Nagle do salonu wszedł Tymon. Zatrzymał się tuż za progiem patrząc to na mnie to na Gośkę. My zaś nie zwróciłyśmy na niego najmniejszej uwagi. Dziewczyna zerkała w moim kierunku z pogardą, a ja mierzyłam ją morderczym spojrzeniem.
- Wera? - zapytał Tymon podchodząc bliżej. Wstałam szybko nadal nie spuszczając z niej wzroku.
- Może chodźmy na górę. - powiedziałam podchodząć w stronę schodów. Chłopak poszedł w moje ślady i po chwili byliśmy już w pokoju. Usiadłam na łóżku, podkulając nogi. Westchnęłam, opierając głowę na ramieniu Tymona.
- Dobrze, że już jesteś. I co tam u Albatrosa? Czyżby coś się zmieniło?
- W sumie... jest o wiele spokojniejszy.
- No widzisz, czyli jednak mam podejście do koni. - stwierdziłam z dumą w głosie i uśmiechem na twarzy.
- Więc jak uzyskałaś takie efekty?
- Godzinny join-up miał wtym większość zasługi.
- I tyle?
- Później jeszcze często wykonywałam T-touch, tak dla odprężenia.
- Alternatywne metody leczenia?
- Tak, nigdy z nim tego nie robiłeś?
- Nie przyszło mi to do głowy. - odparł, po czym nastała chwila ciszy, którą w końcu postanowił przerwać - A teraz może powiedz mi coś o tej całej Gośce.
- Co tu dużo opowiadać... po prostu, przyjechała, dostała konia i chyba za prędko się jej nie pozbędę.
- Aż tak jej nie lubisz?
- Nie lubię? No co ty, ja jej tylko nienawidzę. Jak ona w ogóle śmiała założyć Melodii rollkur?! - dodałam z krzykiem. Tymon spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Rollkur? Dla konia skokowego?
- Najwyraźniej dla nej to żadna różnica. W końcu "koń to koń". - swierdziłam spokojniej, ale z sarkazmem.
- Cytując pewną osobę "koń jaki jest nie każdy widzi". Coś się z nią stało?
- Z Melodią? Nie, jest taka jak przedtem, lecz rollkuru już na pewno nie da sobie założyć. - powiedziałam. Znów nastała cisza. Kiedy się odezwałam cała frustracja zniknęła.
- Dobrze, że ma tego konia. Przynajmniej nasze mają spokój. - w odpowiedzi chłopak kiwnął delikatnie głową. Wstałam i wyjrzałam przez okno. Deszcz uderzał w dach stajnii, było już niemal całkiem ciemno.
- Znowu leje, pewnie jutro będzie tak samo zimno jak dzisiaj. No właśnie, zapomiałam okryć Melodii derką. Pójdziesz ze mną? - spytałam, zakładając bluzę.
- Jasne, ja też muszę przykryć Albatrosa.
Wyszliśmy na mroźne zimowe powietrze. Smagani kroplami deszczu, dotarliśmy wreszcie do stajni. Skierowaliśmy się do siodlarni po okrycia, po czym przeszliśmy obok ciągu boksów. Zatrzymałam się w drzwiach stanowiska Melodii. Klacz położyła się na słomie. Odsunęłam szybko zasuwę i zdenerwowana stanęłam na ściółce. Na mój widok kobyłka natychmiast wstała. Odetchnęłam z ulgą.
- Malutka, nie strasz mnie. - upomniałam ją po cichu. Założyłam jej, upuszczoną wcześniej derkę, poczęstowałam marchewką i przeszłam przez korytarz do głównych drzwi, gdzie czekał na mnie Tymon. Uśmiechnęłam się, po czym wbiegliśmy w potok lodowatego deszczu. Ze śmiechem wpadliśmy do przedpokoju, ściągając ubłocone buty.
- Zostajesz u nas na kolacji?
- W sumie, czemu nie? Mogę zostać.
- Świetnie. - odparłam z uśmiechem. - A teraz chodź na górę, zaraz przyjdzie Gośka. - dodałam ciągnąc go po schodach. Na korytarzu niestety napotkałyśmy jedną z lokatorek.
- O hej! - przywitała Tymona z tym samym przymilnym uśmiechem co wcześniej w stajni. - A co ty tu robisz?
- Jestem. - odparł sucho.
- Ale skąd się tu wziąłeś? - spytała milutkim głosem.
- Po prostu przyszedłem.
- Tak o, bez powodu?
- Do Weroniki.
- Z jakiego to powodu? - spytała patrząc na niego bez zrozumienia.
- Myślałem, że dziewczynę się odwiedza.
- To wy jesteście razem?! I nic mi nie powiedziałaś?!
- Mówiam, około dziesięciu minut temu. - powiedziałam i znów zmierzyłam ją chłodnym spojrzeniem. Odwróciła się z rozmachem, obrzucając mnie falą długich bląd włosów.
- Skończona zołza. - stwierdziłam, po czym z Tymonem u boku weszliśmy do pokoju. Czułam, że wojna dopiero się zaczyna.
******************************************************************************************
Dobra, wymiękłam... klawiatura się zepsóła i musiałam cały czas szukać liter -.- Mam na prawdę dość! "y" jest na klawiszu "z" i na odwrót. Nie ma żadnego znaku tam gdzie powinien być, więc każdego muszę osobno szukać. Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy - starałam się jak mogłam. Do czwartku wstawię jeszcze jeden rozdział i biorę przerwę... Naprawiłam klawiaturę! Aha... nie domyśliłam się, że po prostu zmieniłam sobie język ;D No dobra, od dziesiątego do dwudziestego nie będę mogła wstawić rozdziału, ponieważ jadę do senatorium na leczenie klimatyczne - być może dostanę natchnienia ;) Metrowa warstwa białego puchu ma wieeelką moc weny xD Dziękuję i dobranoc, a nie to dopiero po piętnastej...^^
Boże jak mnie ta Gośka wkurza! Zupełnie jak Olga w kare-serce-konia.blogspot.com. Grrr -.- Nienawidzę takich osób. Notka świetna, zresztą jak każda, a co do klawiatury.. to czasem znaki się przestawiają jak naciśniesz CTRL i ALT z jednej strony (np. z prawej). Da się to potem łatwo naprawić, tą samą metodą, wiem bo wiele razy tak mi się zrobiło ;) Miłego wyjazdu, choć jeszcze się "zobaczymy" ;D
OdpowiedzUsuńMiłego wyjazdu do sanatorium.
OdpowiedzUsuńMnie też czasami psuje się klawiatura, nie cierpię tego.
Mnie tak samo Gośka wkurza jak Valerię. Przypomina mi około połowę dziewczyn z mojej szkoły. Normalnie jakby skórę z nich ściągnięto, tylko kolory włosów inne.
Jak ja nie cierpię tej Gośki. :/ Na ,,lepszą" dziewczynę Wera trafić nie mogła. -.-
OdpowiedzUsuńMiłego pobytu w sanatorium :)
Znam ten ból. Też czasem mi się tak robiło z klawiaturą. Głównie zamieniało mi się ,,Z'' z ,,Y", ale nie tylko. :/