poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 5.

Otworzyłam lekko oczy i zamrugałam kilkakrotnie.
- Po tęczy zbiega kolorowy pegazo - jednorożec z paczką wafli ryżowych w czekoladzie - uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie wcześniejszy sen. - Marzenia ściętej głowy. O Boże! Już ósma! - krzyknęłam niemal zeskakując z łóżka. Nim się obejrzałam pędziłam przez podwórze, w kierunku stajni. "Zaspałam, zaspałam, zaspałam!" Wtargnęłam zdyszana do środka. Aśka popatrzyła na mnie znad końskiego grzbietu.
- O! Śpiąca królewna sobie przypomniała, że jej koń nie jest nakarmiony?
- Mów co chcesz, budzik mi się zepsuł.
- Jakaś ty biedna, aż mi cię szkoda.
- Co ty się w Gośkę zamieniasz?
- Nie, raczej wątpię, po prostu udziela mi się zły humor Jacka.
- Ciebie też zaczął obwiniać?
- "Zaczął"? Powinien już skończyć! Ja byłam pierwszym oskarżonym!
- Fajnego masz chłopaka - stwierdziłam z przekąsem w głosie.
- Też byś się wkurzyła gdyby twój koń złamał nogę z niczego.
- W sumie racja. No dobra biorę się do pracy.
- Nie trudź się, wszystko zrobione.
- Ja mam własnego konia.
- To ją tylko wyczyść nic innego nie masz do roboty.
- Kto ją nakarmił i sprzątnął w boksie?
- W przeciwieństwie do mojego, twój chłopak nadal jest świetny.
- I w tym się z tobą zgodzę! Nie przejmuj się, przejdzie mu.
- Gadanie - odparła szorstko i poszła w drugą stronę. Uniosłam brwi w geście zdziwienia. Nigdy nie widziałam jej tak... smutnej. To do niej nie pasowało. Zmartwiona przeszłam do siodlarni po szczotki.
- Cześć - przywitałam Tymona w zamyśleniu. Nawet nie zauważyłam, że tuż obok stały Mary z Suzaną.
- Hej! - krzyknęła po chwili jedna z nich. - Co z tobą?
- Ze mną nic, za to Aśka krucho się trzyma.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że Jacek stwierdził, iż to na pewno ona jeździła na Mozim.
- Nawet nie wiemy, o którego konia chodzi. Może nas w końcu oprowadzisz?
- Jasne, choć myślałam, że już zrobiłyście to same.
- Wolałyśmy poczekać na fachowca.
- Czuję się zaszczycona. Chodźcie. Aha, Tymon dzisiaj znowu w teren?
- A będzie pegaz?
- Co?
- Nawet przez balkon słychać było twoje wspomnienia. - powiedział z szyderczym uśmiechem.
- Jak ty... Kurde, samodzielnie rozmontuję tę głupią rynnę!
- Oj tam, oj tam. Przesadzasz. Pomimo wszystko, w szafce masz wafle z czekoladą.
- Zaczynasz mnie przerażać, ale dziękuję. To co jedziemy?
- Jasne. Na razie idź oprowadź dziewczyny, bo widzę, że się niecierpliwią. - stwierdził patrząc w kierunku drzwi. Odwróciłam się do koleżanek, wzięłam obie pod ręce, po czym poszłyśmy przez korytarz, obserwując każdego konia.
- Cykada... Niagara...  Bajka... Gracja... Faza... Rila... Bella... Inga... Irga... - wymieniałam po kolei, zatrzymując się przez chwilę obok każdego. - Randbor... Bastion... Bandos... Tanger... Mozambik...
- To ten ze złamaną nogą? - spytała Suza.
- Tak, biedak, nie wiadomo co nu się stało. - odparłam. Dziewczyna zapatrzyła się na niego jak w obrazek. - Coś nie tak?
- Nie, po prostu myślę.
- Nad czym?
- Kiedy Grey złamał nogę, to uszkodzenie było dokładnie w tym samym miejscu co u niego. Noga była nawet tak samo opuchnięta.
- No, ale przedwczoraj nikt na nim nie jeździł, bo Jacka nie było.
- Nie możliwe. To typowe skaleczenie dla konia ujeżdżeniowego.
- To jest skoczek.
- No to w takim razie wsiadł na niego zły jeździec i próbował wykonać travers tuż po ustępowaniu.
- Co?! Skąd ty wiesz takie rzeczy?
- Z doświadczenia. Mogę do niego wejść?
- Raczej tak. - wydusiłam w końcu. Zamurowało mnie. Dziewczyna otworzyła drzwi, przeszła po słomie i uklękła przy leżącym koniu. Mozambik spróbował się podnieść, ale Suzana natychmiast go uspokoiła. Przejechała ręką po opuchliźnie, po czym skierowała dłoń w kierunku szyi aż doszła do podgardla.
- Ktoś jeździ na rollkurze?
Popatrzyłam na nią szeroko otwartymi oczami, niemal otwierając usta ze zdziwienia. Doskonale wiedziałam kto jeździ na rollkurze. A tym bardziej kto trenuje ujaeżdżanie.
- Jedna osoba. - odrzekłam po chwili. - Tylko jedna.

