piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 2.

Nagle do salonu wszedł Tymon. Zatrzymał się tuż za progiem patrząc to na mnie to na Gośkę. My zaś nie zwróciłyśmy na niego najmniejszej uwagi. Dziewczyna zerkała w moim kierunku z pogardą, a ja mierzyłam ją morderczym spojrzeniem.
- Wera? - zapytał Tymon podchodząc bliżej. Wstałam szybko nadal nie spuszczając z niej wzroku.
- Może chodźmy na górę. - powiedziałam podchodząć w stronę schodów. Chłopak poszedł w moje ślady i po chwili byliśmy już w pokoju. Usiadłam na łóżku, podkulając nogi. Westchnęłam, opierając głowę na ramieniu Tymona.
- Dobrze, że już jesteś. I co tam u Albatrosa? Czyżby coś się zmieniło?
- W sumie... jest o wiele spokojniejszy.
- No widzisz, czyli jednak mam podejście do koni. - stwierdziłam z dumą w głosie i uśmiechem na twarzy.
- Więc jak uzyskałaś takie efekty?
- Godzinny join-up miał wtym większość zasługi.
- I tyle?
- Później jeszcze często wykonywałam T-touch, tak dla odprężenia.
- Alternatywne metody leczenia?
- Tak, nigdy z nim tego nie robiłeś?
- Nie przyszło mi to do głowy. - odparł, po czym nastała chwila ciszy, którą w końcu postanowił przerwać - A teraz może powiedz mi coś o tej całej Gośce.
- Co tu dużo opowiadać... po prostu, przyjechała, dostała konia i chyba za prędko się jej nie pozbędę.
- Aż tak jej nie lubisz?
- Nie lubię? No co ty, ja jej tylko nienawidzę. Jak ona w ogóle śmiała założyć Melodii rollkur?! - dodałam z krzykiem. Tymon spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Rollkur? Dla konia skokowego?
- Najwyraźniej dla nej to żadna różnica. W końcu "koń to koń". - swierdziłam spokojniej, ale z sarkazmem.
- Cytując pewną osobę "koń jaki jest nie każdy widzi". Coś się z nią stało?
- Z Melodią? Nie, jest taka jak przedtem, lecz rollkuru już na pewno nie da sobie założyć. - powiedziałam. Znów nastała cisza. Kiedy się odezwałam cała frustracja zniknęła.
- Dobrze, że ma tego konia. Przynajmniej nasze mają spokój. - w odpowiedzi chłopak kiwnął delikatnie głową. Wstałam i wyjrzałam przez okno. Deszcz uderzał w dach stajnii, było już niemal całkiem ciemno.
- Znowu leje, pewnie jutro będzie tak samo zimno jak dzisiaj. No właśnie, zapomiałam okryć Melodii derką. Pójdziesz ze mną? - spytałam, zakładając bluzę.
- Jasne, ja też muszę przykryć Albatrosa.
Wyszliśmy na mroźne zimowe powietrze. Smagani kroplami deszczu, dotarliśmy wreszcie do stajni. Skierowaliśmy się do siodlarni po okrycia, po czym przeszliśmy obok ciągu boksów. Zatrzymałam się w drzwiach stanowiska Melodii. Klacz położyła się na słomie. Odsunęłam szybko zasuwę i zdenerwowana stanęłam na ściółce. Na mój widok kobyłka natychmiast wstała. Odetchnęłam z ulgą.
- Malutka, nie strasz mnie. - upomniałam ją po cichu. Założyłam jej, upuszczoną wcześniej derkę, poczęstowałam marchewką i przeszłam przez korytarz do głównych drzwi, gdzie czekał na mnie Tymon. Uśmiechnęłam się, po czym wbiegliśmy w potok lodowatego deszczu. Ze śmiechem wpadliśmy do przedpokoju, ściągając ubłocone buty.
- Zostajesz u nas na kolacji?
- W sumie, czemu nie? Mogę zostać.
- Świetnie. - odparłam z uśmiechem. - A teraz chodź na górę, zaraz przyjdzie Gośka. - dodałam ciągnąc go po schodach. Na korytarzu niestety napotkałyśmy jedną z lokatorek.
- O hej! - przywitała Tymona z tym samym przymilnym uśmiechem co wcześniej w stajni. - A co ty tu robisz?
- Jestem. - odparł sucho.
- Ale skąd się tu wziąłeś? - spytała milutkim głosem.
- Po prostu przyszedłem.
- Tak o, bez powodu?
- Do Weroniki.
- Z jakiego to powodu? - spytała patrząc na niego bez zrozumienia.
- Myślałem, że dziewczynę się odwiedza.
- To wy jesteście razem?! I nic mi nie powiedziałaś?!
- Mówiam, około dziesięciu minut temu. - powiedziałam i znów zmierzyłam ją chłodnym spojrzeniem. Odwróciła się z rozmachem, obrzucając mnie falą długich bląd włosów.
- Skończona zołza. - stwierdziłam, po czym z Tymonem u boku weszliśmy do pokoju. Czułam, że wojna dopiero się zaczyna.

******************************************************************************************
Dobra, wymiękłam... klawiatura się zepsóła i musiałam cały czas szukać liter -.- Mam na prawdę dość! "y" jest na klawiszu "z" i na odwrót. Nie ma żadnego znaku tam gdzie powinien być, więc każdego muszę osobno szukać. Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy - starałam się jak mogłam. Do czwartku wstawię jeszcze jeden rozdział i biorę przerwę... Naprawiłam klawiaturę! Aha... nie domyśliłam się, że po prostu zmieniłam sobie język ;D No dobra, od dziesiątego do dwudziestego nie będę mogła wstawić rozdziału, ponieważ jadę do senatorium na leczenie klimatyczne - być może dostanę natchnienia ;) Metrowa warstwa białego puchu ma wieeelką moc weny xD Dziękuję i dobranoc, a nie to dopiero po piętnastej...^^

3 komentarze:

  1. Boże jak mnie ta Gośka wkurza! Zupełnie jak Olga w kare-serce-konia.blogspot.com. Grrr -.- Nienawidzę takich osób. Notka świetna, zresztą jak każda, a co do klawiatury.. to czasem znaki się przestawiają jak naciśniesz CTRL i ALT z jednej strony (np. z prawej). Da się to potem łatwo naprawić, tą samą metodą, wiem bo wiele razy tak mi się zrobiło ;) Miłego wyjazdu, choć jeszcze się "zobaczymy" ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Miłego wyjazdu do sanatorium.

    Mnie też czasami psuje się klawiatura, nie cierpię tego.

    Mnie tak samo Gośka wkurza jak Valerię. Przypomina mi około połowę dziewczyn z mojej szkoły. Normalnie jakby skórę z nich ściągnięto, tylko kolory włosów inne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja nie cierpię tej Gośki. :/ Na ,,lepszą" dziewczynę Wera trafić nie mogła. -.-
    Miłego pobytu w sanatorium :)
    Znam ten ból. Też czasem mi się tak robiło z klawiaturą. Głównie zamieniało mi się ,,Z'' z ,,Y", ale nie tylko. :/

    OdpowiedzUsuń