poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 31.

Obudziłam się rano na kanapie. Byłam przykryta kocem i oparta o ramię Tymona. Fajną sobie poduszkę znalazłam, nie ma co. Zerwałam się na równe nogi, widząc, że jest po dziesiątej. Uderzyłam chłopaka poduszką, aby on również wstał.
- Co jest? - zapytał, nawet nie otwierając oczu.
- Raczej która, jedenasta się zbliża - powiedziałam, a on podniósł głowę i rozejrzał się po pokoju.
- Inne pytanie, co ja tu robię?
- Żebym ja to wiedziała. Chyba zasnąłeś na Czasie Wojny - stwierdziłam, przecierając twarz.
- Tak, to by wiele wyjaśniało - westchnął, po czym podniósł się z kanapy. - Trzeba iść do stajni.
- Taa, pasowałoby, zaraz przyjdę, tylko się ogarnę - odparłam i pobiegłam na górę.
- Pośpiesz się! - krzyknął za mną, kiedy weszłam do łazienki. Prędko się umyłam, przebrałam, zjadłam coś na szybko i wybiegłam na jesienne powietrze. Wszystkie konie łącznie z Melodią były na pastwiskach, więc musiałam ją odłowić. Poszłam do siodlarni po kantar i uwiąz, po czym wróciłam po klacz. Szybko przecisnęłam się między innymi końmi, aby znaleźć się na tyle blisko mojego, by zwabić ją marchewką. Z doświadczenia wiedziałam, że wcale nie miała ochoty opuszczać łąki. Zacmokałam na nią dwukrotnie, a gdy w końcu przyszła, sprawnie przełożyłam postronek przez szyję, a na łeb wsunęłam ogłowie.
- Grzeczna kobyłka, chodź, idziemy pojeździć - szepnęłam i pociągnęłam lekko za linę, aby namówić ją do ruchu. Przywiązałam ją przed stajnią, a sama skierowałam się do stajni po sprzęt do czyszczenia. Pobieżnie ją wyszczotkowałam, wyskrobałam kopyta. Jako, że nie chciałam znów z nią trenować, skoczyłam tylko po drugi uwiąz, przypięłam go z drugiej strony kantara, przerzuciłam nad szyją i wskoczyłam na oklep. Z grzbietu otworzyłam bramę na wybieg, zamknęłam ją z powrotem i zaczęłam rozprężanie. Po kilku ósemkach, woltach, przekątnych i innych ćwiczeniach, przeszłam do galopu. Parę okrążeń, zmian kierunku, jazda między beczkami i do stępa. Już miałam kończyć, gdy zza stajni wybiegł pies. Mój kochany Rikuś przeszył podwórze i stanął przy wybiegu, szczekając. Melodia przez chwilę patrzyła na niego całkowicie spokojnie, jednak, gdy tylko, a przynajmniej tak mi się zdaje, zdała sobie sprawę, że stoi obok jakiegoś czworonożnego stworzenia, które nie jest koniem, puściła się dzikim galopem po ujeżdżalni. Przeskoczyła ze mną przez małą stacjonatę, która została jeszcze po skokach Michaliny na Flock'u, po czym zaczęła strzelać całe serie baranków. Przez pierwsze trzy zdołałam się jakoś utrzymać, ale potem straciłam równowagę i przeleciałam przez jej szyję. Klacz w ostatniej chwili skręciła, na szczęście unikając stratowania mnie. Siedziałam sobie na ziemi, patrząc, jak kobyła szaleje, zrobiła kilka okrążeń, a ja nagle poczułam, że ktoś pociągnął mnie za rękę i znalazłam się za ogrodzeniem.
- Taka zasada - koń galopuje obok ciebie, to się odsuń! - krzyknął Tymon, który najwyraźniej wyciągnął mnie na siłę z wybiegu.
- Mądre słowa, zapamiętam.
- O ile najpierw jakiś cię nie stratuje! - wydarł się, siadając obok mnie i dysząc ciężko.
- Przestraszyła się Rika - usprawiedliwiłam wybryki klaczy, która nadal biegała jak nienormalna. - Chyba dostaje za dużo owsa - podsumowałam. - Wczoraj mnie zrzuciła, dzisiaj też...
- A może to przez twoje wątpliwe umiejętności jeździeckie? - usłyszałam za plecami. Oboje z Tymonem się odwróciliśmy i, tak jak się spodziewałam, stała za nami Karolinka, trzymając Hodita. - Od razu widać, że na nią potrzeba mocnej ręki i bat...
- To, że ty sobie jeździsz na Hodicie z dwoma batami dla szpanu, nie znaczy, że ja też muszę. Mam gdzieś ciebie i twoje wywody na temat mojego konia, bo gówno wiesz - stwierdziłam, wchodząc znów na ujeżdżalnie, aby złapać klacz. Stanęłam jej na drodze, chcąc zmusić ją do zatrzymania. Udało się. Chwyciłam za splecione kantary, które na szczęście nadal leżały na jej szyi, po czym wskoczyłam z powrotem na grzbiet, aby ją rozstępować. Po kilku minutach odprowadziłam ją do stajni w towarzystwie Tymona.
- Karolina mnie wkurza - warknęłam, zamykając zasuwę w drzwiach boksu.
- Nie ciebie jedną. Ona jest pusta niczym... Pustułka - powiedział i po chwili oboje się zaśmialiśmy.
- Pustułka, powiadasz? Jak w ogóle śmiesz obrażać te miłe ptaki? - oburzyłam się, na moment kryjąc rozbawienie.
- Pierwsze słowo jakie przyszło mi do głowy.
- Aha, więc ty zamiast pracować, to myślisz o takich pustułkach jak Karolina, co? Ładnie to tak się nie skupiać na robocie? - zapytałam, cały czas udając powagę.
- Jeżeli mam już o kimś myśleć, to na pewno nie o niej - uśmiechnął się, kręcąc lekko głową.
- Nie dziwię się, kto miałby ochotę myśleć o kimś jej pokroju?
- Każda potwora znajdzie swego amatora - powiedział, po czym stanął i się zamyślił. - Tak było, czy inaczej? - spytał, ale po chwili machnął lekceważąco ręką. - Nieważne, w każdym razie, miejmy nadzieję, że chociaż w jej przypadku to się sprawdzi i w końcu ktoś ją utemperuje.
- Serio w to wierzysz? Prędzej to ona rozwali swojego adoratora psychicznie. W końcu, pustułki potrafią działać na nerwy - stwierdziłam z uśmiechem. Nawet nie zauważyłam, kiedy wyszliśmy ze stajni, a Tymon podprowadził mnie pod dom. - Więc? Dzisiaj też coś oglądamy?
- Pewnie, ale pozwól, że tym razem ja wybiorę film - powiedział, pożegnaliśmy się i każde poszło w swoją stronę. Zrobiłam sobie herbatę, po czym poszłam do salonu, aby rozpalić w kominku.