******************************************************************************************
Hej! Jak mówiłam, że dzisiaj to dzisiaj! Tak wyszło, trochę późno przyjechałam do domu i to dzięki temu jest tylko jeden, a do tego tak późno. Przepraszam, w któryś dzień postaram się dodać dwa rozdziały, ale nie wiem z góry kiedy to będzie... Po upragnionym powrocie z Kubalonki dostałam klaustrofobii pod prysznicem z kurtyną XD Co się dziwić skoro mieliśmy tam takie cudo LINK >.< My się z koleżanką cieszyłyśmy nawet z drożdżówki i soczku w kartoniku! O proszę LINK i LINK XD Przyznam się bez bicia na drugim zdjęciu to ja ;D Ach te moje cudowne cienie pod oczami! To przez codzienny przymus wstawania o piątej przez dziesięć dni oraz płacz, bo mi piesek zginął :( W czwartek... i ciągle go nie ma :"( Biedny Neruś gdzieś się błąka po lasach Pogórskiej Woli... tej gorszej wersji zdarzeń nie przyjmuję do wiadomości... Wracając, ufam Wam na tyle, że zdobyłam się na udostępnienie moich zdjęć... Nie wiem czy jest to na pewno dobra decyzja, ale zaryzykuję ;D Co prawda nie jestem fotogeniczna... Kij z tym XD I tak lubię te zdjęcia :D Postaram się dodać kolejny rozdział jutro, chyba uda mi się to dopiero wieczorem, ale kto wie, może w końcu będę miała trochę więcej czasu :) Podobał się rozdział? Mam nadzieję, że tak ;) Jak na razie mówię dobranoc, a sama kieruję się pod mój klaustrofobiczny prysznic...^^

2 komentarze:

  1. Świetna notka. Dobre było to z tą rynną. xD Ciągle jeszcze mi śmiech nie przeszedł do końca.
    Ale szuja z tej Gośki. Ma swojego konia i jeszcze cudze męczy bez pytania. :/ Chętnie bym ją udusiła gołymi rękami. :/ Ale... czy nikt w stadninie nie zauważył, że wzięła Mozambika? Przecież nie jeździła na nim pięciu minut, że mogła zostać niezauważona... Samo siodłanie go zajęło trochę czasu.
    Sorki, że nie wchodziłam wcześniej na Twojego bloga, ale miałam taki zamiar już w sobotę, niestety mój tablet miał inne plany. -.- Weszłam na blogi Szałwii i Valerii, a Twój za nic nie chciał mi się załadować. :( Cóż... taka złośliwość rzeczy martwych, ale wreszcie jestem. Przeczytałam każdy z opuszczonych rozdziałów i zapraszam Cię na naszego bloga. Wczoraj Natiszka wstawiła swoją notkę, a jutro ja wstawiam swoją. Muszę przyznać, że długością mojego rozdziału pobiłam samą siebie. On w wersji roboczej już od tygodnia i czeka na opublikowanie, ale wtedy był gdzieś o jedną trzecią krótszy. Wczoraj jeszcze go poprawiłam. ;)
    No to czekam na NN. Ale Jacek się wkur** jak się dowie, że to Gośka tak załatwiła jego konisia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, jak sie dowiedziałam, że ta Olga.... powiem ładnie; Ciśnienie mi podskoczyło -.- Rozdział świetny, uśmiałam się xD Zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń