sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 39.

Patrzyłam z przerażeniem, kiedy Tabuna i Flock'a prowadzili po trapie, prosto na statek. Oddychałam głęboko i myślałam, że zaraz zemdleję.
- Wera, uspokój się - szepnęła Aśka patrząc w ślad za moim spojrzeniem - nic im nie będzie.
- A co, jeśli znowu się rozbiją? Ja nie chcę po nich do Niemiec jechać.
- Może od razu Francja, co? Nie przesadzaj.
- Łatwo ci mówić, to nie twoja Cykada jest teraz na pokładzie - powiedziałam, odwróciłam się i odeszłam w stronę parkingu. Tego samego dnia wieczorem miałyśmy lecieć do Polski. Pierwszy raz od trzech miesięcy byłam zarówno szczęśliwa jak i przerażona. Miałam nadzieję, że tym razem nie stanie się nic, co mogłoby w jakikolwiek sposób zakłócić powrót do domu, mój oraz koni. Wsiadłam do ciemnego pick-up'a i zaczekałam na resztę. Przyjaciele przyszli szybko, więc ruszyliśmy z powrotem do domu Amy.

Po godzinnej podróży z portu, nareszcie dotarliśmy na miejsce. Była dopiero dziesiąta, a konie już odpłynęły. Jedyne, co przyszło mi do głowy, to poinformowanie wujka. Szybko znalazłam numer w kontaktach i po chwili z telefonu wydobył się energiczny głos.
- Halo?
- Witaj - odparłam zmierzając przez podwórze za dom.
- Weronika? Nagle, po trzech miesiącach, przyszło ci do głowy, żeby zadzwonić do wujaszka, co?
- No, w sumie nie do końca - zaśmiałam się. - Dzwonię bardziej po to, aby poinformować cię, że Tabun i Flock wyruszyli już do Polski.
- Tabun i kto?
- Flock. Nic ci nie mówiłam? Podmienili mi Tabuna, odzyskałam go, ale Flock'a też zatrzymałam... Tak o, nawet po niego nie przyszli, więc stwierdziłam, że im nie zależy.
- No proszę, i kolejny koń do wykarmienia. Chyba z tobą oszaleję. A kiedy przyjeżdżasz?
- Tego jeszcze nie wiem - skłamałam uśmiechając się pod nosem. Razem z Aśką postanowiłyśmy zrobić wielką niespodziankę i zadzwonić do Jacka w trakcie lotu, aby przyjechał po nas na lotnisko.
- No to jak? Mam rozumieć, że podeślesz nam swoje konie, a sama będziesz się wylegiwać w Anglii?
- Gdybym chociaż miała taką możliwość. Jaka pogoda w Polsce?
- A nie narzekamy. Karolina bez przerwy mówi, że jest za duszno, ale jest po prostu ciepło. Nie padało od dwóch tygodni, więc jest dobrze, chociaż na padokach strasznie się kurzy. A jak tam w Anglii?
- Słabo. Raz deszcz, raz słońce, a raz nawet był grad. Nie ma to jak kochana Wielka Brytania - westchnęłam ciężko. - Jest gdzieś Tymon?
- Owszem, pije lemoniadę.
- To go poproś - powiedziałam, odczekałam chwilę i usłyszałam znajomy głos.
- Wera?
- A ja. No i co tam?
- Dobrze, dobrze, nie pytaj się mnie, tylko lepiej powiedz co u ciebie. Kiedy przyjeżdżacie?
- U mnie wszystko w jak najlepszym porządku, jeszcze nie wiem kiedy przyjeżdżam, za to Tabun i Flock będą za dwa dni.
- No to czekamy, a teraz wybacz, idę do pracy, na razie.
- Cześć - pożegnałam się i poszłam do domu. Ze zdziwieniem zauważyłam, że się uśmiecham. Przybrałam swój zatroskany wyraz twarzy i skierowałam się do reszty.

Około dziewiętnastej byliśmy na lotnisku. Amy starała się uśmiechać, ale marnie jej to wychodziło. Will zdawał się być niewzruszony faktem, że zapewne następnym razem spotkamy się za kolejne sześć lat. Tymek zaś szedł na uboczu wyraźnie przygaszony. Ja i Aśka bez przerwy śmiałyśmy się, żartowałyśmy, ale nasz humor od razu znikał przy pierwszym rzucie oka na grupkę ludzi idących za nami. Cała trójka podążała w stronę bramki, aż w końcu musieliśmy się rozstać. Jak się spodziewałam, nie obyło się bez łzawych pożegnań i tysięcy uścisków. Gdy w końcu każdy przytulił każdego, powiedział coś na do widzenia i otarł łzy, poszłyśmy na odprawę. Kiedy w końcu siedzieliśmy w samolocie, spojrzałyśmy ostatni raz na lotnisko i przyjaciół. "Zobaczymy się za sześć lat", pomyślałam z lekkim uśmiechem "Albo może trochę wcześniej." Pomachałam im ostatni raz i wylecieliśmy.

**************************************************************************************************
Przed ostatni... Podoba mi się :D Chcę już skończyć ten tom. Opis jazdy na Musli postaram się dodać na drugiego bloga za max. godzinę. Miejmy nadzieję, że USB zadziała xd Mówiąc ogólnie - dzisiaj mnie koniu wymęczył :P No nie ważne, w każdym razie, ostatnia notka dziś około dwudziestej, specjalnie na życzenia JAW OKP :) Cóż, ja w takim razie się z Wami nie żegnam jeszcze, do zobaczenia wieczorem...^^

PS Och, jak dużo komentarzy pod ostatnią notką, aż się wzruszyłam.

2 komentarze:

  1. Będę pierwsza która skomentuje, tak! Myślałam że bardziej opiszesz pożegnanie. liczyłam że popłacze, dawno tego nie robiłam xd "- No to jak? Mam rozumieć, że podeślesz nam swoje konie, a sama będziesz się wylegiwać w Anglii?" też bym się chciała wylegiwać choćby nawet w Anglii ;c Czekam na następny kurde.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z góry przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Za szybko dodajesz :P Teraz będzie trochę dziwnie, znowu w Polsce. Jestem ciekawa co będzie w następnym rozdziale, a zwłaszcza w następnym tomie.
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń