poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 3.

Wstałam wcześnie, ubrałam się i poszłam do stajni, biorąc ze stołu jabłko. Przegryzając je, skierowałam się do siodlarni po sprzęt do czyszczenia. Czułam, że już po chorobie, mogę jeździć konno. Weszłam do boksu Melodii trzymając w ręku dwa zgrzebła.
- Masz mała. - powiedziałam dając jej resztę owoca. Czyściłam kobyłę zamaszystymi ruchami, podczas gdy ona stała spokojnie z ugiętą tylną nogą. Wróciłam przed drzwi stanowiska po kopystkę. Szybko uporałam się z kopytami i ze skrzynką w ręku znów wparowałam do siodlarni. Zdjęłam ze stojaka siodło, a z wieszaka ściągnęłam uzdę. Przecięłam korytarz, rozglądając się po stajni.
- No tak - szepnęłam. Odstawiłam rząd z powrotem na miejsce, po czym wzięłam się za karmienie koni. Przy ostatnim boksie zatrzymałam się. "Skoro oburzyła się kiedy Tymon karmił fryza to dlaczego niby ja mam to robić?" pomyślałam.
- Wybacz, musisz mieć bardzo ciężko. - szepnęłam do Karego. Pogłaskałam pięknego konia po pysku i wróciłam po sprzęt do jazdy. Nie zdążyłam nawet dotknąć ogłowia, gdy usłyszałam na podwórzu dźwięk silnika samochodu Tymona. Wybiegłam przed budynek.
- Cześć! - krzyknęłam, biegnąc w jego kierunku.
- Ty już na nogach? - spytał, po czym nachylił się i mnie pocałował.
- A nie widać? Chyba nie jesteś zły, że nakarmiłam konie, prawda?
- Zły? Nie, ale po prostu zdziwiony.
- No tak, w końcu dopiero szósta trzydzieści.
- Znowu się rozchorujesz. - upomniał mnie chłopak, patrząc na cienką kurtkę.
- Przeżyję, mam nadzieję na teren, tak więc szybko czyść Albatrosa.
- Jasne. A właśnie, co się dzieje z Aśką i Jackiem? Ostatnio w ogóle ich nie widuję.
- Hmm, ciekawe pytanie. Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia. Może dzisiaj przyjadą. Chociaż już powinni tu być.
- No nieważne. Chodź, wyczyszczę go szybko i jedziemy.
Po piętnastu minutach oboje siedzieliśmy w siodle i kłusowaliśmy przez zaśnieżony las.
- Dobrze, że Gośka nie wstaje o świcie. Zepsułaby cały ranek. - stwierdziłam z przekąsem w głosie. - Czy naprawdę tak trudno być miłym przez jeden dzień?
- Dla mnie jest aż nadto miła.
- No tak, może w końcu się odczepi.
- Miejmy nadzieję, spędzać z nią czas to katorga. Na serio nie wiem ile jeszcze wytrzymam.
Przeszliśmy do galopu. Po chwili usłyszeliśmy w oddali donośne rżenie.
- Słyszałeś? - spytałam. W odpowiedzi kiwnął lekko głową. - Czekaj - powiedziałam kiedy otworzył usta by coś dodać. - Znowu.
- Jedziemy? - zapytał, w odpowiedzi tym razem ja skinęłam. Jechaliśmy chwilę krętymi ścieżkami, droga wydawała się nie mieć końca. Często zmienialiśmy kierunek, pędząc w stronę końskiego rżenia. Wreszcie zobaczyłam w oddali ciemny zarys leśniczówki.
- To tam?
- Chyba tak. - stwierdził chłopak, pokłusowaliśmy do małego domku. Zatrzymaliśmy się w dosyć dużej odległości.
- To Cykada! - niemal krzyknęłam. Podjeżdżając bliżej.
- A tam Mozambik!
- No to już wiemy gdzie się podziali Jacek z Aśką. - uśmiechnęłam się. Tymon spojrzał na mnie nie rozumiejąc.
- To oni są razem?!
- Już od dawna! Ty o tym nie wiedziałeś?
- Nie!
Zeszliśmy na ziemię, po czym przez śnieg podeszliśmy do drzwi. Bez pukania otworzyłam je delikatnie i zajrzałam do środka. Co zobaczyłam? Aśkę opartą tyłem o kuchenny blat. Mówiła coś do telefonu, była tym tak zaabsorbowana,  że nawet nas nie zauważyła. Przymknęłam drzwi, lekko się cofając.
- Zaskoczymy ją?
- Co masz na myśli? - spytał. Podeszłam do Melodii i z kieszeni w czapraku wyciągnęłam czarną kominiarkę.
- Co ty na to?
- Zejdzie na zawał.
- Oj tam, oj tam, przeżyje.
- No dobra, ale ty wchodzisz.
Założyłam czapkę i na trzy - cztery gwałtownie wpadłam do środka. Dziewczyna natychmiast puściła telefon, krzyczała wniebogłosy. Ja z kolei na jej widok dostałam nagłego ataku śmiechu, po czym oparłam się o ścianę. Automatycznie przestała się drzeć, podchodząc bliżej. Z gorąca zdjęłam kominiarkę, dusząc się ze śmiechu nie ułatwiała mi ona oddychania.
- Tak to jest... kiedy się... nie pojawia w stajni... przez dwa tygodnie. - wykrztusiłam przez śmiech.
- Jesteś nienormalna!
- I co, nie ma Jacka?
- Jest na górze... chociaż tak wyłam, że chyba zdążył się obudzić.
- Co się stało? - zapytał zaspanym głosem drugi z chłopców schodząc po schodach. Widząc mnie w przedpokoju, otworzył szeroko oczy.
- Co ty tu robisz?
- Byłam na przejażdżce, ale słysząc w głębi ciemnego lasu rżenie, można się przestraszyć.
- Sama wybrałaś się w teren o tej porze?
- Kto powiedział, że sama? Z Tymonem.
- Jak to z Tymonem... przecież on leży w szpitalu!
- Powtórzę, tak to jest kiedy się nie przychodzi do stajni przez dwa tygodnie. Tymon chodź. - zawołałam, wychylając głowę przez drzwi.
- Czemu się tak darłaś? - spytał na wstępie. Odpowiedziała mu cisza. Oboje gapili się na niego z niemal otwartymi ustami. Chłopak odwrócił się patrząc za siebie. - Co? Jakieś widmo?
- O ile ty nim nie jesteś, to nie. - odparła Aśka, nadal nie mogąc się pozbierać. Po chwili jednak ona i Jacek po części się uspokoili, no i zaczęły się masowe uściski.
- Udało mi się cię zaskoczyć?
- Nawet podwójnie. - stwierdziła dziewczyna, śmiejąc się. - Muszę częściej odwiedzać stadninę.
- Koniecznie. Szczególnie, że czeka na ciebie jeszcze jedna niespodzianka. Panienka wspaniała dostała nowego konika. Biedactwo ma codziennie rollkur w pysku.
- Nie przejmuj się, coś poradzimy. Tylko błagam cię, nigdy więcej nie wchodź do domu w kominiarce.

*******************************************************************************************
No dobra, przepraszam, ale na razie to ostatni odcinek, aż do dwudziestego :( Dzisiaj uśmiałam się jak nienormalna. Idziemy z koleżankami i kolegą przez pewną ulicę i nagle wpadamy na wspaniały pomysł rysowania po brudnych samochodach znaku Insygniów Śmierci XD Aż nagle przyszedł jakiś facet. I pyta "Ładnie to tak po czyichś samochodach rysować?", pomyślałam sobie (moje koleżanki pewnie z resztą też), że koleś zaraz pójdzie, a my wrócimy do zabawy... A tu DUP! Facet kluczyki wyciąga i wsiada do owego auta. My wszyscy w śmiech, ja się mało nie udusiłam, poszliśmy do biblioteki nadal tłumiąc śmiech ;D Boże co to było za przeżycie! Dear Magdalena określiła to mianem naszego największego odpału XD Dobra, bo się trochę za bardzo rozpisałam do zobaczenia dwudziestego pierwszego, a może nawet dwudziestego ;) Kłaniam się...^^

2 komentarze:

  1. Boże super rozdział. Tak się uśmiałam, że omal z krzesła nie spadłam.
    A tak apropos. Zauważyłam, że dawno nie wchodziłaś na mojego bloga. Żadnego. Na drugim jest już nawet notka piąta, wyświetlona i skomentowana (uwaga) aż raz. Co się z tobą dzieje, hm? Podawałam nowy adres bloga, jeśli o to chodzi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny. Szkoda tylko, że następny będzie dwudziestego.

    OdpowiedzUsuń