niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 28.

Gdy tylko wjechałam na podwórze, moim oczom ukazała się czwórka przyjaciół, którzy śmiali się w głos siedząc w altanie. "Widzę, że bardzo przejmują się tym co się ze mną dzieje" pomyślałam.
- Wera! - krzyknął Will na mój widok. Podbiegli do mnie na raz, przez co koń zrobił kilka kroków w tył. - Nie oddała ci go?
- Przecież to jest Tabun, ślepoto!
Tymek spojrzał na nogi ogiera.
- Skarpeta na lewej przedniej. Tak, to on - zawyrokował odwracając się do reszty.
- Po prostu ci go dała? - zdziwiła się Amy.
- Nie, no co ty! Tabunek stanął dęba, ona zleciała, to ja wsiadłam, przeskoczyłam ogrodzenie i ta dam - odparłam, jakby była to rzecz najnormalniejsza w świecie.
- Wypuścili cię?
- A kto mnie miał zatrzymać? Leżąca piętnastolatka i jej tatuś? No błagam!
- Żadnej ochrony, nic?
- Nic - powiedziałam, zsiadłam z konia i odprowadziłam go pod wiatę.
- A co z tamtym koniem? - zapytała Aśka.
- Oddałam.
- Bezduszne stworzenie - stwierdziła, patrząc na mnie spode łba. - Zostawić biednego konia z tym czymś.
Po jej słowach naszły mnie wyrzuty sumienia. Jak ja mogłam zostawić tam Flocka?! "Przecież ta cała Caroline zabije go batem!"
-Wera? - Amy trąciła moje ramie. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że stoję jak idiotka na środku podwórka z siodłem w ręce, a wszyscy się na mnie gapią.
- Robimy jutro nalot na stadninę "Ten wishes" - oświadczyłam nagle. Will podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu.
- Nie obraź się, ale... chyba cię coś boli - powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na coś obrzydliwego i strąciłam jego dłoń.
- Śmiem wątpić. Czuję się całkowicie zdrowa zarówno fizycznie jak i psychicznie. Jedziemy w nocy po Flock'a - odparłam twardym tonem.
- Po kogo? - spytała Aśka, nie rozumiejąc o jakim koniu mówię.
- Po Flock'a. Stwierdziłam, że to do niego pasuje.
- Aha, czyli mamy dwóch Tabunów, jednego po polsku, drugiego po angielsku, tak?
- Dokładnie. I dlatego Tabuna po angielsku trzeba wydostać z rąk tej hetery.

***
Obudziłam wszystkich równo o północy chodząc po domu i drąc się na cały głos "Wstawać lenie! Jedziemy odzyskać jednego z naszych!" Gdy wszyscy ustawili się na dole zarządziłam czyszczenie koni i wyjazd w teren.
- Jeżeli będziecie się tak ślamazarzyć, to nie dojedziemy tam za ruski rok! - krzyknęłam zdenerwowana ich powolnym wykonywaniem każdej czynności. po tych słowach wreszcie się sprężyli i mogliśmy ruszać.
- I galop! - zakomenderowałam w środku lasu, chcąc przyspieszyć akcję.Jednak towarzysze znieważyli mój rozkaz i cały czas kłusowali. Po chwili za drzewami coś się poruszyło. Wszyscy stanęliśmy jak wryci.
- O matko! Znowu wilki! - szepnęła Amy, która najlepiej znała ten las.
- Może to was zmobilizuje. Galop! - krzyknęłam nie myśląc już nawet o Flocku, a o własnym życiu! Galopowaliśmy przed siebie, nie zważając na przerzedzający się las. Ważne było to czy uda nam się uciec przed bestią. Ku naszemu przerażeniu dotarliśmy do polany, z której nie było widać dalszej ścieżki.
- Przyjaciele... - zaczęłam - miło było was poznać.
Wszyscy patrzyliśmy w jeden punkt, czekając co wybiegnie zza krzaków.
- Flock! - zawołałam, widząc ogiera, wbiegającego właśnie przed nas. Zeskoczyłam z grzbietu Tabuna, podeszłam do jego angielskiego odpowiednika i założyłam mu kantar. Reszta nadal w osłupieniu patrzyła na to, co właśnie widzieli.
- Amy, czy wilki zawsze są wielkości konia? - zapytałam sarkastycznie.
- Zazwyczaj większe - zażartowała, choć jej głos brzmiał śmiertelnie poważnie. Wskoczyłam z powrotem na siodło i trzymając w jednej ręce uwiąz ruszyłam do przodu, prowadząc za sobą cały konwój.

********************************************************************************************************
No, a miała być niespodzianka :c Spirit, zabraniam Ci przewidywać xd Ejj no, ja chcę na konie, a to dopiero za dwa tygodnie ;c Ja pierdzielę, obóz za 25 dni, koniec roku za 7... WAKACJE!!! Poproszę razy dwa ;3 Poza tym, arcyciekawe jest to, że Szałwia miała komentować od zeszłego tygodnia i... na obietnicach się skończyło -,- No nic, nie rozpisuję się, bo film idę oglądać...^^

3 komentarze:

  1. Ha, wiedziałam że tak będzie. Jaki ze mnie geniusz, no ja nie wierzę. Dobrze postaram się nie przewidywać przyszłości :P
    As usual rozdział świenty!! Więc tylko czekać na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ze mnie przymuł. xd Czytam wszystko i nie znajduję czasu na komenty,ALE! mam zamiar to zrekompensować! :D Czekam na kolejną notkę, jestem ciekawa co będzie z Flock'iem. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka świetna i podoba mi się zakończenie. A tak w ogóle, jak można wziąć konia za wilka? ;P

    Odpowiem tu na Twój komentarz:
    Po pierwsze- ciekawe, które zakończenie bardziej zaskoczy ;)
    Po drugie- wiesz co, ten sezon skończę już sama. Obmyśliłam epilog słowo w słowo. Ale spróbuję ją zmobilizować w drugim sezonie. Będą wakacje, po obozie, ciekawe jakie wymówki by znalazła. ;)

    Ale nie wiem, co będzie z blogiem. Po dzisiejszym dniu nie mogę patrzeć na konie. Zmieniłam sobie nawet tapetę w telefonie, ta na komputerze na razie może być. A sztyblety stojące w przedpokoju schowałam do szafy.
    W stajni wydarzyło się coś bardzo strasznego i... walę prosto z mostu: muszę przenieść się do innej stadniny. Tej już nie będzie. Konie pewnie sprzedadzą, poza Bajką, która skończy podobnie jak Broszka na KSK (tyle, że z mniejszym szczęściem). Może szczegółowo powiem Wam o tym na blogu, ale muszę zapytać o to Natiszkę. A to musi zaczekać, bo jak powiedziałam jej to, co wiem, zamurowało ją i nie chcę od razu pytać o bloga. Hmm... ale się rozpisałam. Więc podsumowanie: moja kariera jeździecka staje pod wielkim ,,?", ukochanej stajni nie ma... ukochanych koni też... A ja nie mogę patrze na konie, ani nawet o nich myśleć! :'(
    Ale notki postaram się pisać.

    OdpowiedzUsuń