piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 38.

Weszłam do domu akurat, kiedy Amy przygotowywała obiad. Stała nad kuchenką nucąc jakąś wesołą melodię i mieszając sos.
- Co dzisiaj?
- Spaghetti - odparła z uśmiechem.
- Znowu?
- Nie marudź, bo dzisiaj jest niezwykłe.
- Mogę wiedzieć z czym?
- Sos z serka mascarpone, z mięsem i czosnkiem... Moje ulubione. A do tego gruby makaron, bo cienkiego mam dość.
- Serek mascarpone? To to tłuste, niedobre coś, co kupiłyśmy, kiedy miałyśmy sześć lat, bo facetka ze sklepu poleciła? - zdziwiłam się, a ona w odpowiedzi kiwnęła głową. - W takim razie ja odmawiam spożycia.
- Przestań! Gwarantuję, że jest bardzo dobre. Masz spróbuj - powiedziała i przytknęła mi łyżkę do ust.
- No... Rzeczywiście... Dobra, jem - odparłam przez śmiech.
- A teraz wyjdź mi z kuchni, bo mnie rozpraszasz.
- Wybacz - wycofałam się do przedpokoju, a potem odwróciłam się i wyszłam na zewnątrz. Skierowałam się do Tabuna i Flock'a. Pogłaskałam oba konie, po czym przytuliłam się do szyi jednego z ogierów. Nadal widoczna była długa, nieobrośnięta sierścią blizna. Zacisnęłam palce na jego grzywie. Bez przerwy chodziło mi po głowie, co by się z nim stało, gdybym go nie znalazła. Zapewne poszedłby pod nóż lub trafił do takich ludzi jak Caroline. Uznałam, że lepiej nie gdybać, bo mój rozum wytwarzał coraz to nowsze obrazy, których wcale nie miałam ochoty oglądać. Nie chcąc go przemęczać, wskoczyłam na oklep. Docisnęłam lekko łydki, aby ruszył stępem. Przejechałam kilka okrążeń i przełożyłam nogę nad grzbietem. Jedyny minus przy zsiadaniu - Tabun jest strasznie wysoki. Czekając, aż Amy zawoła mnie na obiad, postanowiłam popracować z koniem z ziemi. Wzięłam lonżę i kantar. Puściłam Tabuna po kole i cmoknęłam, żeby zachęcić go do żwawego ruchu. Zdążyłam go poznać na tyle, aby wiedzieć co pomaga, a co nie. Specjalnie nie wzięłam bata, bo widząc co zrobił rano, wolałam nie ryzykować dębowaniem. Zachęciłam go do powolnego galopu. Po jakimś czasie pozwoliłam mu się zatrzymać i odejść do kolegi. Weszłam z powrotem do domu słysząc krzyk dziewczyny. Usiedliśmy przy stole i spokojnie zjedliśmy posiłek. Atmosfera była napięta, jeszcze po porannej niesubordynacji Will'a. Chłopak w ogóle się nie odzywał. W końcu z ulgą powitałam możliwość odejścia od stołu.
- Dziękuję - powiedziałam i wbiegłam na górę, aby kontynuować pakowanie.

Dopiero wieczorem zeszłam na dół. Cała czwórka siedziała przy stole grając w karty.
- Kolejna partyjka kenta? - zapytałam z uśmiechem.
- A i owszem. Wygrywamy - odparła Amy wystawiając język do Aśki.
- Stop kent! - krzyknął Tymek.
- Blefowałam - zaśmiała się dziewczyna i rzuciła karty na stół.- Trzeba umieć rozpoznać strategię przeciwnika.
- To przeciwnik musi umieć się zachować, a nie wystawiać język - zaprotestował Will z obrażoną miną.
- No kto by pomyślał, że ty mówisz o uczciwości - westchnęła i odeszła od stołu.

******************************************************************************************************
Dupa, dupa, dupa! Kolejny beznadziejny, nudny i okropny rozdział wyszedł spod moich palców :( Ja już chcę czwartego sezona! xd Mam świetny pomysł i chcę go jak najszybciej, szkoda, że nastąpi to dopiero w sierpniu :/  No nic, bo jeszcze za dużo powiem, muszę iść, pa pa...^^

2 komentarze:

  1. Koniowata mam do Ciebie prośbę. Czy możesz w sobotę dodać rozdział 39 i 40? Ja wyjeżdżam i długo mnie nie będzie a zostały tylko 2 rozdziały.
    Jakbyś mogła to bardzo dziękuje
    JAW OKP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział 40. jest i tak gotowy, więc postaram się, ale jak już to tylko wieczorem ok. dwudziestej :)

      Usuń