*************************************************************************************************
Obiecałam, że będzie dzisiaj :D Jezu, nadal nie mogę wyjść z podziwu ile Was tu przybyło, morda mi się cały dzień cieszy C: Przepraszam, że rozdział jest taki... Nijaki, ale nie mam weny :/ Boże, do końca tylko... tylko... dziewięć rozdziałów O.O Ale te trzy miesiące szybko minęły... Proszę, niech natchnienia mi wystarczy na jeszcze siedem notek, a potem będzie epicki koniec! Błagam! Jezu, mam już kompletnie, co do zdania rozplanowany koniec. Zdziwicie się, naprawdę, trzy ostatnie rozdziały to będzie majstersztyk mojego wykonania :D Dobra, mam za sobą dzień w Mac'u, parku, przy skaczącym piesele (filmik wstawię kiedy indziej) i innych pierdołach, więc do usłyszenia :*

6 komentarzy:

  1. Pierwsza ;) A rozdział super. Fajny początek. I chcę więcej akcji Wera-Tymon. A co do Melodii to podsunęłaś mi pewną teorię. Karolina dosypuje owsa! Tak mi się przynajmniej wydaje. I ciekawa jestem strasznie tego spektakularnego ( przepraszam jeśli źle napisałam ale mam chwilowy zanik pamięci xd ) końca.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo fajny. A z Melodią, to nie wiem, co się dzieje, szaleje coś ostatnio;) Też jestem ciekawa tego epickiego końca ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pieseł hehe.
    Nie, nie jest nudne!
    Nie, nie uwierzę że nie miałaś weny.
    Nie, dlaczego nie jestem pierwsza :<
    Nie, to nie przez umiejętności Wery, tylko ścierkę do podłogi.
    Nie, dalej Cie nie ma na gg :<
    TAK czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudnie :> Dołączyłam do grona czytających nie dawno , ale już mi się podoba :) Czekam na następny rozdział :3 Świetnie piszesz .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. !, Co ja tu robię?", ,, A żebym to ja wiedziała". Zabawa była przednia xD

      Ale nie kończysz tego bloga mam nadzieję? Tylko sezon, a potem jeszcze będziesz pisać?

      Usuń