niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 9.

Obudziłam się, czując wibracje pod głową. Ach tak, telefon pod poduszką. Z niezadowoleniem wyraźnie wymalowanym na twarzy. Odczekałam kilka chwil, aby moje oczy mogły przyzwyczaić się do ostrego światła, wpadającego do pokoju pomiędzy rozsuniętymi zasłonami. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam nieprzytomnie wokół. Coś nie pasowało. Nie byłam jedynie pewna co i dlaczego; zdawało mi się, że czegoś brakuje. Jednak, aby uniknąć kolejnej porcji nieprzyjemnych drgań przy czaszce, sięgnęłam po komórkę. Tymon. No bo któż by inny?
- Halo, oszalałeś? - zapytałam, z powrotem zatapiając twarz w przyjemnym, chłodnym materiale jaśka. - Jest siódma, do cholery. Myślałam, że umówiliśmy z resztą, że przychodzę na zmianę południową. To jest od dwunastej. Mam jeszcze pięć, zasranych godzin - warknęłam niewyraźnie. Po stłumionym chichocie z drugiej strony mogłam wywnioskować dwie rzeczy. Po pierwsze, zrozumiał, a właściwie zrozumiała, właśnie, rozmawiałam z dziewczyną, ot drugi fakt.
- Nie tak wyobrażałam sobie pierwszą rozmowę z tobą, ale cóż, faktycznie, mówiąc "zadzwoń do niej", mógł pamiętać o strefach czasowych. - Zamarłam. Obudziłam się kilka minut wcześniej i nie miałam nawet chwili, aby przemyśleć to, co mówię, a co dopiero zastanawiać się, kogo zastanę po drugiej stronie linii. Skoro wyświetliła się nazwa Tymona, z góry założyłam, że będę rozmawiać z nim, a nie z... - Tu jego siostra, Emilia, miło mi cię słyszeć. - No właśnie. Nie z nią.
- Och - wydusiłam w końcu, nie mając bladego pojęcia co robić. Mój mózg wciąż spał smacznie, marząc tylko, aby dali mu spokój na kolejne, co najmniej, cztery godziny. Niedoczekanie. - Cieszę się, że cię słyszę - wypaliłam z końcu. Na nic lepszego nie mogłam się zdobyć. Myślenie przychodziło mi zbyt ciężko. - Przepraszam za słownictwo, z rana jestem nieco nerwowa - "Nie tylko z rana", dobiega mnie myśl. Och, czyli jednak ta galareta, zwana płatem ciemieniowym, postanowiła wstać. Cóż za wyczucie!
- Nie masz za co przepraszać, z tym kretynem nie jest lepiej. Dziś rano zwyzywał mnie od łajz. - Nie byłam w stanie powstrzymać śmiechu, gdy usłyszałam jej naburmuszony ton. Aż zaczęłam żałować, że nie miałam okazji poznać jej na żywo. No, przynajmniej na razie. Wątpię, bym po tej rozmowie dała Tymonowi chociażby chwilę wytchnienia. - W każdym razie, dużo o tobie słyszałam. Z tym, że nie wiem, co mój brat ma na myśli, mówiąc "ciemny blond, brązowe oczy, wysoka, szczupła, perfekcja", jesteś modelką, celebrytką, czy boginią?
- Trzy w jednym - naburmuszony, męski głos sugerował nagły powrót chłopaka. Uśmiechnęłam się pod nosem, kto by pomyślał, że takie słowa mogłyby kiedykolwiek wydostać się z jego ust?
- Nie idealizuj mnie tak, popadnę w samouwielbienie - burknęłam, zaczesując włosy palcami. Z tego, co zdążyłam zauważyć, u Tymona w rodzinie, ironia była niezwykle wyczuwalna. - A teraz, czy któreś z was mogłoby, proszę, wyjaśnić mi, dlaczego niepokoicie mnie o tak nieprzyzwoitej porze?
- Tak właściwie bez powodu, po prostu chciałam z tobą pogadać, to on zaproponował, żebym zrobiła to teraz.
- Jakbym miał jakieś inne wyjście. Męczysz mnie od dwóch tygodni - warknął, wyraźnie niezadowolony z zrzucania winy na niego. Chyba siostra uraziła jego, jakże delikatną, dumę.
- Skoro już mnie obudziliście, chyba nie wypada mi ponownie zasypiać - wybełkotałam do telefonu, przysiadając na skraju łóżka. Przetarłam oczy palcami i niechętnie wyciągnęłam nogi przed siebie. Skrzywiłam się lekko, słysząc nieprzyjemne strzykanie w okolicach kolan. Ach tak, stare kontuzje.
- W takim razie bierz się do roboty i jeśli masz ochotę pojeździć, przekazuję Albatrosa w twoje ręce - chyba humor mu wrócił. Zdecydowanie usłyszałam w jego głosie lekką nutę rozbawienia. Przewróciłam oczami, ale mimo wszystko, na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Ponownie oddawał tego gniadego szatana pod moją opiekę.
