środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 33.

Wyszłam z domu, aby przeprowadzić poranną sesję z Tabunem. Po porażce z ubiegłego dnia chciałam nadrobić brak formy. Szybko wyczyściłam i osiodłałam konia, po czym wjechałam do lasu. Dotarcie na polanę zajęło mi tylko chwilę.
- Dobra koniu, słuchaj - zaczęłam zatrzymując się - wiem, że potrafisz skakać. Mamy tu taki mały, prosty tor przeszkód. Ja cię naprowadzę, a ty je po prostu przeskoczysz. Co ty na to? - zapytałam, a Tabun skręcił szyję i skubnął strzemię. Uśmiechnęłam się pod nosem. Najechałam galopem na powalony konar. Ogier przeskoczył bez najmniejszego problemu. Poklepałam go lekko i nakierowałam na stos kijów, przy którym nadal zalegały porozrzucane wczoraj gałęzie. Wykonałam pół siad, a tabun bez najmniejszego problemu przeleciał nad przeszkodą z dużym zapasem. Stwierdziłam, że strumyk zostawię na koniec, więc powtórzyłam trzy razy cały dwuczłonowy tor i dopiero wtedy skierowałam konia w stronę rzeczki.

***
Amy prychnęła radośnie, gdy tylko wjechałam na podwórze. Usiadła na leżaku i zwijała się śmiechu, a ja tym czasem zsiadłam z konia i go rozsiodłałam.
- Co ci się stało? - zapytała, kiedy do niej podeszłam.
- Chciałam przeskoczyć przez strumyk, ale wiewiórka spadła z drzewa, Tabun się przestraszył, stanął jak wryty, a ja spadłam wprost do wody z mułem - opisałam dokładnie sytuację, po czym opadłam na trawę.
- Czekaj chwilę - powiedziała i pobiegła do garażu.
- Nie! - krzyknęłam, gdy podłączała węża ogrodowego do kurka z wodą.
- Tak! - zawołała i nawet się nie spostrzegłam, a już byłam cała mokra, jeszcze bardziej niż po kąpieli w strumyku.
- Zabiję!
Pobiegłam za nią, łapiąc przy okazji upuszczony szlauf.
- Amy! No wychodź, nie chowaj się, nie masz się czego bać! Nie licząc wypatroszenia żywcem!
Wyskoczyłam z wężem zza rogu. Nie natrafiłam jednak na nastolatkę, to znacz nie na tą co chciałam. Ku mojemu przerażeniu, nie oblałam Amy, a Monic. Dziewczyna popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- A to za co?! - zapytała piskliwym głosem, a ja po prostu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
- Wy-wybacz, myślałam, że to kto inny.
- Rozumiem, że na każdego czaisz się z wodą?
- Nie tylko na taką jedną...
- Tą, która właśnie stoi za tobą z wiadrem? - przerwała mi nagle z lisim uśmieszkiem na twarzy. Nie zdążyłam się nawet odwrócić. Na moją głowę za jednym razem trafiły całe dwa litry zimnej wody.
- To było najgłupszym pomysłem z twojej strony - zwróciłam się do Amy.
- Niby czemu?
Nie odpowiedziałam, po prostu skierowałam strumień ze szlaufa wprost na nią. Zaczęła krzyczeć przez śmiech, starając się wyrwać mi węża po omacku. Po chwili nasza zabawa została przerwana przez nagły brak wody. Obie spojrzałyśmy w kierunku kranu.
- Głośniej nie możecie? - zapytał Tymek, po czym wszedł do domu.
- Co mu się dzieje?
- Martwi się, bo wyjeżdżasz - stwierdziła niedbale.
- Niby czemu?
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na idiotkę.
- No nie wiem, powodów może być dużo. Możliwe, że cierpi na samotność, nie ma przyjaciół, rodziny, boi się samolotów albo... o! Już wiem! Się zakochał - westchnęła siadając. Zrobiłam wielkie oczy.
- Ale, że niby ja? Chyba sobie żartujesz.
- Nie, nie żartuję - odparła ze śmiertelnie poważną miną.
- Cóż... no to chyba trzeba to wyjaśnić.
- W takim razie, zrób to.
- Nie, ty to zrób.
- Ja? A co ja mam mu niby powiedzieć? "Tymek, Wera kazała przekazać, że nie jesteś w jej guście"?
- Może nie w ten sposób.
- Wytłumacz mi proszę, o co ci chodzi, dlaczego nie powiesz mu tego w twarz?
- No, jest taki jeden mały szkopuł, a mianowicie, mi się podoba ktoś inny - odparłam, zastanawiając się, dlaczego właściwie mówię, to jej, a nie jemu. Moje przemyślenia nie trwały jednak zbyt długo. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że słyszę tętent kopyt. Odwróciłam się i zobaczyłam znikający za drzewami siwy ogon. - Słyszał to?
- Nie, no co ty, był w stajni. Nie wiem tylko czemu pojechał sam. Jedziemy?
- Nie. Dajmy mu czas na przemyślenia - zaśmiałam się nieco sztywno, tylko po to, aby rozluźnić atmosferę.

********************************************************************************************************
Jezu, ale dupa. Ten rozdział mnie pogrąża. Nie podoba mi się w żadnym calu. Mam nadzieję, że da się to jakoś czytać, bo ja nie potrafię. No, ale słowa dotrzymałam! Notka jest dzisiaj. Byle jaka, ale jest. W sumie nie chce mi się nic pisać, pogoda jest beznadziejna. Jedyny plus dzisiejszego dnia - kupiłam sobie dwie książki. Pierwsza - trzecia część serii Jinny z Finmory "Letnia przygoda", zaznaczę od razu, że o koniach. Druga - jakże dawno przeczytana siedemnasta część Heartlandu "Czas nadziei", uzupełniam całą, dwudziestotomową kolekcję :D No nic, idę czytać, pa pa...^^

PS Ja pierdzielę, oczy mnie bolą od tego teledysku "Sewen nejszon armi"

2 komentarze:

  1. Skromność, Koniowata? To jest jeden z lepszych rozdziałów na tym blogu, a wszystkie są świetne :D
    Ale się uśmiałam przy tej bitwie na wodę. Cały czas się uśmiecham do tableta xD
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń