sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 5.

Nigdy w życiu, nie widziałam tylu pijanych ludzi, co tego wieczoru. Nie jestem pewna, ale chyba wujek nieco przesadził z alkoholem. Sam nie pił, ale w całej sali było tyle butelek, że dosłownie nie dało się ich zliczyć.
- Czyś ty oszalał? - warknęłam do niego, gdy spotkałam go po raz pierwszy od gonitwy.
- O co chodzi? - spytał, jak gdyby nigdy nic.
- Ja raczej nie mogę cię rozliczać, ale za dużo wódki, o wiele, wiele za dużo - syknęłam przez zęby, wytrącając przypadkowo kieliszek komuś za mną. Odwróciłam się, a przede mną zobaczyłam, w pełnej okazałości, Tymona, któremu najwyraźniej nadmiar alkoholu nijak nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie.
- Nawet ty? - zdziwiłam się, patrząc na mokry rękaw jego koszuli.
- Pełnoletniość to taki fajny przywilej - westchnął beztrosko i pomachał do jakiegoś mężczyzny za nim.
- Niestety, nie dam ci się nim nacieszyć - odparłam, chwyciłam go za rękę i wyciągnęłam na zewnątrz. Dobrze, że nie zdążył się za bardzo upić, bo nie zamierzałam go wlec po ziemi.
- Przecież wystarczy dla wszystkich, ty też się możesz napić - powiedział wesoło.
- Raczej nie skorzystam. Jeżeli mam tak słabą głowę jak ty, to wolę nawet nie sięgać po kieliszek - stwierdziłam, przewracając oczami.
- Nie przesadzajmy, nie jest ze mną aż tak źle - zaśmiał się, a ja tylko pokręciłam głową i poszłam do domu.
- Miłego spania nad siodlarnią! - zawołałam, przy okazji rzucając mu koc z przedpokoju. Wbiegłam po schodach na górę i opadłam na łóżko. Przez jakiś czas patrzyłam w sufit, aż w końcu zasnęłam, nawet nie wiedząc kiedy.

Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Coś wyrwało mnie ze snu, nie wiedziałam tylko co. Spojrzałam na swoje bryczesy. Wieczorem nawet nie zawracałam sobie głowy ściągnięciem sztybletów, także cała pościel była w błocie. Miło. Usiadłam na skraju łóżka i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Gdy tylko to zrobiłam, wydarłam się najgłośniej jak umiałam. Przede mną, na mojej podłodze, w moim pokoju, leżał nieznany mi facet, śpiąc. Zasłoniłam usta dłonią, nie chcąc go obudzić. Najciszej jak umiałam przeszłam na korytarz i na palcach zbiegłam na dół. Szkoda, że sztyblety uniemożliwiały mi bezgłośne poruszanie. Ba! Tupały przy każdym kroku. Zamknęłam za sobą cicho drzwi i skierowałam się do stajni. Miałam nadzieję, że w siodlarni została moja kurtka, bo nie chciałam wracać po nią do domu. Odetchnęłam ciężko, włożyłam ręce do kieszeni, a przede mną pojawił się obłoczek pary.
- Widzę swój oddech, zima się zbliża - szepnęłam do siebie, idąc pewnie po ścieżce. Odsunęłam drzwi budynku i wmaszerowałam do środka. - Jezu - westchnęłam ponownie, gdy byłam w siodlarni. Potłuczone kieliszki, wszędzie śmieci, rozlany bigos, butelki po alkoholu, wszystko to, czego nie powinno tu być. Otworzyłam drzwi w ścianie i weszłam po schodach do niegdysiejszego pomieszczenia na siano, które po kilku miesiącach istnienia stajni zostało przeniesione na dół. Tymon leżał w śpiworze na kilku snobkach słomy, więc podeszłam do niego, nachyliłam się i cmoknęłam lekko w policzek. Otworzył jedno oko i uśmiechnął się.
- Ty to jednak umiesz sobie zorganizować nocleg - zaśmiałam się, wstając. Przeciągnął się, ziewnął i zerwał na równe nogi.
- Nie spało się tak źle, jak myślałem - powiedział i zeszliśmy na dół. Tymon postawił wodę na herbatę, a ja skierowałam się na korytarz, zgarniając przy okazji kurtkę. Założyłam ją, zapięłam zamek i wsunęłam ręce do kieszeni, idąc między boksami. Jakiś koń po lewej zarżał, więc odwróciłam się do niego i ku swojemu zdziwieniu, zobaczyłam srokacza. Potrząsnął głową, a zza niego wyłonił się przeuroczy właściciel.
- Witam serdecznie w dniu następnym - przywitał się, dotykając ronda kapelusza.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, kompletnie zdezorientowana jego obecnością.
- Czyszczę konia, nie widać? A tak poza tym, dzisiaj załatwiłem wszystkie formalności i zostaję u was - uśmiechnął się, niby szarmancko, choć wyglądało to bardziej na arogancję.
- Cieszmy się i radujmy - mruknęłam i wróciłam do Tymona. - Pan, który mi ukradł lisa przeniósł się w jedną noc do nas do stajni - stwierdziłam, siadając na blacie. Chłopak podał mi kubek gorącej herbaty. Zacisnęłam na nim palce, rozkoszując się ciepłem.
- Przebolejemy to, czy będziemy go traktować jak Karolinę? - zapytał pół żartem, pół serio.
- Nie, myślę, że jakoś to przeżyję - westchnęłam i oparłam się o jego ramię, kiedy usiadł obok.
- O co ci wczoraj chodziło? - pytaniem przerwał chwilę ciszy, a ja podniosłam głowę, patrząc na niego pytającym wzrokiem. - Chodzi mi o to, czemu się tak wkurzyłaś, kiedy zobaczyłaś, że piłem - prychnął, a ja wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem, jakoś tak... Zdziwiłam się i tak impulsywnie - powiedziałam i zaśmiałam się. - Chyba nigdy w życiu moje wytłumaczenie nie było bardziej bezsensowne - pokręciłam głową, ubolewając nad własną głupotą.
- Też mi się tak wydaje - odparł i przytulił mnie. Wypiliśmy herbatę i poszliśmy do koni ze sprzętem. - Teren?
- Nie ma mowy - zaprzeczyłam żwawo. - Za zimno, żeby myśleć. Proponuję trening na hali. Przyda się i Melodii i Albatrosowi - stwierdziłam, a on spojrzał na mnie z obrażoną miną. - Sam mówiłeś, dopiero, kiedy będzie cieplej - obroniłam się jego własnymi słowami, genialnie. Wyczyściliśmy konie i wyprowadziliśmy je na halę. Wsiedliśmy w tym samym czasie i razem szacowaliśmy średnią wysokość wszystkich widocznych przed nami przeszkód. Wszystkie około metra. Najwyraźniej ostatnio skakała Maja.
- To dla nich będzie gimnastyka, a nie skoki - Tymon chyba stracił resztki entuzjazmu.
- To zejdź z konia i je podwyższ - powiedziałam, przewracając oczami.
- Nie chce mi się - odpowiedział z uśmiechem.
- Mi też nie, więc gimnastyka musi wystarczyć - stwierdziłam i zeszłam z Melodią na ścianę. Po kilku minutach stępa zaczęliśmy kłusować. Paręnaście kolejnych okrążeń i do galopu. Dwie lotne na rozgrzewkę, przekątne i na przeszkody. Parkur, mimo, że niski ustawiony był bezbłędnie. Idealne odległości w szeregu, na drągach, przy pojedynczych stacjonatach, wszystko wymierzone co do centymetrów. Melodia skakała chętniej niż zwykle, widocznie niskie pierdoły były dla niej miłą odmianą. Trzy przejazdy, jak zawsze, chwila kłusa i rozstępować trzeba. Po jeździe od razu odprowadziliśmy konie, odnieśliśmy sprzęt i skierowaliśmy się do domu. Gdy szliśmy chodnikiem, zdziwienie na mojej twarzy było nie do opisania.
- Jezu, śnieg - szepnęłam, patrząc przed siebie. Wtedy przypomniałam sobie jeszcze jeden szczegół. - W tył zwrot. Ja do pokoju nie wejdę.
- Bo? - zdziwił się chłopak, patrząc na mnie i najwyraźniej niczego nie rozumiejąc.
- Bo nie mam ochoty zobaczyć jakiegoś faceta na podłodze - odparłam.
- Czy ja o czymś nie wiem? - spytał przez śmiech.
- O tym, że wczoraj, po imprezie, ktoś upatrzył sobie moje panele jako łóżko - powiedziałam, a czując na twarzy coraz więcej zimnych płatków śniegu, zawróciłam do stajni.

