sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 24.

Krzyknęłam jak nienormalna stojąc z mokrą głową nad umywalką. Automatycznie do łazienki wpadła cała czwórka oszołomów, patrząc na mnie przerażonym wzrokiem.
- Który idiota wlał klej do mojej odżywki?! - Wypowiedziałam wolno poprzez zaciśnięte zęby, wykrzykując ostatnie słowo. Moje spojrzenie automatycznie powędrowało do Aśki. - Uduszę cię!
- Czemu od razu ja? Akurat teraz to nie moja wina.
- To to było twoje? - zapytał wyraźnie zdziwiony Tymek.
- Tak, to było moje - odparłam wypuszczając buteleczkę z rąk. - Lepiej uciekaj.
Chłopak momentalnie zerwał się do biegu, a ja za nim. Na jego szczęście Will i Amy w drzwiach chwycili mnie za koszulkę.
- Puśćcie mnie! Zabiję go! Po prostu zabiję! - miotałam się jakbym miała padaczkę. Nagle stanęłam w miejscu. - Tylko czym... może pogrzebaczem, o, albo nożem... nie to zbyt banalne... już wiem... wydłubię mu oczy widelcem! - krzyknęłam i po raz kolejny przyjaciele mnie zatrzymali. Tym razem, po chwili rzucania się na boki, stwierdziłam, że i tak pewnie wsiadł już na konia i pojechał do lasu, więc opadłam na koszulce nadal trzymanej przez Will'a i Amy.Wzięłam głęboki oddech dla uspokojenia i stanęłam na nogach.
- Dorwę go później. Ma szczęście, że to tylko końcówki. Kto mnie zawiezie do fryzjera? - zapytałam nagle.
- Znam jedną panią, nigdy nie ma kolejki, a szczyrze świetnie. Możemy jechać nawet teraz.
Pokiwałam głową w odpowiedzi. Wzięłam bluzę Tymona z krzesła, ponieważ była najbliżej i jako jedna z nielicznych miała kaptur, po czym skierowałam się na dół. Zarzuciłam kapiszon na głowę, aby nie było widać moich włosów, i wsiadłam do auta. Amy, Will i Aśka doszli chwilę później. Dojechaliśmy do głównej drogi. Nagle pewna myśl zagościła w mojej głowie.
- Will, czy ty w ogóle masz prawo jazdy? - zapytałam, bojąc się jaką odpowiedź usłyszę.
- Oczywiście!... że nie. Tata mnie uczył jeździć, więc co nieco wiem - powiedział, a ja zacisnęłam palce na pasie bezpieczeństwa.
- Amy, daleko ta fryzjerka?
- Jeszcze trzy ulice.
- Aha... - moja dłoń dosłownie zbielała od siły nacisku. "Jezu, ratuj!" myślałam gorączkowo, mając przeczucie, że zaraz stanie się coś złego.
Kiedy bez większych problemów podjechaliśmy pod zielony budynek, natychmiast wyskoczyłam z auta, z ochotą całowania ziemi. Powstrzymałam jednak zapały i skierowałam się do drzwi. Amy zapukała i po chwili pojawiła się młoda, szczupła, rudowłosa dziewczyna z zielono-niebieskimi kontaktami w oczach. Widząc ją od razu się przywitała i zaczęły rozmawiać... z tego co usłyszałam po francusku.
- Nie wiedziałam, że jesteś taką poliglotką - szepnęłam, kiedy skończyła rozmawiać.
- Oprócz polskiego, angielskiego i francuskiego znam jeszcze włoski, hiszpański oraz niemiecki, a rosyjskiego się uczę - odparł, wchodząc do środka. Uniosłam brwi w geście zdziwienia. Fryzjerka kazała mi usiąść na krześle, przed lustrem, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie, po czym bez słowa wzięła nożyczki. Westchnęła i zwróciła się do Amy.
- Pyta jak dużo ściąć - powiedziała, a ja przez chwilę się zastanowiłam. Moje włosy, były dość długie, a skoro mam już okazję... dlaczego nie ściąć się na krótko? Nie, krótko to zły pomysł... może trochę inaczej.
- Do ramion - odparłam w końcu, a dziewczyna spojrzała na mnie jak na idiotkę.
- Chcesz skrócić włosy o więcej niż połowę? - zdziwiła się.
- Owszem, dokładnie o połowę - uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie jak będę wyglądać.
- Barbarzyńca - stwierdziła, po czym przekazała dziewczynie informację, ta aż klasnęła w dłonie.
- Good idea - powiedziała z dziwnym akcentem, a ja tylko się uśmiechnęłam.

***
Po godzinie byłam niemal nie do poznania. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam całkowicie inną osobę. Co prawda kolor nadal miałam naturalny, ale końcówki były rozjaśnione. Viviane odłożyła nożyczki, kazała mi wstać i ruchem ręki pokazała, żebym się obróciła. Wykonałam polecenie. Kiwnęła głową, więc stwierdziłam, iż jest dobrze. Wyciągnęłam portfel, aby zapłacić, ale dziewczyna natychmiast zaczęła krzyczeć coś po francusku. Spojrzałam na Amy.
- Nie chce zapłaty. Mówi, że to przysługa koleżeńska - powiedziała z uśmiechem.
- Merci beaucoup - skierowałam słowa do fryzjerki. Jedno z nielicznych wyrażeń, które zapamiętałam z lekcji francuskiego.
Po powrocie do domu od razu wpadłam do środka, szukając Tymka. Jak się okazało siedział w kuchni czytając gazetę i pijąc herbatę. Gdy tylko mnie zobaczył, cały łyk napoju wylądował na jednej ze stron.
- O kurde! Gdybym wiedział, że aż tak się zmienisz już dawno dolałbym tego kleju do odżywki!
Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
- Ty...
- Tylko spokojnie, nie dajmy się ponieść emocjom!
- Ty... skończony dupku! Masz rację, trzeba to było zrobić wcześniej!
Chłopak przekrzywił głowę i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Co ty powiedziałaś?
- To co słyszałeś, a teraz wybacz, idę do konia.
Od razu wyszłam na podwórze i do Tabuna. Ogier stał posłusznie pod wiatą razem z siwkiem Tymka. Podeszłam do niego, ale on nawet nie zarżał na powitanie. Miał rozszerzone chrapy, postawione uszy i patrzył w kierunku lasu. Poklepałam go po grzbiecie, ale nawet wtedy na mnie nie spojrzał. Podążyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam jasnokasztanowatego konia z jeźdźcem na grzbiecie. Mało co widziałam poprzez drzewa, ale ten koń był charakterystyczny, był to ogier Caroline.

****************************************************************************************************
"We are the champions, my friend!" ja pierdzielę jak się cieszę! Najpierw śpiewałam w chórze, a trzy godzinki późnej... moje dwie solóweczki *.* Było zajebiście! Filmik z występu dopiero jutro o ile w ogóle, bo nie wiem, czy koleżanka w końcu wrzuci... jeśli nie, to w poniedziałek wychowawca mi prześle xd Ha ha ha, padłam! Oglądam występ i taka myśl "Ale ze mnie debil, stoję jak kołek", kuźwa, mieliśmy jakoś tak machnąć rękami, a mi się zapomniało, bo ktoś we mnie czymś rzucił zza sceny... cioty dostali papier i ję jarają, że potrafią zrobić z niego kulki -,-* Poza tym wszystko świetnie, śmiałyśmy się, w ogóle była kompletna masakra, przyjechali strażacy i zaczęli w ludzi pianą lać xd Uznali mnie za cel i się musiałam przebrać pięć minut przed występem, to się nazywa wyczucie czasu! :P No nic, jestem padnięta, bo słoneczko przygrzało, a ja w szkole od dziesiątej do siedemnastej na zewnątrz i dodatkowo ławki pomagałam nosić, och jaki ze mnie siłacz xd Dobra, idę spać, dobranoc!...^^

PS Nie wiem jak z notką w tym tygodniu, bo muszę powtórzyć i zdać całe półrocze z historii :/

4 komentarze:

  1. WIĘKSZOŚĆ CAROLIN TO SUKI WIĘC OBAWIAM SIĘ ŻE TY RAZEM BĘDZIE TAK SAMO. Jezu czy ja mam sie bać? Ja sie serio obawiam o Tabuna i o to ci się z nim wydarzy i z Werą i Caroline... Ahahahahahaha wydłubać oczy widelcem. Dobry pomysł wypróbuje to xd Ja tu chce następną notkę. WAL HISTORIE JEDŹ ZE MNĄ NA OBÓZ. Co ty na to żeby wybrać się w przyszłym roku do Toporzyska? ;ooo Ahahaha dobre moja mama sie nie zgodzi. Rozdział zajebisty, tego czegoś po francusku nie zrozumiałam, ale co tam, czekam na nn jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy oni wreszcie wrócą do Polski? Oby to było zanim Caroline coś zrobi Tabunowi. Rozdział jak zwykle super.
    Czeka na nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny jak zawsze ! ♥ Czekam na nn i zaprszam na mojego bloga ;D http://desterma-datura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale Ty masz tempo. Wchodzę z ciekawości, czy może już jest nowa notka, a tu... trzy nowe notki ;)
    Ale rozdział jest zajefajny. Cały czas jeszcze mi się śmiać chcę xD

    OdpowiedzUsuń