Na dźwięk trąbki wszyscy ruszyliśmy galopem. Po kilkudziesięciu minutach stępa po łące tylko na to czekałam. Melodia pędziła jak oszalała, wyprzedzając wszystkie konie. Przede mną biegł lis - wujek na Armagedonie, a za i obok mnie, niczym stado rozszalałych byków, inni uczestnicy. Rozglądnęłam się wokół, na szczęście żadnego konia z żadną kokardką. I dobrze. Powoli doganiałam wujka, Armagedon, jak to on, szybko się męczył. Po chwili biegłam na równi z nim. Wyciągnęłam rękę po futro, już je dotykałam, gdy z drugiej strony ktoś szarpnął i lisa nie było. Zdezorientowana spojrzałam na chłopaka w kapeluszu, mniej więcej w moim wieku. Uśmiechnął się do mnie, po czym gwałtownie skręcił i zatrzymał konia. Zrobiłam coś podobnego, tyle, że w drugą stronę i mniej efektownie.
- Uchroniłem cię przed ucieczką za rok! - zawołał, cały czas się śmiejąc. Popatrzyłam na niego z dezaprobatą.
- Nie trzeba było. Dałabym sobie radę - odparłam z wymuszonym uśmiechem.
- Michał - przedstawił się, podając mi rękę.
- Weronika - uścisnęłam dłoń, a obok usłyszałam charakterystyczny dźwięk aparatu.
- Uwiecznione! - krzyknęła kobieta, w której rozpoznałam redaktorkę gazety. - To chyba będzie twoja kolejna okładka, mała. Jest się czym chwalić.
- A tym razem da się mnie rozpoznać, czy znów zasłoniły mnie czyjeś włosy? - zapytałam zgryźliwie, mierząc ją wzrokiem.
- Nie, myślę, że jest w porządku. Czyżbyś była nie w humorze?
- Od razu coś zaznaczę. Przyjęcie jest dla uczestników gonitwy i osób zaproszonych przeze mnie lub mojego wujka, inni wstępu nie mają - syknęłam, przyspieszając do kłusa. Nawet nie zorientowałam się, kiedy drogę zajechał mi srokacz, którego przed chwilą zostawiłam w tyle.
- Czyżbyś nie lubiła tej jakże miłej pani? - spytał z wyraźną ironią.
- Najwyraźniej - co dosyć dziwne, nie usłyszałam tego ze swoich ust, a z Tymona, który właśnie stanął obok nas. - Może pojechałbyś do Wioli, co? Z nią na pewno znajdziesz więcej tematów do rozmów - dodał ze sztuczną miłością w głosie. Michał bez słowa nachylił skrawek ronda kapelusza i odjechał w swoją stronę.
- Dziękuję za wybawienie z tej bezsensownej dyskusji - westchnęłam, odprowadzając znajomego wzrokiem.
- Kto to w ogóle był?
- To był jakże miły chłopak, który sprzątnął mi lisa sprzed nosa, pod pretekstem, że nie chce, żebym się męczyła za rok uciekając - warknęłam i przewróciłam oczami.
- Za rok zgarniesz futerko - spróbował mnie pocieszyć, nachylając się w bok i przytulając mnie.
- Pięknie! - dobiegło mnie z tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam kogo? Przemiłą panią redaktor. - Chyba jednak znów nie będzie widać, że to ty, chyba, że ktoś rozpozna twoje plecy - zaśmiała się, a ja odwróciłam się do przodu.
- Nie wie pani, że nie staje się za koniem? Któryś na przykład może się wystraszyć i kopnąć - stwierdziłam i ostentacyjnie cofnęłam Melodię o kilka kroków. Kobieta natychmiast wykonała kilka niezdarnych ruchów w tył, po czym legła na trawę. - Ostrzegałam - uśmiechnęłam się przez ramię i razem z chłopakiem wróciliśmy do stajni. Rozsiodłaliśmy konie i weszliśmy do stajni, aby odnieść sprzęt.
- Piękna walka! - krzyknęła na powitanie Maja, przytulając mnie. - Ale mogłeś już odpuścić, wiesz? - nie zwróciła się tutaj do mnie, na szczęście, bo z tego co wiem, "Weronika" to rodzaj żeński, więc "mogłeś" nijak tu nie pasuje. Po chwili wszystko stało się jednak jasne, ponieważ na kanapie, obok Wioli, Wiktorii i Walerii siedział niejaki Michał.
- Mogłem, mogłem, ale nie chciałem - powiedział i zdjął kapelusz, ukazując ułożone na żelu jasne włosy.
- Może i lepiej. Nie chciałoby mi się uciekać - prychnęłam, wsunęłam siodło na wieszak i wyszłam z siodlarni. Widocznie będę musiała przetrwać jeszcze imprezę z jego osoba.
