środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 26.

Burza zdawała się nie mieć końca. Pioruny strzelały na wszystkie strony, co chwilę słychać było grzmoty, a niebo stało się całkowicie czarne. Zaświeciłam zewnętrzne światło, wystawiłam głowę przez okno i gwizdnęłam przeciągle. Odczekałam kilkanaście sekund, jednak nic się nie stało. Gwizdnęłam jeszcze raz, zwykle, po tym czasie Tabun był już dawno przy mnie, tym razem nawet się nie pokazał. Zaniepokojona zbiegłam na dół, wzięłam parasolkę i weszłam wprost w okropną nawałnicę. Nie doszłam nawet do wiaty, bo zauważyłam, że, ku mojej uldze, Tabun stoi pod wiatr z ugięta tylną nogą, najwyraźniej śpiąc. "Pewnie nie słyszał przez ten wiatr" pomyślałam i zawróciłam do domu. Zamknęłam za sobą drzwi, a przede mną ukazała się nagle, nie wiadomo skąd, Amy.
- Czy ty oszalałaś?! - krzyknęła na wstępie.
- Musiałam sprawdzić co z Tabunem - odparłam, odkładając parasol.
- Przecież to mustang! Myślisz, że nie poradziłby sobie z mżawką?
- Jeżeli ty to nazywasz mżawką, to ciekawa jestem jak określiłabyś tornado - powiedziałam, odsłaniając zasłonę i wskazując na podwórze.
- Przepraszam - westchnęła i usiadła przy stole. - Po prostu ja już nie wytrzymuję.
- Och. Ty mój nieszczęśliwy zakochańcu. Tylko nie płacz histeryczko, bo drugi raz już nie wytrzymam.
- Dzięki za pocieszenie! - oburzyła się, a ja prychnęłam śmiechem. - No jasne! Jeszcze się śmiej! Idź lepiej do Tymka.
- Niby czemu mam iść do Tymka? - spytałam podejrzliwie, nie wiedząc o co jej chodzi. - Czy ty coś sugerujesz?
- Nic. Nieważne.
- No ważne, ważne! O co chodzi?
- Mówię, że o nic, jestem wkurzona i tyle.
- To akurat zdążyłam zauważyć - wymruczałam pod nosem. - Nie łatwiej było by porozmawiać z Will'em?
- No jasne! Że też o tym nie pomyślałam! Od razu do niego pójdę i powiem "cześć, podobasz mi się, zerwij z Joni." Przecież to takie oczywiste!
- Co jest takie oczywiste? - zapytał ktoś ze schodów. Odwróciłyśmy się nagle i zobaczyłyśmy właśnie Will'a.
- A nic, nic... powiedz... długo tu stoisz? - spytałam, niby od tak.
- Dopiero zszedłem. Przeszkodziłem wam w czymś?
- Nie, tylko rozmawiałyśmy... Amy, może lepiej przenieśmy się na górę, co?
Dziewczyna od niechcenia wstała z miejsca, przeszła przez kuchnię, rzucając Will'owi ponure spojrzenie, po czym wbiegła po schodach. Poszłam za nią, słysząc jeszcze krótkie "co się z nią dzisiaj dzieje?"

***
Razem ze znajomymi wyszliśmy po konie. Tabun stał na podwórzu skubiąc leniwie trawę, a wierzchowce innych odwiezione zostały do stajni. Po wyszczotkowaniu sierści zabrałam się za kopyta. Gdy tylko zaczęłam spotkałam się z natychmiastowym oporem.
- Hej! - zawołałam. - Co ty wyprawiasz?
Jeszcze raz podniosłam nogę i tak jeszcze przez trzy próby. W końcu się z tym uporałam. Zostały tylko trzy...
Odłożyłam zmęczona kopystkę i oparłam się o murek.
- Wyładniałeś przez noc - powiedziałam cicho, głaszcząc go po czole. Ku mojemu zdziwieniu, koń kłapnął zębami, wyraźnie chcąc mnie ugryźć. - I wyjątkowo zdziczałeś - dodałam marszcząc czoło. Po chwili pojawiła się reszta towarzyszy z końmi, więc i ja osiodłałam ogiera. Usiadłam w siodle, skróciłam wodze i ruszyłam jak zawsze prowadząc zastęp. Jechaliśmy przez nadal wilgotny las, aż do naszej ulubionej polany.
- Znowu wyścigi? - zapytałam z nadzieją.
- Jasne, o ile znów nie spotkamy cudownych zwiedzających - odparł z ironią Tymek.
Tak jak ostatnio ustawiliśmy się w jednej linii, aby po chwili zerwać się z galop. Nawet nie wiedziałam co się stało, jednak już po metrze mój tyłek dotknął ziemi.
- Co się dzisiaj dzieje z tym koniem?! - krzyknęłam nagle. Przecież jeszcze mnie nie zrzucił, więc dlaczego nagle coś go naszło?!
- Wera... - zaczął Tymek uważnie wpatrując się w mojego konia. - Mi się tylko zdaje, czy wczoraj Tabun miał skarpetkę na lewej przedniej?

****************************************************************************************************
Uuu jestem okrutna i kończę w takim momencie :D Nie chce mi się wysilać na nie wiadomo jak długi dopisek, więc powiem tyle: dzień był zajebisty, Stasiu oficjalnie zaginął, a ja się cieszę z życia, dobranoc!...^^

6 komentarzy:

  1. W takim momencie kończyć : O

    Jesteś okropna :C

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta mała gnida, zwana również Caroline podmieniła Tabuna i to w taką pogodę. Niech ta tępa dzida lepiej go odda, bo nadzieje ją na wykałaczkę i łyżką wydłubię oczy. Jak ona śmie! Tuż to hańba!
    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie?! Chociaż ja już przy ,,wyładniałeś przez noc" domyśliłam się, że coś jest nie tak.
    Stary numer z podmienieniem konia. Że też Wera się na to nabrała. Powinna była lepiej go pilnować, szczególnie jeśli wiedziała, że Caroline pewnie łatwo nie ustąpi ;P
    To ja czekam na next. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O JA PIERDOLE WIEDZIAŁAM ŻE COŚ SIĘ BĘDZIE DZIAŁO Z TABUNEM, WIEDZIAŁAM! Ach ta moja moc telepatii hshshs. Jezus maria, od razu wiedziałam że coś z tym koniem zrobili jak tylko nie dawał się do siebie zbliżyć. Niech zgadnę to zapewne sprawka Caroline, bo Gośka została w Polsce, czyż nie? Rozdział zajebisty, ahahahaha idź do Tymka, padłam xd Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę że ludzie mocno się ekscytują twoim blogiem. Szczerze na raz przeczytałam ze 13 odcinków. Nie mogłam się powstrzymać. Masz talent!!! Będę tu często wchodzić!

    OdpowiedzUsuń
  6. O ja pierdziele, ja pierdziela, jak możesz przerywać w takim momencie? Chyba jeden z najlepszych rozdziałów. Ale wiedziałam! Wiedziałam, ze coś się będzie działo! :D
    Sorry, że ostatnio nie komentowałam, ale kompletnie nie miałam czasy, a jak juz brałam się za pisanie komentarza coś mi wypadało. :c

    OdpowiedzUsuń