sobota, 19 października 2013

Rozdział 33.

Do końca dnia siedziałam w pokoju czytając książkę, kradnąc internet z pobliskiej leśniczówki i słuchając muzyki. Wszechogarniający deszcz i głupia szaruga nie pozwalały mi myśleć i mimowolnie mnie usypiały, więc zasnęłam dużo wcześniej niż chciałam...

Usiadłam na sofie włączając telewizor. Po chwili usłyszałam skrzypienie drzwi oraz szybkie kroki przez korytarz.
- Widziałaś go? - zapytała z entuzjazmem Gośka, której policzki biły czerwienią.
- Ale niby kogo?
- Tymona!
- Nie raz, a o co chodzi?
- No, on jest taki... typowy.
- Typowy? - powtórzyłam nie rozumiejąc.
- Nie zauważyłaś?
- Ale czego?! Mów po ludzku!
- No po prostu taki... typowy przystojniak...
Przewróciłam oczami i westchnęłam.
- To zauważyłam już dawno.
- Ciekawe, skoro jest tu od dzisiaj.
- Był za nim jeszcze ty tu przyjechałaś.
- Nie ważne, wydaje mi się, że jest wolny. - rozmarzyła się Gośka.
- Nie jest.
- Co?
- Jest zajęty. Ma dziewczynę prosto mówiąc.
- No akurat, w takim razie kto to? Bo nie powiesz mi chyba, że ta Aśka. - powiedziała chytrym tonem

"Chwila! Skoro Gośka z nim nie chodziła, to kto?!", pierwsza myśl, jaka wpadła mi do głowy, poobijała mózg i gdzieś poszła, zostawiając w czaszce kompletne spustoszenie. Jeszcze kilka dni temu byłam przekonana, że Tymon był jej chłopakiem, a teraz... Gówno wiem. No i po co się wysilać i próbować odgadnąć, co i kiedy się działo, skoro sny nie przypominają dat?! Ech, nieważne, w końcu zegarek wskazywał siódmą, deszcz lał jak z cebra, a trzeba było iść do stajni. Gdy tylko spróbowałam wstać, stwierdziłam, że nic z tego. W kolanie pulsował ból, noga była ścierpnięta, a na dodatek przez noc kontuzja przeniosła się również na kostkę. Widocznie niektóre rodzaje nadwyrężenia, uderzenia, czy też innego skaleczenia, mogą się ukrywać przez kilka godzin. W sumie, wcale nie byłam zdziwiona, chyba Karolinka w podcinaniu nóg miała niezłą wprawę. W każdym razie, noga była spuchnięta i obolała, więc pokuśtykałam na dół, wyciągnęłam z zamrażarki lód i gdy usiadłam na sofie, położyłam kończynę na stole, po czym całą nim obłożyłam. Przez całe moje ciało przeszedł zimny dreszcz, więc zarzuciłam na plecy koc, szczelnie się nim owinęłam, wzięłam pilota i zaczęłam "skakać" po kanałach. Zatrzymałam się po kilku minutach, widząc urywek tytułu.
- Czyżbym widziała "Igrzyska Śmierci"? - szepnęłam do samej siebie i wróciłam kilka programów w tył. Wzrok mnie nie mylił, widziałam słynną broszkę z kosogłosem, ale była to tylko zapowiedź drugiej części. "W kinach od 22 listopada... Trzeba będzie iść", pomyślałam i już miałam wyłączać telewizor, kiedy ku mojej radości na ekranie pojawił się "Mustang z Dzikiej Doliny". Podkuliłam zdrową nogę i wpatrzyłam się w bajkę. Przypominanie dzieciństwa, krok drugi, zaraz po "Królu Lwie", to był mój ulubiony film.