********************************************************************************************************
Jestem wredna, wiem. Jezu, serio, jestem cholernie zdołowana. Dziękuję Ever, ale od razu pytam. Słyszałaś o Monty'm Robertsie? Wyobraź sobie, że on, jeżeli już jeździ, to robi to w stylu westernowym. Widziałaś kiedyś jak zajeżdża konie? Wątpię, z kolei pan, który udostępniać mi będzie konia na jazdy przeszedł kurs Horsemanship. Jeśli myślisz, że to coś złego, bardzo proszę, jednak wątpię, żeby "człowiek, który rozumie konie" był w stosunku do nich brutalny. Dziękuję również za wsparcie ze strony Sydney, Norki i kilku innych osób :) Zaznaczę, że klasyka nie porzucam! To, że będę jeździła westem, nie znaczy, że czasem nie usiądę w siodle angielskim. Z Nikki pogadałam i mam nadzieję, że nie jest już obrażona :> Tak więc, no. Jeździć klasykiem mogę, kiedy tylko mi się zachce, ponieważ moja dobra przyjaciółka ma konia, może nawet i na Musli czasem wsiądę, kto wie? Właśnie to mnie najbardziej boli, że będę musiała ją zostawić :< Do zobaczenia :)
PS Bardzo dziękuję za 21,000 wejść ;*
PSS Anonimko, której nazwy na bloggerze nie pamiętam, daj mi link, bo znaleźć nie mogę xd
Ej nie ma co na siebie najeżdżać. Z tego jak niektóre konie w westernie są zajeżdżane nie można potępiać całego tego stylu i ludzi, którzy w nim jeżdżą. W klasycznym stosują rollkur ale to nie oznacza, że wszyscy to robią. Wybrałaś western, chwali ci się to i nikt raczej twojego zdania nie zmieni. Więc z całego serca życzę powodzenia na nowej drodze życia. A rozdział fajny, tylko krótki. Szkoda, że hubertus nie był bardziej bogaty w różne akcje typu: jakieś skoki, ostre zakręty, mocne pochylenia itp. A tak do Michała, to już czuję, że go lubię.
OdpowiedzUsuńŚwietne jak zawsze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jak mówiła Universe, rozdział fajny, tylko krótki.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://goldentreehorse.blogspot.com/
Ever- to że ojciec Monty'ego zajeżdżał w brutalny sposób konie to nie znaczy, że jego syn robi to samo. Wręcz przeciwnie Roberts pisał wielokrotnie, że brzydzi się takim rodzajem zajeżdżania młodych koni i wiele razy widziałam jak on podchodzi do koni z trudnych charakterem czy po przejściach i to jest najpiękniejsze co możesz zobaczyć.
OdpowiedzUsuńOgólnie to Monty Roberts jeździ też w stylu Angielskim, tylko rzadziej. Zajeżdża on konie w dwóch stylach, jak kto chce.
Osobiście wolę styl angielski, może dlatego, że nigdy nie jeździłam western, ale kocham skoki ponad życia (tak jak mój qń) i chyba nie dałabym rady bez nich. W tym stylu jazdy też można mieć dużą więź z koniem, na przykład ja i mój osioł jesteśmy bardzo zżyci. Biega za mną, kręci się w kółko i nawet jak na dworze zdejmę ogłowie i wszystko inne to on się nie ruszy póki go nie zawołam.
Podziwiam cię za twój wybór, bo wątpię żebym ja kiedykolwiek coś tak odważnego zrobiła.
Się rozpisałam na ten temat :P
Teraz coś o rozdziale. Ten Michałek pewnie duuuużo do akcji :) Fajny hubertus, chociaż u mnie w stajni jest umówione, że przez pierwsze kilka minut nikt nie łapie lisa "dla widowiska". Po określonym czasie zaczyna się walka :P
No i czekam na następny rozdział :D
Oto jest Michałek z Wawelu! :D
OdpowiedzUsuńMichałek z Wawelu podobno ma jedną wadę.
Nie wiem jaką.
A ja piszę krótko, bo się śpieszę
Rozdział supcio tylko krótki ;) Coś czuje, że ten Michał trochę namiesza.
OdpowiedzUsuńA za wsparcie nie musisz mi dziękować ;)
Hej :) Czytałam wczoraj, ale kochany blogger wylogował mnie bez pytania, a potem nie chciał zalogować -,-
OdpowiedzUsuńNiedługo też pojawi się moja notka. Może jutro... Jest "prawie" gotowa, ale muszę opracować parę szczegółów. A potem urabiam Soph, żebyśmy na jubileusz Karoszka opublikowały dwie notki ;)
A co do Twojej nie będę się bardzo rozpisywać, bo brak mi słów, a mam dość używania jednego: "świetny". Szkoda tylko, że tak mało opisałaś gonitwę, bo ja mogę tylko pomarzyć o wystartowaniu w Hubertusie i chętnie dowiedziałabym się o tym czegoś więcej. Ale tak to nie mam zastrzeżeń ;) Mam nadzieję też, że będziesz na bieżąco opisywać swoje doświadczenia z westernem :)
Jak to sie kurwa dzieje że ja najwierniejsza czytelniczka komentuje jako ostatnia :<< Ja sie nie zgadzam
OdpowiedzUsuńBrzoskwinio, nie ma Cie na gg i to jest nienormalne.
O Michał hahahahhahahahahhaoihwsopajmjdiosh. "-Obserwator przyrody -Wśród marihuanny" hahahash leje.
Ide komentować następny :*