**********************************************************************************************
Proszę bardzo, taki masakrycznie długi rozdział, pisany dzisiaj przeze mnie cały dzień, od dwunastej.
Muszę Was rozczarować, rozwodu nie będzie, jak się okazuje, nie zdradzam klasyka z westernem, więc wszystko zostaje po staremu. Dziękujmy mojej koleżance za wbicie mi tego do głowy (tak dosłownie, przewróciła mnie na ziemię, walnęła moją głową o złączenie podłogi ze ścianą i wydarła się "Nie zostawisz Musli, nie będę sama jeździła na obozy klasyczne!"). Także, no. Dzisiaj nawet byłam na jeździe i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że zapomniałam jak się anglezuje XD Serio, to nie żart, nie mogłam anglezować przez pierwsze minuty kłusa i tylko ta myśl "jak to się kurde robiło?" :P Ale to przez zmianę butów, bo w termobutach nie jeździłam od roku ;) Masakra, zimno, błoto... brr. Miałam na sobie rajstopy, bryczesy, skarpety, termobuty, golf, polar, kurtkę, szalik i dwie pary rękawiczek i i tak było mi zimno! No, ale dałam radę. Za tydzień jazdy nie będzie, bo w piątek idę do kina na 18:00. Boże. IGRZYSKA! :D Ale masakra, jaram się jak nienormalna! *.* Także do zobaczenia moje Miśki, do następnego rozdziału :*

8 komentarzy:

  1. Super ;) Tymon sobie trochę popił :D Nie wiem, co bym zrobiła gdybym się obudziła rano i zastała na podłodze jakiegoś nieznajomego ;) Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Tak samo jak norka98 xD Ja to bym chyba zaczęła się drzeć na cały dom

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale vixa była. Też bym tak chciała ;) Ciekawe ile pieniędzy poszło. I widzę, że Wera Michałka będzie widzieć częściej. O tak, na pewno go polubię. Mam nadzieję, że niedługo dodasz go do zakładki o bohaterach.

    Pozdrawiam i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosiłaś więc daję. Założyłam bloga:
      http://new-life-with-horses.blogspot.com/
      Od razu mówię, że nic nie jest skopiowane z twojego bloga. Mimo iż początek jest dość podobny, to reszta będzie inna.

      Usuń
  4. Ok strasznie mi sie ten rozdzial podoba idziesz w piatek na maraton czy po prostu na film? Ja ide w sobote;)Wiec jezeli w piatek lub w sobote zachce ci sie wstawic notke to sie nie zdziw ze nie skomentuje z obawy przed spojlerem. Czy to zdanir ma wgl ses?Ok, ciesze sie ze zostajesz w stylu klasycznym, nw czemu ale po prosu sie ciesze.;) I oczywiscie czekam na cdn. Niech los zawsze wam sprzyjaXD

    OdpowiedzUsuń
  5. Po 1 chciałam podziękować :* już Ty wiesz za co ;) (a jak nie wiesz, to spytaj na priv)
    A po 2 świetny ten rozdział :D biedna Weronika xD Niezła impreza była ;)
    Zastanawiam, się, czy od 22 nie zrobić sobie szlabanu na bloggera, dopóki nie obejrzę WPO. Żeby uniknąć czytania o filmie ;) Szczególnie u Ciebie, Nikki i KońFantasy, bo bez wątpienia będziecie pod wrażeniem ;) Ale nie wiem czy wytrzymam nie wiadomo ile bez czytania jednych z najlepszych blogów <3 Nie wiem, kiedy pójdę do kina. Raczej nie na premierę,..
    Ode mnie tyle, czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam chyba jako 2 osoba, ale moje lenistwo przejęło kontrolę.
    Więc zostawiam niezwykle rozbudowany komentarz :P
    Świetny rozdział i ja prawdopodobnie zaczęłabym się drzeć i rzuciłabym czymś w tego gościa :D
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Wybacz, znowu ostatnia :<
    Ale Ciebie dalej nie ma na GG! A ja czekam! Od kilku dni!
    Haha, leje. Boże. Zajebisty rozdział, jak każdy w sumie.
    Inteligentne. Nie zdziwiłabym się jakbym to ja miała być tym facetem haha. Ojoj biedny Tymonek nie pojechał w teren ojoj popłaczmy się.
    Zero weny na komentarz sorka.
    Czekam na następny :***

    OdpowiedzUsuń