niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 12.

Na początek przepraszam, że notki są rzadkie, ale po prostu nie chce mi się patrzeć w monitor przez kochane uczulenie, powodujące pękanie naczyniek krwionośnych w oku. Poza tym jakoś się tak zebrać nie mogę :P O właśnie! Pozdrowienia dla braciszka i kuzyneczki, którzy pewnie siedzą na komputerze u dziadka i czytają moje wypociny -,- Dobrze, że zostałam poinformowana o moich kompleksach, których nie mam.

****************************************************************************************************

Pick-up z przyczepą podjechał pod leśniczówkę dopiero nad ranem. Po dokładnych oględzinach konia, lekarz stwierdził, że wdało się zakażenie, które, ku mojej uldze, da się łatwo wyleczyć. Tabuna załadowali do koniowozu, a my razem z kierowcą, weterynarzem i jego asystentką wcisnęliśmy się do kabiny. Nie było zbyt wygodnie cisnąć się w siódemkę na trzyosobowym fotelu, ale czego się nie robi dla konia? Wytrzymaliśmy jakoś dystans New Forest - Downtown of Southampton i z ulgą wysiedliśmy na klinicznym parkingu. Amy bez przerwy dyskutowała z weterynarzem, Aśka rozmawiała z Will'em i w końcu każdy interesował się czym innym, przez co tylko ja zostałam przy Tabunie. Głaskałam go po czole, czekając na jakąś informację lub instrukcję ze strony personelu.
- Wprowadź go do boksu trzeciego - powiedziała Amy, kończąc rozmowę z tęgim mężczyzną.
- Jasne - odparłam, chwyciłam ogiera za grzywę i ruszyłam we wskazanym kierunku. Rozglądając się między rzędami ponumerowanych stanowisk, znalazłam w końcu wyznaczony boks. Otworzyłam zasuwę i wpuściłam konia do środka. Od razu skierował się do siatki z sianem, która zwisała z małego haka. Odetchnęłam, opierając się o drzwi. Byłam nadzwyczaj zmęczona. Zresztą, kto by nie był po kilku godzinach w lesie, idąc bezustannie. Zamknęłam oczy i otworzyłam je dopiero, wtedy gdy ktoś chwycił mnie za ramię. Poderwałam się automatycznie i obróciłam w miejscu. Stała nade mną Aśka i głową dała znak, żebym poszła za nią. Posłusznie wykonałam nieme polecenie, nie mając nawet siły protestować. Obejrzałam się jeszcze, patrząc na Tabuna. Widok krwawiącego śladu wrytej w szyję liny, będzie mi towarzyszył do końca życia. Po kilku minutach znalazłyśmy się w pokoju na drugim piętrze budynku. Jak się okazało nowoczesne kliniki weterynaryjne posiadają motel dla zaniepokojonych właścicieli. Co prawda byłam wyczerpana, ale nie wiedzieć czemu nie mogłam spać. Coś mnie męczyło. Zdawało mi się, że o czymś zapomniałam i... Wiem! Miałam zadzwonić do Tymona. Wzięłam komórkę, wyszłam na korytarz i wybrałam numer.
- Halo? - odezwał się zaspany głos po drugiej stronie.
- Sorry, że cię obudziłam, ale miałam zadzwonić jak się znajdę.
- Wera?! Co z tobą?! - ożywił się nagle.
- Dobrze. Jestem w klinice. Znalazłam Tabuna. Wpadł w pułapkę, ma ranę od sznura i wdało się zakażenie. Weterynarz mówi, że raczej szybko da się go wyleczyć. - powiedziałam, opierając się o ścianę.
- No to nie pozostaje mi nic tylko życzyć szczęścia.
- Nic. Idę spać. Jestem wykończona.
- Rozumiem, trzymaj się.
- Cześć - odparłam, po czym się rozłączyłam. Wróciłam do pokoju, położyłam się pod kołdrą i w panującej wszędzie ciszy, słuchałam jak o dach uderzają pierwsze krople deszczu. Po jakimś czasie nasłuchiwania i nieustającej monotonii, usnęłam.

***************************************************************************************************
Dzisiaj krótko, bo wyszłam z wprawy. Ogólnie, nie chce mi się pisać wiedząc, że mam kompleksy -,- Nie no, pewnie następne notki będą dłuższe. Okey. Już się cieszyłam, że znowu jesteście, a tutaj co? Jajco. Na pierwszy komentarz czekałam dosyć długo, drugi pojawił się dwa dni po notce, trzeci był mój, a czwarty i piąty od nowych osób, które mam nadzieję, że zagoszczą na stałe :) Jak widzę Anek i Spirit zostali, a reszta chyba ma mnie w du...żym poważaniu. No włąśnie, do Spirit, wybacz, że nie komentuję Twojego bloga, ale naprawdę nie mam siły. No nic, to by było chyba na tyle. I na koniec ja Was błagam, moi kochani czytelnicy tacy jak Nikki, Szałwia, Sydney czy też Bezimienna, wróćcie! Proooszę! No i to wszystko. Do zobaczenia...^^

PS O właśnie, zapomniałam! Oko jak już wspomniałam ma popękane naczyńka i krwawi odśrodkowo xD Z czerwoną gałką oczną wyglądam jak jakiś ćpun, ale spoko, nie narzekam ;D

3 komentarze:

  1. Czytam cały czas ale nie mam weny do pisania komentarzy ;) Zadawaj nam jakieś pytania to wtedy będzie się nam łatwiej pisało ; p

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówisz, że wyglądasz jak ćpun, taaak? No więc ja wyglądam tak cały czas. :D Ja tutaj cały czas czuwam nad tobą tylko komentować czasu nie mam. Przechodzę do nowej szkoły ( zajebisty pomysł mi przyszedł, żeby na początek drugiej gimnazjum iść do szkoły gdzie chodzi moja koleżanka i rozpierdolić nam wszystkim mózgi) Możecie myśleć, że jestem szalona tak jak wszystkie nastolatki, ale one nie spychają kumpli ze schodów, nie grają z najlepszą kumpelą w skoczka na kombosy i nie chodzą do tesco o 2 w nocy. Hue hue. xd
    Co do rozdziału to jest zajebiście. u mnie notka pojawi się jeszcze dziś lub jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic się nie stało, że nie komentujesz :) Sama czasem nie mam siły, zostawiam to na kilka dni i dopiero później komentuje.
    Tak naprawdę nie wiem co napisać. Ciesze się, że Tabun jest cały i prawie zdrowy, smutno mi że ma tą ranę. Hmmmm... no i nie wiem co jeszcze napisać. Super, ekstra, najlepszy rozdział :) czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń