niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 9.

Cała droga do Southampton minęła pod znakiem rozmów. Wspominałyśmy dawne czasy, opowiadałyśmy o teraźniejszości, narzekałyśmy na deszcz i zastanawiałyśmy się dlaczego w całym pociągu śmierdzi chińszczyzną. Wysiadłyśmy na naszym peronie, po czym zaczęło się pytanie przechodniów o przystanek autobusowy. Jakoś trzeba się dostać do portu, prawda? Jak się okazało w Anglii komunikacja miejska jest rzadkością, a najbliższy autobus odjeżdżał z przystanku trzy ulice dalej, za... godzinę. Miałyśmy sporo czasu, więc znalazłyśmy jakąś kawiarenkę, zamówiłyśmy po kawałku ciasta i kawę. To znaczy ja i Amy, bo Aśka uznała, że nie lubi kawy ani placków, więc wzięła babeczkę i herbatę. Dziewczyny cały czas gawędziły o tym jak życie w Anglii różni się od tego w Polsce i gdzie mieszka się lepiej. Podczas przysłuchiwania się tej całej dyskusji, w kieszeni zaczął wibrować telefon. Wyciągnęłam go, aby przeczytać wiadomość. Początkowo myślałam, że to kolejny SMS systemowy typu "W T-Mobile masz dwa razy więcej SMS'ów niż gdziekolwiek indziej!", jednak moje przeczucia nie były trafne. Na mojej twarzy pojawiło się początkowo zdziwienie, a później coś w rodzaju hamowanej ochoty rzucenia komórką o ścianę. Pomimo wszystkich wątpliwości oraz ogólnej niechęci, zebrałam myśli i zastanawiając się czy odpisać czy nie, przeczytałam wiadomość... od Tymona.

"I jak tam w Anglii? Znaleźliście Tabuna? Przekaż proszę Aśce, że Jacek pozdrawia, ale zgubił komórkę. Andrzej kazał powiedzieć, żebyś na siebie uważała."

Tego się nie spodziewałam. Od razu zabrałam się za pisanie.

"Jeszcze nawet nie dotarłyśmy na miejsce, będziemy w porcie za mniej więcej pół godziny. Przekażę, powiedz wujkowi, że nie ma się o co martwić i od kiedy wy jesteście na 'ty'?"

Przeczytałam tekst kilka razy zastanawiając się czy na pewno to wysłać. Stwierdziłam jednak, że jeżeli mam odpowiadać to tylko w sposób kulturalny. Wzięłam głęboki wdech, próbując się uspokoić, po czym nacisnęłam przycisk "wyślij".
- Masz pozdrowienia od Jacka - skierowałam słowa do Aśki.
- Do ciebie napisał, a do mnie się mu nie chciało?
- Nie. Do mnie napisał Tymon, bo Jacek zgubił komórkę - powiedziałam. Dziewczyna uniosła brew.
- Tymon? No proszę stara miłość nie rdzewieje.
- Jaka znowu stara?
- Głupia jesteś.
- Spadaj. Nie moja wina.
- O czym mówicie? - zapytała zdezorientowana Amy.
- O tym, że ta idiotka ciągle kocha Tymona - odparła z przekąsem. Przewróciłam oczami i  tylko pokiwałam głową. Nastolatka zaśmiała się. - Widzisz? Nasza Wera i Tymek to po prostu para nierozłączna - zażartowała. Już miałam coś powiedzieć, ale rozproszył mnie dźwięk przychodzącego SMS'a. Na twarzy Aśki pojawił się lisi uśmiech. Spojrzałam na nią spode łba, po czym przeczytałam wiadomość.

"Od kiedy? Mniej więcej odkąd zacząłem pracę w stadninie. Dobrze wiedzieć, że jednak nie masz na mnie aż tak wielkiego focha za nic, że zwracasz się do mnie kulturalnie. Życzę powodzenia. Wiesz przecież jak kocham tego konia :)"

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Aśka machnęła mi ręką przed twarzą. Podniosłam wzrok, patrząc na nią tak, jakbym dopiero co została wyrwana z głębokiego snu.
- Wera, dobijasz mnie.
- Nie ciebie jedną, będziesz musiała z tym żyć - odparłam i znów zabrałam się za pisanie.

"Tak oczywiście, po prostu Twój stajenny ulubieniec. Obiecuję, że dostarczę go w całości. Może nawet okaże się, że znowu przestał Cię lubić i po raz drugi dostaniesz z kopyta ;)"

Dopiero po wysłaniu zorientowałam się, że stoi za mną Aśka i uparcie przygląda się temu co robię.
- Co, już nawet emoty stawiasz na końcu? Wera, proszę cię!
- To nie proś. Za dwadzieścia minut mamy autobus. Nie wiem jak wy, ja już powoli kieruję się na przystanek.
- Po co tak wcześnie?
- Bo pamiętam angielskie korki - uśmiechnęłam się i zarzucając kaptur na głowę, wyszłam wprost na marcową ulewę.

***
Po dotarciu na miejsce zobaczyłyśmy grupkę marynarzy, siedzących przy ognisku. Najwyraźniej na coś czekali. Amy przez chwilę się rozglądała, a potem podeszła do pierwszego z brzegu mężczyzny. Po chwili podszedł do niej jakiś chłopak mniej więcej w naszym wieku. Nastolatka odwróciła się automatycznie, po czym rzuciła się na niego w uścisku. Rozmawiała z nim, mając na twarzy wielki uśmiech, ale co dziwne, ze słyszanych strzępków rozmowy, zrozumiałam, że dyskutowali po polsku. W pewnym momencie dziewczyna odwróciła się, a potem, ciągnąc chłopaka za rękę, podeszła do mnie.
- Pozwolisz, że przedstawię - zwróciła się grzecznie do mnie. - Poznaj Will'a.
Otworzyłam szeroko oczy, patrząc na nią. Uśmiechnęłam się i podałam rękę "właśnie poznanemu" młodzieńcowi.
- Z jazdy konnej przerzuciłeś się na żeglarstwo? - zapytałam uprzejmie.
- Nie, to sytuacja wyjątkowa. Widzę, że Amy zdążyła dużo o mnie opowiedzieć, skoro wiesz, że kiedyś jeździłem.
- Oj tak. Opowiadała bardzo dużo. Nawet wiem w jakim towarzystwie jeździłeś.
- Doprawdy?
- O tak! Czekaj... Mówiła coś o jakiejś Weronice... tak? - w odpowiedzi dziewczyna pokiwała głową.
- No tak. Ja, Amy i Weronika. Ale o co chodzi? W ogóle kim ty jesteś?
- Ja? Tak się zastanawiałam kiedy mnie poznasz, ale straciłam już nadzieję, że pamiętasz tą Weronikę, która towarzyszyła tobie i Amy na każdej jeździe - odparłam z udawanym bólem w głosie. Spojrzałam na nastolatkę i śmiejąc się w tej samej chwili opadłyśmy na piasek. Will patrzył to na nią to na mnie.
- Ale co Wera ma wspólnego z tobą? - zapytał.
- Tak ogłupiałeś z wiekiem, czy tylko udajesz?
- Raczej nie udaję, aczkolwiek nie wiem jak możesz mnie oceniać skoro mnie nie znasz.
- No to pozwól, że w końcu powiem ci jak mam na imię - powiedziałam wstając i podając mu jeszcze raz rękę. - Weronika.
Chłopak patrzył na mnie jak na nienormalną i dopiero po chwili do niego dotarło co powiedziałam.
- Masz rację, chyba zgłupiałem z wiekiem - stwierdził i znów usiedliśmy na piasku. Po kilku minutach podeszła do nas Aśka. Will popatrzył się na nią z zaciekawieniem.
- Ciebie też mam pamiętać? - zapytał.
- Nie, mnie nie znasz.
- A zamierzasz powiedzieć kim jesteś?
- Aśka - przedstawiła się, siadając na ziemi. - Dużo jeszcze osób mam poznać? - spytała.
- Nie. To chyba ostatnia - powiedziałam.
- Ty to lepiej sprawdź ile SMS'ów ci przyszło.
- A co zazdrosna? - zażartowałam, po czym zwróciłam się do Will'a - Dobra, przechodząc do konkretów, co z transportem koni?
- Mówisz o tym niedoszłym transporcie koni, którego skutki właśnie widać? - zapytał, wskazując na rozbity statek za sobą.
- Tak dokładnie o tym.
- W sumie sześć koni nie żyje, osiem jest w stajni, a jeden uciekł.
- Chodzi o mustanga.
- Mustangi mieliśmy dwa. Jeden płynął na szkolenie, jeden ze szkolenia. Ten pierwszy padł.
- A co z drugim?
- No, ten właśnie uciekł. A o co chodzi?
- O to, że teraz muszę szukać konia - odparłam z ulgą. Przynajmniej wiedziałam, że żyje.

*****************************************************************************************************************
Witajcie z powrotem, o ile w ogóle jeszcze jesteście. Nie ma to jak widzieć pod jedną notką 7 komentarzy, a pod kolejną 1 -,- Co się z Wami dzieje?! Nie mówię już teraz o komentarzach, jakoś to przeżyję, ale no nie mam co czytać! Regularnie notki widuję ostatnio u Spirit, Sydney i dzisiaj pojawiła się Valeria, z czego bardzo się cieszę ;) Spełniam marzenia! Okazuje się, że Tabunek żyje, a Wera ciągle lubi Tymka ;D Poproszę o uśmiechy, choć sama nie wiem, bo chyba teraz Tymon nie lubi Weroniki... ale cicho! Ja nic nie wiem :P Jako, że nie wiem również tego czy jesteście, to opisałam TYLKO tyle (taki króciutki rozdzialik) i mam nadzieję, że po takim rozpisaniu z mojej strony w końcu wrócicie! Jak to mówią "nadzieja umiera ostatnia" miejmy nadzieję, że chwilę pożyje ;D No nic, ze względu na fakt, że nienaturalnie jak na mnie się rozpisałam, to się żegnam :D Pa pa...^^

9 komentarzy:

  1. Rozdział świetny jak zawsze !:D Osobiście to wchodze codziennie i szukam nowych rozdziałów :) Świetna wyobraźnia !Genialne pomysł ! czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak dawno mnie tu nie było, że aż wyszłam z wprawy i nie wiem co mam napisać... Ostatnio mam cholerne kryzysy i nie umiem się przełamać żeby zacząć pisać i komentować regularnie, przepraszam. Kiedyś konie były moją pasją a teraz sprawy się troszkę pokomplikowały i nie wiem czy da sie to wszystko jeszcze odkręcić.
    Rozdział długi, fajny i w ogóle. Nie wiem jakich jeszcze słów musiałabym użyć do opisania. Przy tych wszystkich problemach, życie Weroniki wydaje mi sie być usłane różami mimo przeciwności jakie ją spotykają, potrafi przezwyciężyć wszystko. Musze znaleźć takie samozaparcie u siebie, bo może być ciężko...
    Ciesze się że dodałaś rozdział, bo podniosło mnie to na duchu. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham cię! :* Tabun żyje, to mi wystarczy :P Jednak gdyby nie uciekł to też by było dobrze, ale teraz będzie przygoda "poszukiwanie mustanga". Jak tylko zobaczyłam, że jest nowy rozdział, duży uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Twoje opowiadanie dobrze na mnie działa :D
    Można wywnioskować, że bardzo lubię tego bloga i czekam na rozdział, który mam nadzieje pojawi się szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam *,* Nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału. Ale w końcu jest. Pisz jak najszybciej :***

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja myślałam że nadzieja jest matką głupich ^^ super że wszystko na nowo się układa dziękuje:* oby do siebie wrócili ;)
    pozdrawiam, anek;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że Tabunek żyje! :D Ale czy się znajdzie? Samotny mustang w WB jest jak igła w stogu siana ;)
    Zastanawiałam się, po jakiemu oni gadają? Oczywiście nie oczekuję, żebyś pisała po angielsku (xD), ale bohaterowie się rozumieją. Więc czy starzy przyjaciele Werki mówią po po Polsku, czy Aśka (co do mieszkającej 16 lat w Anglii Wery nie mam wątpliwości), umie tak biegle angielski? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Aśka nie mówi po angielsku, ale wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale :) A teraz przepraszam, idę pisać, słuchając "Ho Hey" ;P

      Usuń
  7. Super rozdział czekam na następne.
    Oby Wera i Tymon zeszli się ze sobą ;)


    Pozdrawiam Julia

    OdpowiedzUsuń