Półtora godziny później bajka dobiegła końca, a ja znów nie miałam co robić. Cudownie. Lód zdążył się roztopić, więc teraz na mojej ponownie zdrętwiałej nodze leżały worki z zimną wodą. Westchnęłam ciężko, kończyna była już w lepszym stanie, przez co postanowiłam powłóczyć się do stajni, chociaż na chwilę. Przebrałam się, zarzuciłam kurtkę, wsunęłam buty i wyszłam na zewnątrz. Deszcz, deszcz, deszcz. Dlaczego? Czy nie może świecić słońce? Nie może być ciepło? Nie. Musi padać! Powlokłam się przez podwórze, a potem korytarzem do siodlarni.
- Hej - powiedziałam niemrawo, wchodząc do pomieszczenia.
- Witaj, coś późno się przychodzi - odparła Karolinka z uśmiechem, co od razu wydało mi się podejrzane.
- Byłabym wcześniej, gdyby ktoś wczoraj nie podciął mi nóg - stwierdziłam, mierząc ją wzrokiem.
- Taki mały wypadek przy pracy, ale teraz, pozwól, że przedstawię ci Anetę. Przyjechała z redakcji, miejscowej gazety, chcą zrobić reportaż o naszej stajni - świergotała przymilnym głosem.
- Rozumiem, ale niestety, ja z zbyt dobrej formie nie jestem.
- Nie szkodzi, to tylko parę zdjęć - powiedziała kobieta, wstając z fotela. - Ty pewnie jesteś Weronika, Tymon mi o tobie mówił. Aneta  - podała mi rękę, więc ją uścisnęłam.
- Tak, to ja, a że tak zapytam, o jakie zdjęcia chodzi? - zapytałam, a redaktorka zarzuciła rudymi włosami.
- Chcemy po prostu napisać kilka zdań o stajni, rozreklamować jazdę konną, jako dobry sport.
- Niestety, nie prowadzimy szkółki - odparłam bez wyrazu.
- To się może zmienić - wtrąciła Karolina.
- Nie, nie może. Tu szkółki nigdy nie było i nie będzie, koniec, kropka.
- Niech ci będzie, ale w okolicy jest pełno stadnin, gdzie ludzie mogą rozwijać swoją pasję - "Więc dlaczego ty wybrałaś właśnie tą?!", pomyślałam z goryczą.
- Nieważne, chodźmy na te zdjęcia - rozkazała jedna z nich, nawet nie byłam pewna która i pociągnęły mnie za sobą. Ledwo co dotarłam na miejsce, noga utrudniała mi chodzenie, a co dopiero mówić o biegu, do którego mnie zmusiły. Zatargały mnie na tył stajni. Drzwi były otworzone, przez co wiatr smagał mnie po twarzy, a konie pochowały się w odległych kątach boksów.
- Ustawcie się - powiedział fotograf, stając za aparatem. - Potraktujcie się jak siostry.
- My jesteśmy jedną, stajenną rodziną! - krzyknęła Karolina, po czym mnie przytuliła. Wiatr zrobił swoje, więc musiałam zdmuchiwać jej turkusowe włosy z twarzy.
- Tylko kilka zdjęć, nie chcemy przemęczać koni - dodałam, wyjmując z ust jej kłaki. - Odsuń się trochę ode mnie. Naruszasz moją strefę osobistą.
- Dobry żart - zaśmiała się i znów przytuliła się do mojej kurtki.
- Koniec - zawyrokował fotograf po kilka zdjęciach, więc od razu odeszłam w swoją stronę. "Zobaczymy jutro", pomyślałam. "Ciekawe czy ciągle będziemy stajenną rodziną"

*******************************************************************************************************
Jezu, ale dupa xd W ogóle mi się nie podoba, ale nieważne ;p Anonimowa komentatorko, ja bardzo chętnie poczytam wszystkie opowiadania... Znam chyba z 12, więc trochę tego jest xd I TO NIE BĘDZIE DLA CIEBIE ŻADEN ZASZCZYT! XD Jak już to dla mnie ;) Ever, bardzo fajne opowiadanie, ale błagam (tutaj nie tylko do Ciebie) ja mam Wasze blogi w obserwowanych, więc pisanie osobnego komentarza "U mnie nowa notka", tak naprawdę nic nie zmieni xd W każdym razie, dzisiaj byłam na koniach, wczoraj przez godzinę siedziałyśmy z koleżankami przed kantorkiem w-fistów, bo panu kochanemu się nas na salę nie chciało zaprowadzić, więc poprawiałyśmy sobie krążenie w nogach lejąc się po udach nawzajem ile wlezie xd Kocham, kocham ♥ Do tego trzeci raz z rzędu nie było biologii, mamy bekę z jednego zdjęcia, tak właściwie dwóch, kocham moje profilowe na fb ;-; No, to by było na tyle, do widzenia :D

7 komentarzy:

  1. Mnie się bardzo podoba <3 Co ta Karolina taka przymilna? Ciekawe, czy chodziło tylko o zdjęcie, czy ma jeszcze jakiś interes xD
    Sny się ciągną dalej, może niedługo Wera pozna prawdę :D
    Czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo fajny ;) Ten sen nie mógł potrwać trochę dłużej wtedy Wera dowiedziałaby się, że była z Tymonem (jeśli dobrze pamiętam).

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze jedno zdanie z tego snu by się przydało ^^. Rozdział świetny. Skromny ale ciekawy. Aha no i AAAAA IGRZYSKA ŚMIERCI!!! Muszę się wybrać. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle świetnie. Przeczytałam całego bloga i chciałabym pisać jak ty :D
    Założyłam bloga i zapraszam - http://nimfalovekonie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj tu znowu Anonimka :) I tak po 1. i ostatnie : To będzie wielki zaszczyt :3 I ty zawsze piszesz z sensem :) Twoje opowiadanie jest humorystyczne i nigdy nie odchodzisz od tematu ; ) To mnie właśnie zadziwia :) I powinnaś wydać z tego książkę ^^ Liczę, że dziś ukarze się następna część (byleby była długa ^^) : )
    Anonimka : 3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie komentowałam wcześniej bo zobaczyłam 7 komentarzy i mi sie odechciało SPIEPRZAJ :<<<<<<<<
    Jest super, już sie nie moge doczekać sama wiesz czego, ale jeszcze będę czekać, ehh ^^
    Czekam na następnyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy cnieee
    GDYBY NIE JA TO BYŚ NIE ZNAŁA IGRZYSK BRZOSKWINIO :*********

    OdpowiedzUsuń