybko, na tyle, że nawet nie zauważyliśmy, gdy na zegarku wybiła dwudziesta trzecia. Najdziwniejsze wydawało się to, że nikt nie poruszył jeszcze tematu zaręczyn, który ostatnio zdawał się przewodniczyć we wszystkich, niezręcznych dyskusjach. Najwyraźniej Justyna i Amy postanowiły dać mi chwilowy spokój i nie męczyć o sprawy, na które i tak nie miałam wpływu.
- A ta znowu zaczyna, Wera, co ty odwalasz, dopiero się zabawa zaczyna - mruknęła Aśka, zataczając się lekko przy wstawaniu z ziemi. Rzuciła kartami w stronę chłopców, po czym opadła na kanapę obok mnie. Położyła głowę na moim ramieniu i zamknęła oczy. Zerknęłam na nią z ukosa, unosząc pytająco brew. - Nie jestem zmęczona, po prostu masz zazdrosnego chłopaka, więc korzystam z okazji, kiedy nie patrzy - burknęła, najwyraźniej czując na sobie moje spojrzenie. Zmarszczyłam lekko czoło.
- Nie sądzę, żeby był o ciebie zazdrosny - prychnęłam, mrużąc delikatnie oczy. - Raczej wie, że nie gustuję w dziewczynach.
W reakcji na moją uwagę, blondynka wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, zginając się w pół i chwytając za brzuch. Poklepałam ją po plecach z uśmiechem na twarzy, sprawiając, że powaga pomału zastąpiła rozbawienie.
- I tak mam wrażenie, że po ślubie będzie zaborczy nawet, jeśli o mnie chodzi. W końcu wiesz, żona jest jedna. - Czyli wykrakałam. Dialog pod tytułem "Nie mam ochoty o tym rozmawiać", czas start.
- Czy ktoś coś wspominał o jakimś ślubie? - śmiechem próbowałam ukryć lekkie zażenowanie. Człowiek po alkoholu jest bardziej otwarty? Bujda. Bynajmniej, jeśli chodzi o mnie. Nieważne, czy miałam za sobą lampkę wina, czy też kilka butelek piwa. I tak odczuwałam ten cholerny dystans, który rodził się między mną, a rozmówcą, gdy tylko został poruszony temat, na który nie miałam ochoty.
- Jak to kto wspominał? Justyna, Tobiasz, Amy... - zaczęła wymieniać i gubiąc miejscami rachubę, o kim już mówiła, a o kim nie, w końcu wspomniała o każdym z obecnych w pomieszczeniu, zgrabnie pomijając mnie i Tymona. - Z dziewczynami już nawet obmyślałyśmy kiecki! Ty będziesz miała taką białą, do ziemi, rękawy będą z siateczki, a całość prosta, bez zbędnych falban i koronek. No i my, nie wiemy, które weźmiesz na druhny, więc...
- W Polsce nie ma czegoś takiego. Jak już to świadkowa, ale o czym my w ogóle gadamy - westchnęłam i już miałam zamiar wstać, gdy koleżanka znów uwiesiła mi się na ręce.
- No ale słuchaj. Stwierdziłyśmy, że wszystkie będziemy miały takie same sukienki, tylko w innych kolorach. Ja zarezerwowałam turkus, bo wyglądam w nim nieziemsko, Amy bordo, choć proponowałam łososia, którego w końcu wzięła Susan, Mary chce fiolet, a Gośka róż. Karolina się chyba wkurzy, że wzięłam jej niebieski, co nie? Ona jest taką impulsywną suką... - Aśka chyba wpadła w słowotok. Rozejrzałam się po pokoju, błagając wzrokiem o pomoc. Och, jak dobrze, że Tymon akurat się odwrócił. Wskazałam spojrzeniem na blondynkę, więc chłopak przerwał rozmowę z Tobiaszem i podszedł do nas.
- Mogę cię na chwilę pożyczyć? - zapytał, a ja automatycznie pokiwałam głową i chwyciłam wyciągniętą w moją stronę dłoń. Podniosłam się z miejsca, na co dziewczyna zareagowała cichym westchnieniem.
- My wam ślub planujemy, a ten już pannę młodą porywa. Jak na weselu się nie zjawicie, to wyślemy za wami przyzwoitkę - powiedziała, opadając na miejsce, które przed sekundą było zajęte przeze mnie. Ze spuszczonym wzrokiem, udałam się tam, gdzie zaprowadził mnie szatyn. Ku mojemu niezadowoleniu, doszliśmy zaledwie na drugi koniec pomieszczenia.
- Dziękuję - uniosłam lekko kąciki ust, patrząc na chłopaka wyczekująco.
- W ramach tego mógłbym zasugerować taniec, o ile jesteś skłonna się zgodzić - po raz kolejny wystawił rękę w moim kierunku. Wolny, czemu nie? Dłonie chłopaka momentalnie wylądowały na mojej talii, przyciągając mnie bliżej. Uśmiechnęłam się delikatnie, opierając głowę na jego ramieniu i poruszając się powoli w rytmie muzyki.
- Nikt poza nami nie tańczy, prawda? - zapytałam, zaplatając palce za szyją partnera.
- Wszyscy patrzą na nas, jakbyśmy byli jakimś dziwnym obiektem muzealnym - szepnął przy moim uchu, a ja zmrużyłam oczy. Sama myśl, że jestem w centrum uwagi w pewnym sensie mnie przerażała. Ciarki przeszły po moim ciele, gdy zdałam sobie sprawę, że jest w nas wlepione osiem par oczu. Tymon przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej, najwyraźniej starając się dodać mi otuchy. Musiałam przyznać, że mu wyszło. Zacisnęłam palce na jego koszuli, przestając zawracać sobie głowę obecnością wszystkich znajomych.
- Dużo jeszcze czasu do północy? - zapytałam, a w odpowiedzi poczułam, jak przecząco kręci głową.
- Tylko kilka minut, myślę, że jakoś dasz radę - prychnął, a na moją twarz mimowolnie z powrotem wpełznął uśmiech. Nie jestem w stanie określić, ile czasu minęło, ale wiem, że oderwałam się od szatyna dopiero, kiedy ktoś wcisnął mi do rąk butelkę szampana, mówiąc, że jako "organizatorce" należy mi się zaszczyt otwarcia butelki.
3...
2...
1...
- Szczęśliwego Nowego Roku! - chwilową ciszę nagle przeciął kilkuosobowy chór, a korek wystrzelił w powietrze. Ktoś podłożył pierwszy kieliszek, ratując dywan przed pianą. Rozlałam trunek po szklanych naczyniach, sobie zostawiając oczywiście ten, w którym napoju było najmniej.Wypiłam zawartość w kilku łykach, tuż po tym, jak wraz z innymi wznieśliśmy toast. Z uśmiechem rozejrzałam się po wszystkich. Poza Tymonem, Mary i Susan, każde z nich wyglądało na pijanych.
- Idę pod prysznic - stwierdziłam w końcu, gdy szampan się skończył, podobnie, jak cały mój entuzjazm do zabawy, która i tak, moim zdaniem, trwała już ewidentnie za długo.

