czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 37.

- Nie! - powiedziałam stanowczo.
- Ale dlaczego?
- Nie i już. Nie zamierzam jej potem zbierać z ziemi.
- No proszę, masz lonżę, jedno kółeczko.
- Nie, Will. Zabierz sobie swoją dziewczynę do stajni i tam sobie galopuj na którymś ze szkółkowych koni, nie pozwolę, żeby twoja Monic woziła się na Tabunie. To, że dowiedziała się, iż mustangi naturalnie są dzikie i że Tabun jest "jednym z nich", to nie znaczy, że od razu dam jej na nim pogalopować! Musiałabym na głowę upaść!
- Da się załatwić.
- Nie bądź chamski - odparłam nie przerywając pakowania - jutro jedziemy na port i jego i Flock'a trzeba załadować na statek, a dzisiaj jest już po treningu, więc nie ma szans. Od razu uprzedzę twoją następną prośbę, na Flocku też już jeździłam.
- Jedno kółko, ona tak bardzo chce zagalopować.
- A ja chcę pagazo-jednorożca, marzenia żadnej z nas się nie spełnią, więc daj sobie spokój - ucięłam wypychając go na korytarz. Zamknęłam się w pokoju i spokojnie kończyłam pakowanie. Przerwało mi nachalne pukanie, a właściwie to walenie w drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam zdyszaną Aśkę opierającą się o własne kolana.
- Musisz... to... zobaczyć - powiedziała przerywając co słowo, aby nabrać powietrza.
- Co?
- Na... dole.
Zbiegłam po schodach i zatrzymałam się, niczego nie było. Spojrzałam na dziewczynę, a ona wskazała na podwórze. Wybiegłam szybko spodziewając się co zobaczę. Tak jak się spodziewałam Monic kłusowała ledwo trzymając się w siodle. Tabun położył uszy po sobie, szedł nierównym krokiem, a Will stał pośrodku trzymając lonżę i bat. Strzelił w powietrzu, a przestraszony ogier wierzgnął energicznie, sprawiając tym samym, że nastolatka wyleciała przez szyję wprost pod jego kopyta. Skoczyłam w ich kierunku i dosłownie w ostatniej chwili chwyciłam Tabuna za ogłowie.
- Czy ciebie coś boli?! Kompletnie zgłupiałeś, czy z dnia na dzień stałeś się skończonym debilem?! - krzyczałam, kiedy on pomagał dziewczynie wstać. Monic wyrwała mu rękę i korzystając z okazji mocno spoliczkowała.
- Czy ty chciałeś, żebym ja zginęła?! Mówiłeś, że będzie fajnie, a ten koń mnie o mało co nie zabił! - wydarła się, po czym już spokojniej zwróciła się do mnie. - Dziękuję, że go powstrzymałaś.
- Nie ma za co. Dziękuj jemu.
Dziewczyna poszła, a ja patrzyłam na Will'a wrogim spojrzeniem.
- I co się tak gapisz?
- Zastanawiam się, kiedy zdurniałeś - odparłam szorstko.
- Dzisiaj rano, bo się galopować zachciało.

************************************************************************************************
Uff, krótko, głupio, ale jest. O matko, jaki czas, do autobusu jeszcze dwadzieścia minut, czyli na styk :) No nic, lecę, pa pa...^^

4 komentarze:

  1. Czy Will'a mama upuściła na krawężnik jak był mały? Czy od urodzenia jest taki jakiś głupi? Takie tam, posadzę kogoś kto nie umie jeździć na mustanga, będzie fajnie :) Tak pewnie myślał, ach ci chłopcy są tacy mądrzy.
    Czekam na następną notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba Will podczas pewnego upadku z konia uderzył się za mocno. Wsadził dziewczynę na mustanga i to jeszcze wbrew zakazom.
    Widzę, że motywujące komentarze na Ciebie działają. Z opóźnieniem, ale działają ;P
    A ja nie skomentowałam wcześniej, bo byłam u koni. Zaliczyłam dziś 3 stajnie: fundację, która wzięła Bajkę, stadninę, w której mam pojutrze jazdę i jeszcze taką małą stajnię westernową. 5 godzin spędzonych na głaskaniu koni... Mmm... marzenie :D
    Czekam na next. Do obozu jeszcze tylko 5 dni, więc powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, jeszcze raz mi takie komentarze napiszecie, to popadnę w samouwielbienie, a tego nie chcę xd Po drugie, ja dla Ciebie (głównie) notkę piszę na drugim blogu, a Ty nawet nie skomentujesz?! ;c I po trzecie, mam całe nogi w zakwasach, bo na basenie byłam, cały dzień. Kolega koleżanki się mnie o numer pytał, zaczynam się bać o.O

      Usuń
  3. Wybacz, tak ostatnio o nim zapomniałam. Już tam wchodzę :)

    OdpowiedzUsuń