wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 23.

- Cóż to się stało, że nagle mamy jazdę z tobą, a nie z wielmożną Karoliną lub Bartkiem? - prychnęła Sylwia, unosząc brew.
- Tak, wiem, że za kolegą Bartusiem będziesz tęsknić, ale spokojnie, jedną jazdę wytrzymasz - mrugnęłam do niej, na co ona pokręciła głową z dezaprobatą.
- Może dam radę, tylko powiedz mi proszę, co ona tu robi - powiedziała, wodząc wzrokiem gdzieś za mną. Odwróciłam się i zobaczyła, że Daria czeka w wejściu z koniem. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do niej.
- Gośka prowadzi jazdę na drugiej ujeżdżalni - stwierdziłam, a ona zmierzyła mnie wzrokiem.
- Program obejmuje również skoki, więc postanowiłam z tego skorzystać - odparła, po czym pociągnęła za wodze i wyminęła mnie, mrużąc oczy, po czym momentalnie skierowała się w stronę Sylwii.
- Jeżeli jazda z Karoliną jako instruktorką była męczarnią, to życzę nam wszystkim powodzenia z nią w grupie - szepnęłam, podchodząc do blondynki, która zerkała oniemiała na brunetkę. Przed chwilą odbyły krótką rozmowę, więc wcale nie dziwiłam się jej wrogiemu spojrzeniu.
- Jak w tak małej i młodej osóbce może być tyle agresji? -  zdziwiła się, cały czas patrząc na szesnastolatkę i jej konia.
- Podobno w niskich osobach zawsze jest najwięcej złości - prychnęłam i przeszłam na środek budynku. - Dobra, wsiadać na konie i zaczynamy, nie ma co czekać! - krzyknęłam, dzięki czemu sześć osób natychmiast wykonało polecenie, a siódma, Laura, która przyjechała po południu ze szpitala, usiadła na krześle obok mnie. Po kilku minutach stępa kazałam grupie zakłusować, wydając im w międzyczasie polecenia, gdzie, co, kiedy zrobić. Po wykręceniu ośmiu wolt, czterokrotnym przejeździe przez drągi i dwukrotnym cavaletti, pozwoliłam im przejść do galopu, prosząc, aby Aneta i Magda zjechały na chwilę do środka. Trzy osoby zagalopowały tuż za Sylwią, jadącą na czele.
- Daria, zwolnij, to nie są wyścigi, jeździsz w zastępie, albo w ogóle - powiedziałam, kiedy nastolatka zaczęła wyprzedzać Oskara.
- To niech się ruszy do przodu,  a nie czeka na Bóg wie co. Wento nie lubi trzymać się z tyłu - przewróciła oczami i wzruszyła ramionami.
- No, to trzeba go tego nauczyć. U Gosi może jeździsz pierwsza, może pozwala ci pędzić jak na wyścigach, ale u mnie jest inaczej, więc zbierz wodze, usiądź ładnie w siodle i zwolnij łaskawie - uśmiechnęłam się sztucznie, przez co nastolatka skrzywiła się lekko i wykonała polecenia. Po dwóch pełnych okrążeniach kazałam najechać na pierwszą przeszkodę. Wszyscy pokonali ją bezbłędnie, podobnie zresztą, jak cztery kolejne. Patrząc na to z boku, uznałam, że to niezwykle monotonne.
- Dobra, wjeżdżać do środka, Aneta, Magda, na ścianę i galopować, idę po Melodię, pojedziemy w teren - westchnęłam i od razu skierowałam się na korytarz.

W lesie nie było już nawet śladu śniegu, jedyne, co dało się zobaczyć, to słońce prześwitujące pomiędzy gałęziami. W powietrzu dało się wyczuć wyraźny zapach zbliżającej się wiosny. Zagalopowałam, po czym wszyscy ruszyli za mną. Sceneria była niemal bajkowa, w koronach dało się słyszeć pojedyncze ćwierkanie jakiegoś ptaka. Rozejrzałam się wokół, wszędzie pnie, szkoda tylko, że pionowe, nie było przez co skakać. Westchnęłam ciężko i wyciągnęłam chód. Słyszałam za sobą tętent kopyt, więc nie miałam po co zwalniać. Po chwili usłyszałam cienki pisk. Odwróciłam się, kiedy Kemir opadł na ziemię po baranku. Aneta utrzymała się w siodle, ale inni nagle zwolnili, wszystko zwolniło. Usłyszałam, że ktoś mnie woła, ale było za późno. Melodia staranowała pień, który skutecznie podciął jej nogi, a ja zrobiłam kilka salt w powietrzu i głucho upadłam na plecy. Ostatnia myśl, która do mnie dotarła? Kuźwa, znowu to samo?
****************************************************************************************
Jest chujowo, czekam na lincz. Masz katar? Grypa rozkłada? Głowa boli? Nie, Febrisan wbrew zapewnieniom nie pomoże, jeszcze mi przez niego oczy łzawią, dzięki. Angina mnie w gardło boli, nic mi się nie chce, rozdział beznadziejny... Jezu, mogłam ją zabić, miałabym z tym wszystkim spokój ;-; Także ten, nie przedłużając, do usłyszenia.

8 komentarzy:

  1. Jeszcze możesz ją zabić, więc wiesz... Fajny rozdział. Pozdrawiam. Przepraszam za brak weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Parę rzeczy:
    1) Zdrówka życzę
    2) Rozdział jest fajny, więc nie marudź
    3) Ani mi się waż zabić Weronikę

    - Kaczuszka

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialnie i nie waż się jej zabić xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział! Ja sama miałam tydzień temu anginę ;-; Febrisan też mi nie pomógł, a koleżanka dała mi magiczne tabletki na ból gardła, po których gardło zaczęło mnie jeszcze bardziej boleć... Więc jednym słowem chcę życzyć Ci szybkiego powrotu do zdrowia. PS. Jeśli gdzieś u ciebie sprzedają balsam jerozolimski albo propolis (o kit pszczeli można zapytać dowolnego pszczelarza co sprzedaje swój miód na bazarze albo pod sklepem- na pewno go ma) to lepiej się w nie zaopatrz. Mi pomogły i to bardzo, a dodatkowo są to lekarstwa na wszelkie choroby ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super :) Tak trzymaj ! Ciekawe co tam w tym lesie się stało. Kim jest Daria?

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział mi się podoba :) Wera ma żyć ! :) Ciekawe co się tam stało. No nic pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zawsze wspaniały rozdział.Juz nie mogę się doczekać kolejnego.Wera musi żyć.Musi.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uprzejmie informuję o nowym rozdziale na http://greenland-valley-of-hope.blogspot.com/ .Mam nadzieję, ze się spodoba.POzdrawiam.

    OdpowiedzUsuń