***********************************************************************************
Jezu, nie miałam pomysłu XD Notka miała być wczoraj, ale do teoretycznie bezalkoholowego szampana dodali jakieś dziwne coś, przez co zachowywałam się jak upośledzona, zasnęłam o trzeciej, wstałam o dwunastej i nie wiedziałam, co się dzieje. Dopiero koleżanka uświadomiła mnie, że mam bardzo słabą głowę do oranżady, szczególnie tej truskawkowej. No, ale zabawa była... "Przednia". Wpieprzyłam tyle chłamu, że przytyłam więcej, niż przez całe święta, opiłam się podróbą Piccolo oraz coca-colą, zagrałam w Eurobusiness, Uno i na koniec przebrałam się w dresy, ratowałam mojego biednego psa, bo zeżarła idiotka bombkę i na koniec usiadłam zrezygnowana na krześle, na którym spoczywał talerz z niedojedzonym hamburgerem koleżanki. Dzień w chuj dziwny, zmęczona jestem do teraz i dodatkowo właśnie dostałam telefon, czy nie chcę jutro na narty jechać ;-; Wat, ja nie umiem jeździć D: A tak wracając, cieszy mnie tyle wszechobecnych zaproszeń (snap, howrse, gg...) oraz fakt, że, o matko, liczba obserwatorów podskoczyła do 48! :o Tego jeszcze nie było c: No i tak na koniec, udało się, ludzie. Jest pięknie, idealnie, cudownie. Na Bloggerze, w statystykach widnieje wspaniałe "grudzień 2014: 3500" ♥ Dziękuję niezmiernie :*
Jest zaznaczone "styczeń", bo jak widzicie po zegarku, była już pierwsza XD Aktualnie wszystko się pięknie naprawiło i widnieje napis"grudzień" :3


3 komentarze:

  1. O matko na narty *,* Musiałaś wspominać? Teraz znowu tak bardzo chcę jechać.
    No a rozdział też przedni, tak jak twoja zabawa. Śmiać mi się z Asi chce. Ten jej monolog o sukienkach.
    I w końcu nowy rok mamy. Gratuluję tylu wyświetleń. I dalszych takich sukcesów życzę.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. EJEJEJEJEJEJEJEJEJEJEJE, CZYLI SIĘ UDAŁO! ♥♥♥
    Teoretycznie, od dwóch godzin powinnam grzecznie kimać pod moją wspaniałą kołdrą z końmi w cudownej piżamce w serduszka i przerażającymi snami pod tą czupryną. Ale, cóż, telefonik w dłoni i wyraźny napis '100%' ratują wszystko :3
    Nienawidzę pisać wiadomości na telefonie, a co dopiero komentarzy, gdyż mój ukochany telefonik, nowiutki, nie ma nawet dwóch miesięcy, zaczyna bunt, który najpewniej skończy się łupnięciem nim o podłogę i narzekanie 'Ale tato, on sam o to prosił' Zawziętość w moim wykonaniu zdziała wszystko :p Wszyscy już planują wesele, podobnie do mnie. Wiesz, znam parę piosenek na pamięć i, pomimo tego, że w tym momencie brzmię jak chrzczony kot, choroba męczy pełną parą, będę śpiewać, pijana w trzy dupy xD
    Mój sylwester nie był lepszy - Jak się okazało, Dominika jest czarownicą, co zostało udowodnione w momencie, gdy otworzyła szafę na magnes, a ja zdradzam Julię z Lucyferem. Słowem, jedno picollo i jedna podróba potrafią dać lepszego kopa niż zwykły alkohol. Wspaniałomyślne wyjście na zamarznięty w kość balkon w samych sukienkach też nie można podsunąć pod listę najmądrzejszych pomysłów. Temu właśnie zawdzięczam dzisiejszą dysfunkcję :3
    Tak, wspaniale. Rozdział świetny. Tymek z Werą tańczyli samotnie, podobnie jak ja z Julką do 'Brać', nieokiełznanie hasałyśmy po pokoju, gdy Ruda z Domi odpowiadały na pytania na ask'u. A robienie Eyepet'a w ciula jest równie zabawne, jak ratowanie Belki, wiesz?
    Nie przedłużając, rozdział super, z niecierpliwością czekam na zaręczyny, które na pewno będą. Zobaczyć.
    Kocham całym serduchem! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu ich upijasz ;_;
    I znowu wspominasz o ślubie ;_;
    Chyba mam się spodziewać już na pewno zaręczyn, czo?
    Tyle mi do głowy przychodzi, więc nie będe gadać głupot dalej.

    OdpowiedzUsuń