wtorek, 22 października 2013

Rozdział 34.

Cisnęłam gazetę na kuchenny stół, nie mając ochoty na nią patrzeć. Tymon zostawił ją z rana na moim balkonie z karteczką "Pięknie wyszłaś", rzeczywiście, cudownie, szczególnie, że wybrali zdjęcie, kiedy włosy Karolinki przykleiły mi się do twarzy, a artykuł zaopatrzyli w nagłówek "Stajenna Rodzina". Wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić. Miałam ochotę wygarnąć jej w twarz co o niej myślę, nie szczędząc wszelkiego rodzaju synonimów do słowa "głupia". Powstrzymywał mnie jednak zdrowy rozsądek. W takich sytuacjach, jeżeli postąpiłam tak, jak chciałam, w większości obrywałam ja, niezależnie od tego, czy miałam uzasadnione powody czy nie.
- I jak tam nastrój? Pierwsza strona gazety, to jest coś! - powiedział Tymon, wchodząc do kuchni.
- Nie denerwuj mnie, dobrze ci radzę - warknęłam, sięgając do lodówki po coś na śniadanie.
- Czemu zawdzięczam twój jakże udany humor? - zapytał, biorąc dzbanek i nalewając herbatę do dwóch szklanek.
- Temu, że ten nagłówek, to najgłupszy pomysł osoby, której mam ochotę wydrapać oczy - stwierdziłam, gdy zrobiłam sobie kanapki i usiadłam przy stole, naprzeciw chłopaka. - Trzeba być idiotą, żeby powiedzieć do redaktorki "Jesteśmy jedną, stajenną rodziną!" - pisnęłam, naśladując jej głos i kręcąc głową.
- Spójrz na to inaczej, jesteście na pierwszej stronie -  spróbował mnie pocieszyć, kładąc przy okazji rękę, na moim ramieniu. Strząsnęłam ją, po czym znów zaczęłam swoje wywody, jaka to Karolinka jest głupia, jak to ja jej nie lubię i jak to dobrze mieć wsparcie.
Po około godzinie, bezustannej paplaniny, oboje skierowaliśmy się do stajni.Weszliśmy do siodlarni, wzięliśmy rzędy dla koni, po jednaj marchewce i udaliśmy się do boksów. Tymon jeździł już na Albatrosie, więc ja znów miałam na głowie dwa konie. Tylko czekać, aż Renes wyzdrowieje i już będą trzy, a znając życie, na pewno dostanie mi się jeszcze jakiś, możliwe, że nieprędko, ale na sto procent.
- Jedziemy w teren? - zapytał chłopak zza ścianki działowej.
- Miałam nadzieję, że potrenuję na Tabunie - odparłam smutno. Miałam ochotę jechać, ale musiałam z powrotem ogarnąć czułość ogiera na łydki, tępotę w pysku i szaleństwo przy palcacie. "I tak go nie używam", przypomniałam sobie, przez co na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Taa, trening przyda się i tobie i tej szkapie - usłyszałam za plecami. Kto to powiedział? Chyba oczywiste, że Karolina.
- No i co? Koniec z naszą stajenną rodziną? - udawałam zdziwioną, w czym miałam już  niezłą wprawę.
- Gdybyś nie zauważyła, jej nigdy nie było - wzruszyła ramionami, a ja zakryłam usta ręką.
- Nie gadaj! Serio? Nie domyśliłabym się - powiedziałam z przekąsem.
- Wracając do tego cherlaka, co ty chcesz z nim trenować? Powożenie? Jest za ciążki do skoków - stwierdziłam, a ja prychnęłam śmiechem.
- Nie rozśmieszaj mnie. Za ciężki? Ten koń latał metr sześćdziesiąc, twój ledwo pięćdziesiątkę przeskoczy - wysyczałam przez zęby.
- Doprawdy? Może zrobimy zawody, który poleci wyżej? - zaproponowała, krzyżując ręce na piersi.
- Bardzo chętnie, może w końcu zobaczymy, kto ma rację - przystałam na pomysł i już miałam iść do siodlarni po rzeczy, gdy ona chwyciła mnie za ramię.
- A zwycięzca bierze Tymona - szepnęła tak, abym usłyszała to tylko ja. Popatrzyłam na nią jak na debilkę, wyrwałam ramię z uścisku i odeszłam, pełna wątpliwości o to, co może kryć się za całą tą sytuacją.

*******************************************************************************************************
Bogu dzięki, że skończyłam. Miało być w niedzielę, ale mama stwierdziła, że za długo siedzę przed komputerem. Chciałam dokończyć wczoraj, nie, nie pozwala usiąść na stołku, no to zostało dzisiaj. Dziękuję, że mi się udało. Jak Wam się podoba? xd Pisane bez weny, na szybko, w dziesięć minut. Pobiłam swój rekord :D

7 komentarzy:

  1. Na wstępie rzucę, że nie skomentowałam poprzednich rozdziałów, bo nie miam czasu nic, a nic. Byłam w Bajce :) Sczeże mówiąc jestem trochę zawiedziona, bo miałam nadzieję na nieco wyższy poziom treningu, który opierał się głównie na wykonywaniu poleceń bez możliwości wysłuchania o swoich ewentualnych błędach, co mnie przybiło. Jako, że jestem osoba sarkastyczną i czasami nawet w pewnym sensie masochistyczną, to lubię jak mnie tak trener zgnoi - od razu biorę dupę w troki i do roboty :) Galop był porażką, kazano mi pędzić na łeb na szyję, ale może tylko l datego, że byłam tam raz? No nic pożyję zobaczę co tam jeszcze jest :)
    A to szmata xd Karolina mnie jakoś tak bawi, tak samo jak Joffrey z gry o tron. kolega wyprzedził mnie w czytaniu i teraz mi kurwiszon spojleruje o "odbękarceniu" Jona i zmartwychwstaniu lady Stark

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne , lecz szkoda, że to są już ostatnie rozdziały. Mam nadzieje, że będą jeszcze inne opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JAKIE OSTATNIE?! XD Ja jeszcze dwa sezony planuję, a nie! ;*

      Usuń
  3. Świetny *.* I zgadzam się, Karolina to wredna szmata, która nadaje się tylko i wyłącznie do zastosowania tego przedmiotu. Ale nie ma się co martwić. Wera prędzej czy później będzie z Tymonem.

    OdpowiedzUsuń
  4. o boże, o boże, o boże, o boże Padłam i nie wstaje.
    Ale to też wynik tego że jestem prze-happy po wczorajszym meczu oczywiście ^^
    BOŻE NIENAWIDZE KAROLINY ZABIJĄ JĄ PLS
    I właź na gg bo nie chce mi sie komentować :<

    OdpowiedzUsuń
  5. Wera nie może jej raz a dobrze wypiep**yć Karoliny z tej stajni? Ścierka nie liczy się z dobrem koni, olewa wszystkich i jeszcze na każdym kroku podrzuca świnię Weronice, która jest współwłaścicielką i ma prawo decydować, kto jest w stajni :p
    Jedyne, co mnie razi w tym rozdziale, to jego długość -,-
    Al3 jak na 10 minut to i tak nieźle ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta Karolina to jakiś paszczur i świnia. Jak ona mogła zaproponować zawody, w których wygraną jest Tymon?! I nawet gdyby ona wygrała, to Tymon i tak jej nie lubi i woli Weronikę ;)

    OdpowiedzUsuń