czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 8.

Odprowadziłam Melodię do boksu. Rozsiodłałam ją, po czym siodło i uzdę odwiesiła, podniosłam trochę słomy i okrężnymi ruchami zaczęłam wycierać spoconą sierść. Chwilę to trwało, ale gdy klacz była już całkiem sucha, przykryłam jej grzbiet derką. Poszłam odnieść rząd do siodlarni i od razu przynieść kobyłce coś dobrego. Chwilę potrwało zanim znalazłam wystarczająco dużą marchewkę. W końcu za takie postępy trzeba nagradzać. Poczęstowałam Melodię przysmakiem i wróciłam do domu. Z niedowierzaniem przyjęłam fakt, że jest dopiero po dziewiątej. "Zaraz przyjadą Mary i Suzana", pomyślałam. Zrobiłam sobie herbatę, poszłam do salonu oraz zaległam na kanapie, popijając gorący napój. Włączyłam telewizję gdzie jak zazwyczaj nie było nic co by przyciągnęło moją uwagę. Gdy tylko kubek stał się pusty, odniosłam go do zlewu. Z powrotem założyłam kurtkę, buty, zarzuciłam na głowę kaptur i wyszłam na zewnątrz. Ku mojemu zdziwieniu na podjeździe stał nieznany mi dotąd samochód. Było to małe, zielone cinquecento. Rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu nieznajomych. Nikogo nie zauważyłam. Skierowałam się do stajni. Już przy wejściu przekonałam się kim są owi ludzie. Przy boksie Ingi stała rudowłosa, szczupła, niezbyt wysoka dziewczynka, a za ramię trzymał ją tęgi mężczyzna, który zapewne był jej ojcem. Oboje wyglądali na sympatycznych. Podeszłam bliżej. Dziewczynka kiedy tylko mnie dostrzegła, rozszerzyła oczy, uśmiechnęła się jeszcze bardziej niż przed chwilą miało to miejsce i podbiegła. Nie wiedzieć czemu rzuciła się aby mnie przytulić.
- Ty jesteś panią od koników, prawda? - spytała nadal trzymając mnie w żelaznym uścisku.
- Tak to ja. A ty kim jesteś?
Dziewczynka automatycznie mnie puściła.
- Widzisz tatusiu? Mówiłam, że będzie miło. Ja jestem Maja - przedstawiła się wyciągając pulchną dłoń. Uścisnęłam ją z uśmiechem.
- W jakiej sprawie przyjechaliście?
- Chciałam nauczyć się jeździć konno - stwierdziła z niezwykłą pewnością w głosie. - Mogę zapisać się na jazdę? Najlepiej u ciebie.
- Tylko widzisz ja nie prowadzę jazd. Ogólnie mówiąc nikt z nas nie prowadzi.
- A nie dało by się zrobić wyjątku? - zapytała, z nadzieją w głosie i łzami w oczach. "Kurde, co ja mam zrobić?" myślałam uporczywie.
- No... teoretycznie... Niech będzie. - dodałam po chwili zastanowienia. Dziewczynka krzyknęła z radości. - Tylko ostrzegam, jesteś gotowa na prawdziwą jazdę konną?
- Choćby od zaraz.
- Dzisiaj nie mam zbyt dużo czasu, ale możesz przyjść jutro. Jeżeli ci się spodoba to możemy umawiać się częściej.
- Tak, tak, tak, tak, tak! A o której mam być?
- Najlepiej rano, przed dziesiątą.
- Będę o wpół do.
- Dobrze. Jeśli chcesz możesz poczęstować konie marchewką, ale jedna na głowę.
- Jasne. A na którym będę jeździła?
- Hmm... no nie wiem, a któryś ci się wyjątkowo podoba? - spytałam, w końcu każdy prócz koni prywatnych mógł być używany przeze mnie, więc dlaczego ona by nie mogła?
- Ten! - odparła wskazując na Niagarę.
- Okey może być Niagara, w takim razie do jutra - pożegnałam się idąc w drugą stronę.

******************************************************************************************
Dzisiaj krótko ze względu na brak czasu. Całkiem zapomniałam wczoraj o Mary i Suzanie. W ogóle ostatnie rozdziały to samo pomieszanie z poplątaniem. A mnie do reszty pokopało xD Nagle zaczęłam się interesować BBA i jestem wkurzona na nie istniejące wilki za wykopanie Swiftkill z watahy ;D Narysowałam kilka postaci, może kiedyś odważę się je pokazać, ale na razie nie czas na to ;) Do jutra...^^

2 komentarze:

  1. Wreszcie wraca Koniowata- dwadzieścia rozdziałów dziennie, aż nie dążam ;) Rozdział świetny. Hm zaczynam się bać tej dziewczynki O.o

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe jak będzie szła jazda tej dziewczynce. ;) Rozdział świetny i nie wcale taki krótki- średniej długości. :)

    OdpowiedzUsuń