środa, 31 października 2012

Rozdział 10.

Ach te okropne pierwsze dni szkoły. Nienawidzę tego okresu! Na dodatek w tym roku trzeba zapoznać się z nowymi znajomymi, akurat teraz  dopadł mnie atak nieśmiałości. Sama nie wiem czemu nagle z mojego zwykłego poczucia humoru i łatwości w kontaktach z ludźmi przeszłam w ponurość i zamknięcie w sobie. Co prawda poznałam kilka osób, którymi są Karo, Sylwek (Sylwia), Kuba, Anka, Roksa i Tyśka. Tylko tyle na 26 osób w klasie... przede mną długa droga. Aha zapomniałabym dodać, znam jeszcze (z imienia) Zuzę. Wpadłam na nią kiedy przechadzałam się korytarzami z Karo. Wbiegła na nas gadając coś, o tym, że "biblioteka ją wzywa". Poszłyśmy w jej ślady i rzeczywiście znalazłyśmy się w małym przytulnym pomieszczeniu jakim była owa biblioteka.
- Och nowe czytelniczki! - wykrzyknęła niska, krępa bibliotekarka patrząc na nas zza swoich prostokątnych okularów. - To jak dziewczynki co wypożyczacie? - Zapytała z nadzieją w głosie.
- Jak na razie nic. - zerknęłam na Karo.
- A szkoda, przecież książki to mądrość... - Zaczęła opowiadać nam o swoich kochanych lekturach, bajkach i opowiadaniach. Trwało to tyle czasu, że powoli każde wypowiedziane przez nią słowo zaczęło przeistaczać się w mojej głowie w jednolity ciąg złożony wyłącznie z wyrazu "sratatata". Po jakichś 20 minutach nareszcie zadzwonił dzwonek.
- My już musimy iść. Do widzenia. - powiedziałam i obie zaczęłyśmy przepychać się między sobą w kierunku drzwi.
- Do widzenia! Wpadnijcie jeszcze kiedyś! - usłyszałyśmy za naszymi plecami. Po chwili dało się słyszeć ciche westchnienie i słowa - ...miłe dziewczynki
***
Pozostałe lekcje minęły szybko i zanim się spostrzegłam jechałam już busem do domu. Wysiadłam na przystanku i pobiegłam w kierunku podwórza. Weszłam po schodach na górę i jak najszybciej przebrałam się w inne ciuchy. Po drodze do stajni wzięłam ze stołu kromkę chleba i zjadłam ją w nieustannym biegu. Kiedy byłam już w stajni moje serce zamarło. W boksie nie było Melodii! Odwróciłam się i już miałam iść na poszukiwanie gdy Tymon wszedł do środka z moją klaczą.
- Co z nią robiłeś?! - Zapytałam odrobinę gwałtowniej niż chciałam wyrywając mu przy tym uwiąz z rąk.
- Umyłem. Tak jak wszystkie pozostałe konie. Przepraszam jeśli zrobiłem coś nie tak. - Odparł po czym odszedł w stronę pastwisk. Wtuliłam się w miękką grzywę mojego kochanego konika. Czułam się głupio. No bo w końcu Tymon nie zrobił nic złego a ja się na niego wydarłam. Stałam tak chwilę dopóki nie zdałam sobie sprawy, że klacz jest mokra... no i teraz ja również.
- Super i znowu trzeba się przebrać. - Odprowadziłam ją do boksu a sama skierowałam się w stronę domu. Gdy znów z niego wyszłam zauważyłam Tymona przy drzwiach do siodlarni. Podeszłam najciszej jak umiałam.
- Tymon... przepraszam, nie potrzebnie tak na ciebie nakrzyczałam. Po prostu się zdenerwowałam gdzie ona jest. - stał przez chwilę z nie zdradzającą żadnych emocji miną. W pewnym momencie jednak uśmiechnął się do mnie.
- Przeprosiny przyjęte. - stwierdził i tym razem to moją twarz rozświetlił uśmiech.

***********************************************************************************
No i proszę, to już dziesiąty rozdział! Mam podły humor ponieważ śnieg całkiem stopniał :( Postarałam się jednak aby głównej bohaterce moje emocje się nie udzielały ;) Chciałam żeby ten odcinek był ciekawy, miły i śmieszny chociaż to ostatnie raczej nie wyszło :) Troszkę nie miałam siły pisać czegoś śmiesznego skoro mi do śmiechu nie jest... Dodam jeszcze, że w najbliższym czasie pojawi się nowa eee... postać, może tak go (lub ją, jeszcze nie mam pewności) nazwę...^^ Nie będzie to raczej coś czego byście się spodziewali, chociaż może ktoś wpadnie na to co to będzie :D Wasze pomysły możecie pisać w komentarzach o ile oczywiście macie na to ochotę. Aha no właśnie niektórzy czytelnicy nie mogą pisać komentarzy nie zależy to ode mnie a od bloogspota :/ Mnie również się to nie podoba, ale jeśli ktoś bardzo chce napisać to co myśli może (jeśli się dobrze orientuję) przedstawić się jako osoba anonimowa i podpisać się pod tekstem...^^

1 komentarz:

  1. U mnie śniegu już nie ma. Stopniał. Co do rozdziału jest ciekawy i... czasami śmieszny.
    Ja dawno już założyłam sobie konto na blogspocie. Jak znalazłam twój blog to chciałam założyć jeszcze jedno z nickiem Szałwia albo jina, ale powstrzymałam się...

    OdpowiedzUsuń