- Skoro teraz ja się nim zajmuję, to może sporządzę grafik, kto i kiedy będzie na niego wsiadał? Myślę, że Karolinie ten pomysł przypadłby do gustu - stwierdziłam, starając się zachować powagę, co okazało się niezwykle żmudnym zadaniem. Oczami wyobraźni widziałam, jak w jednej chwili kąciki jego ust układają się w prostej linii, a wzrok zostaje wlepiony w tylko jemu znany punkt gdzieś w oddali. Tak, chwilowa cisza tylko potwierdzała moje przypuszczenia. Udało mi się go skonsternować. - Chyba nie myślisz, że mówię poważnie?
- Nie wiem, czego się po tobie spodziewać - burknął ochryple, jednak w jego tonie usłyszałam coś na kształt ulgi.
- Boże, jak można nie znać swojej dziewczyny? - niespodziewanie odezwała się Emilia, o której, szczerze powiedziawszy zdążyłam już zapomnieć. - W każdym razie, nie mam bladego pojęcia, o kim mówicie, może to  i lepiej. Nie przeszkadzamy, rób, co masz robić i w ogóle. Będę w Polsce za miesiąc, więc planuję wyciągnąć cię na kawę i wypytać, jak udało ci się sprawić, że ten gruboskórny gbur się oświadczył.
- Gdybym chociaż ja to wiedziała.
Wymieniwszy słowa pożegnania, rozłączyłam się i machinalnie podeszłam do szafy. Kilka sekund później, moje łóżko zostało ozdobione porozrzucanymi materiałami, poczynając na koszulce, poprzez bryczesy, kończąc na bieliźnie. Szybko zmieniłam ciuchy i wyszłam z pokoju, kierując się do łazienki. Nacisnęłam na klamkę i popchnęłam drzwi. Och, jakież było moje zdziwienie, gdy drewniana powierzchnia nie ustąpiła. Wpatrywałam się w nią przez kilka sekund, czemu towarzyszył nieco chrapliwy śmiech po drugiej stronie. Zmarszczyłam brwi i zapukałam kilkukrotnie. Szczęk zamka wyrwał mnie z letargu, w jaki wprawiło mnie moje zdziwienie. Nikt nigdy nie zajmował na co dzień mojej łazienki.
- Byłem pierwszy - rozległ się nagle zniekształcony głos. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że właśnie mierzę się z o głowę wyższym blondynem, stojącym przede mną niemal nago, bo jedynie w ręczniku na biodrach, z mokrymi włosami i szczoteczką w ustach. Na chwilę mnie zamurowało. Co on robił na moim terenie?
- Czy mógłbyś mi łaskawie wyjaśnić, dlaczego bierzesz prysznic w mojej łazience? - zapytałam, starając się zachować spokój. Zdecydowanie nie lubiłam dzielić się przestrzenią osobistą, którą w tym momencie ewidentnie naruszał. Na jego twarz wstąpił krzywy, bezczelny uśmiech.
- Kto rano wstaje, temu pan Bóg daje - mruknął, po czym cofnął się o krok i zatrzasnął drzwi przed moim nosem. Stałam przez chwilę oszołomiona, wpatrując się w misternie rzeźbione drewno. Wewnątrz powoli się we mnie gotowało. Miałam ochotę wejść do środka i nawrzeszczeć na niego i jego brak wychowania. Szkoda tylko, że przed oczami pojawiła się niezbyt przyjemna wizja spotkania go już bez ręcznika, a tego zdecydowanie wolałam uniknąć. Mruknęłam niewyraźne "pospiesz się", a sama zbiegłam na dół, wprost do kuchni
Słońce dopiero co wynurzyło się zza linii horyzontu, a jego delikatne promienie wpadały leniwie przez okno. Oparłam ręce na blacie, nie odrywając wzroku od przyjemnego widoku na padoki oraz las w tle. Rosa stawała się coraz lepiej widoczna na trawie, na niezamiecionym chodniku leżało całkiem sporo siana, a całości dopełniał biały budynek stajni z czerwonymi dachówkami, które chętnie przemalowałabym na zieleń, gdyby ode mnie to zależało. Jasne bordo było zbyt męczące dla oka.
Z cichym westchnieniem otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej kilka składników potrzebnych do śniadania. Zrobiłam sobie kilka kanapek, zupełnie ignorując fakt, że mój tymczasowy gość również może być głodny. Jego potrzeby - jego problem. Zajął moją łazienkę, nie ma co liczyć na jakiekolwiek taryfy ulgowe. Szynka, pomidor i ogórek wylądowały na kromce chleba, a w mojej głowie pojawił się plan, jakimi obowiązkami obarczyć na dzień dzisiejszy blondyna. Na pewno nie obejdzie się bez czyszczenia boksów. Chyba nie myślał, że pozwoliłabym trzymać tu konia za darmo? Jedyne zarobki, jakie mamy ze stajni, to te z pensjonatu, skoro nie płacił, musiał to odpracować.
Kątem oka zauważyłam, jak obiekt moich rozmyślań zbiega z góry. Zmierzyłam go nieprzychylnym spojrzeniem i z kanapką w ręce udałam się najpierw do pokoju, później do łazienki, po drodze konsumując całość. Pierwszy dzień, ba!, pierwszy poranek, a ja już miałam go dość.

***********************************************************************************************************************
Tydzień bez rozdziału... Jezus, przepraszam :c Nie miałam siły, naprawdę. To, co widzicie u góry jest... Straszne, ale nie mam pomysłu, czasu, internetu i, co chyba najważniejsze, ochoty ;-; Wychodzę na "Tą złą"? Ta, chyba tak. Naprawdę, od grudnia piszę regularnie co dwa dni i potrzebuję chwili oddechu. Dlatego, podczas ferii rozdziały nie będą pojawiać się co dwie doby. Będzie różnie, czasem codziennie, czasem nie będzie przez dłuższy czas, ale naprawdę, potrzebuję tego.
Poza tym, czytam Pięćdziesiąt Twarzy Grey'a, a właściwie Ciemniejsza Strona Grey'a, ponieważ pierwszą część już skończyłam, i strasznie mi się czasy mieszają ;-; Mam ochotę pisać w teraźniejszym, więc niezmiernie przepraszam, jeśli gdzieś coś pomieszałam.
I, o mój Boże, w te ferie będę jeździć więcej niż przez ostatnie pół roku XD Kilka razy wybiorę się z koleżanką, raz w teren, a za tydzień, w sobotę, wyczekiwana i niesamowicie podnosząca mnie na duchu - wizyta u Musli :D Cieszę się tak strasznie, że, o Jezu, no naprawdę c:
Nie męczę Was już dzisiaj. Do usłyszenia niebawem! ♥
Ach, no tak, Miśki, Wy moje kochane, czyżby ktoś zapomniał (lub nie zwrócił uwagi, że apelowałam), że Nikki wróciła na JASOL z całkiem nową historią? ZAPRASZAM, HALO ♥

1 komentarz:

  1. Gniady szatan ♥ Prawie jak mój, ale mój jest Rudy, nazywa się Nadia i, no cóż, jest psem XD Wiesz, Antek bez ubrań? Karot, wiem, że czytanie zmienia, ale żeby aż tak? Wstydź się, cholera! I wgl, klocki lego bolą, wiesz o tym. Ale ona zasłużyła i on też. HAHAHA, WAL SIĘ, SKOMENTOWAŁAM, NIE MUSZĘ CZYTAĆ, HAHA! Miałaś mi zagrać i co? I gówno, nie kochasz mnie :c Rozdział jest super, poważnie, taka beka z Wery kiedy ogarnęła błąd, haha. No i gratsy 50 obserwatorów! ♥ Kocham Cię, serio ♥ I od dzisiaj oficjalnie nie lubię blondynek. Mam nadzieję, że nią nie jesteś (D) Ale cóż, i tak Cię kocham, muszę przeboleć XD
    MAM PRYSZNIC Z RADIEM, SAUNĄ I INNYMI DUPERELAMI, ZAZDRO, CO? I TAK TEGO NIE UŻYWAM, ALE SZPAN NA DZIELNI!

    OdpowiedzUsuń