poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 21.

Po przebiegnięciu podwórza w tempie, jak na mnie, ekspresowym, wpadłam z Tymonem do stajni.
- Nigdy więcej, nie dam ci się namówić na taki bieg - powiedziałam dysząc, z moją kondycją nie było najlepiej. Śpiączka mocno mnie osłabiła i pomimo faktu, że minęło od niej już około dwóch miesięcy, to i tak nie paliłam się za bardzo do jakiegokolwiek wysiłku fizycznego. Nawet biegu na mniej niż sto metrów. Po prostu, mięśnie i stawy od razu mi wysiadały. Dobrze, że jazda konna nie sprawiała mi problemu, bo musiałabym cały dzień siedzieć w domu i nic nie robić. Tymon od razu skierował się do siodlarni, a ja oparłam się o boks Melodii, nadal nie mogąc do końca złapać oddechu. Po chwili pojawił się z powrotem, ku mojemu zdziwieniu, z rzędem dla klaczy.
- Zamierzasz na niej jeździć? - zapytałam z niedowierzaniem. Chyba pasowałoby się mnie spytać o zgodę, co?
- Nie, ty zamierzasz - stwierdził, przewieszając siodło i uzdę przez drzwi.
- Nie miałam tego w planach.
- To ci je trochę zmienimy, koń się nie ruszał cały dzień, trzeba popracować nad jej odskokiem, a ty sobie siedzisz w domu - powiedział z wyrzutem. - Do szczotki i czyścić marsz - zakomenderował, wsadzając zgrzebło w moje ręce.
- Tak jest - odparłam z ironią i wyrwałam mu z rąk skrzynkę. Jeszcze mi będzie rozkazywał, co mam robić ze swoim koniem! No, ale trzeba mu było przyznać, miał rację. W ogóle nie wyszłam z domu, a przecież ja nie mam jednego konia... Tylko trzy, a żadnym się nie zajęłam. Bez gadania zabrałam się więc do roboty. Najpierw boki, zad i szyję igiełkowym, potem włosianym całą sierść, wytrzepując kurz i nadając jej złoty połysk, kopystką po kolei i na koniec, co dość rzadko się zdarza, przeczesałam jej ogon, czego robić nie cierpię, i grzywę, już z większym zapałem. Odetchnęłam i założyłam ręce na biodra.
- Zadowolony? - zapytałam, unosząc brwi.
- To chyba nie ja mam się cieszyć, tylko ona - wskazał na Melodię - a teraz siodłaj.
Przewróciłam oczami, ale wykonałam polecenie. Szybko założyłam ogłowie, czaprak i siodło, a w tym czasie Tymon próbował znaleźć ochraniacze, których zapomniał. Skoro już jeżdżę, to zrobię jej dobry trening. Znów oparłam się o drzwi i zamknęłam oczy. Na chwilę oderwałam się od wszystkiego, a na ziemię ściągnął mnie kto? Oczywiście Tymek, otwierając zasuwę i sprawiając tym samym, że przewróciłam się prosto na niego. Wstałam i otrzepałam się z siana.
- Wera, wracaj do rzeczywistości - upomniał mnie ze śmiechem i wręczył brakujący element ekwipunku.
- Co rozumiesz przez rzeczywistość? Bo na przykład ja ostatnio w ogóle nie odróżniam jawy od snu - powiedziałam i schyliłam się, aby założyć Melodii ochraniacze. Nie odpowiedział. Otrzepałam ręce, wzięłam do ręki wodze i poszłam na halę. Wsiadłam na klacz i zaczęłam rozprężanie. Kilka kółek w stępie, zmiany kierunku, praca z łopatką do wewnątrz. Na kłus przygotowałam drągi i cavaletti. Najpierw kilka wolt; ustępowania, zebrania, wyciągania. Co najdziwniejsze, udał mi się ciąg, co na Melodii zwykle kończy się fiaskiem. Przeszłam do galopu, dwie zmiany kierunku przez przekątną i możemy jechać. Jako pierwsza - stacjonata. Od razu wyczułam, że coś jest nie tak, ale pomimo wszystko zdecydowałam się na skok. Dodałam przy ostatnich dwóch foule, a klacz jako tako się wybiła i ledwo co przeleciała nad przeszkodą o wysokości dziewięćdziesięciu centymetrów. Z obawami skierowałam się na następną przeszkodę. Melodia jechała pewnie, bez żadnych zahamowań, ponownie dodałam i... wyłamanie. Nie spodziewałam się. Wykonałam piękne salto nad szyją, i upadłam plecami wprost na okser. Straciłam przytomność...

*****************************************************************************************************
Wybaczcie, że kończę w takim momencie xd Musiałam jakoś skończyć, bo do domu muszę jechać, a jutro mam w planach kolejny rozdział, ale mnie wena wzięła, szkoda tylko, że same wypadki ;p Nikki, bądź ze mnie dumna, jestem w połowie Kosogłosa :D Finnick mnie rozjebał opowieścią o wykorzystywaniu xd Cóż, jutro jadę na ognisko, tak więc będę wcześniej w domu, co umożliwi mi napisanie kolejnej notki ;d Do jutra! :*

5 komentarzy:

  1. Notka super;) Dlaczego Wera ma znów jakiś wypadek? Niech się w końcu zejdzie z Tymonem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do mnie wstawiłam moje zwierzaki i kilka filmików ;) http://jusza-love.blogspot.com/p/zwierzaki.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie napisane .. jak zwykle z resztą .Czekam na więcej ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, jak całe to opowiadanie. Szkoda, że znowu kolejny wypadek...
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ZABIJE CIE JEŚLI WERONICE COŚ SIE STANIE!!!!
    Jestem z Ciebie dumna ;* Jezu Finnick. Kocham <3 Mniej niż Peetę ale też kocham.
    Jezu skąd ja znam te wyłamania... "- Co rozumiesz przez rzeczywistość? Bo na przykład ja ostatnio w ogóle nie odróżniam jawy od snu " czy to miało coś sugerować? Czekam na next oczywiście... I właź na GG!!! Czekam od kilku dni mendo ;c

    OdpowiedzUsuń