poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 22.

Budzik dzwonił niemiłosiernie przez kilka dobrych minut. W końcu Tymon się zlitował i wyłączył jakże nachalne urządzenie.
- Dziękuję bardzo serdecznie - powiedziałam, zakrywając głowę poduszką, która po chwili została ze mnie brutalnie zdarta razem z pościelą. Rozwarłam powieki i spojrzałam na chłopaka spode łba.
- Nie mam zamiaru znowu cię przepraszać za uprzejmość. Albo wstajesz, albo wynoszę cię na zewnątrz w piżamie.
Popatrzyłam na niego, ale jego mina wskazywała na to, że mówił poważnie. Uniosłam brwi, na co on tylko lekko się uśmiechnął. Przewróciłam oczami, po czym z ociąganiem podniosłam się do pozycji siedzącej. Ziewnęłam przeciągle i równie flegmatycznie wstałam i przeszłam do szafy. Wybrałam jakieś ciuchy i skierowałam się do łazienki. Kiedy tylko się odświeżyłam, od razu zbiegłam po schodach, minęłam Tymona, męczącego kromkę i już miałam wyjść na dwór, kiedy złapał mnie za ręce, zawrócił do kuchni i wcisnął do rąk drugi kawałek chleba z szynką i pomidorem.
- Tak bez śniadania? - zapytał, unosząc brwi.
- Tak, jak zawsze - wzruszyłam ramionami, prychając lekko.
- Jedz - rozkazał tonem nie znoszącym sprzeciwu. Westchnęłam ciężko i podniosłam kanapkę do ust.
- Tak jest, tato - zasalutowałam dokładnie tak, jak kiedyś do mojego ojca i ugryzłam pierwszy kawałek.
- Skończy się na anoreksji, mówię ci - pokiwał głową, na co oboje się zaśmialiśmy. Doskonale wiedział, że choćbym nie wiem jak chciała, w takie coś się nie wpędzę. Ewentualnie kogoś, siebie nie. Zjadłam najszybciej jak umiałam, po czym od razu wybiegłam do stajni.
We dwójkę do siódmej uporaliśmy się z całą robotą, więc do jazd zostały trzy godziny. Poszłam po sprzęt do siodlarni i do boksu Melodii. Ostatnimi czasy, dzięki obowiązkom związanym z pełnieniem roli opiekunki, nie miałam czasu na regularne jazdy. Wyczyściłam kobyłę naprędce, osiodłałam ją i zaprowadziłam na halę.
- Ile przeszkód, jaka wysokość? - usłyszałam, kiedy w bocznego korytarza dołączył do mnie Tymon.
- Sześć. Zacznij na metrze, skończ na metr pięćdziesiąt - odparłam i w stępie wskoczyłam na siodło. Po kilku minutach stępa zakłusowałam i zaczęłam robić różne ćwiczenia, aby zająć czymś pełną energii klacz. Poprzez ósemki i wolty, przez zmiany kierunku, aż do drągów i cavaletti. Wszystko. Starałam się dodatkowo urozmaicać wyciągnięciami i skracaniami chodu. Po jakimś czasie zagalopowałam w narożniku. Przejechałam kilka okrążeń i najechałam na pierwszą przeszkodę. Kątem oka zauważyłam, że dzieci, nie mając co robić po śniadaniu, zbierają się w siodlarni i patrzą na mnie przez okno. Przeskoczyłyśmy stacjonatę bez najmniejszego problemu, podobnie zresztą, jak kolejne dwie. Przy czwartej, znajdującej się tuż za zakrętem, Melodia lekko się zawahała, ale była na tyle doświadczona, że poza lekkim wsparciem łydek, nie potrzebowała więcej znaków. Wybiła się w idealnym momencie i przeleciała nad drągami z kilkunastocentymetrowym zapasem. Przed nami znajdował się krzyżak ustawiony w nieco nietypowy sposób, tak, że jego zakończenia również znajdowały się na stojakach, aby uzyskać odpowiednią wysokość metra dwudziestu. Klacz nie skakała wcześniej przez tego typu kombinacje, jednak przeskoczyła pewnie, bez najmniejszej oznaki niepewności. Na koniec został okser, którego górny drąg ustawiony był na dokładnie metr pięćdziesiąt. Jako, że chłopak przezornie ustawił go na linii prostej, nie musiałam robić zupełnie nic. Kobyła sama wystarczająco się rozpędziła i poszybowała nad nim bez najmniejszego problemu, strzelając w powietrzu baranka. Po skoku usiadłam w siodle, popuściłam wodze, poklepałam ją po szyi i zwolniłam do kłusa, spotykając się z wyraźnym oporem z jej strony. Zaczęłam stępować i dopiero wtedy spojrzałam w kierunku siodlarni. Dziewczyny zaczęły rozmawiać między sobą, co chwila na mnie zerkając. Uśmiechnęłam się pod nosem i jeszcze raz pogłaskałam Melodię.

Jazdy indywidualne dla Anety postanowiłam robić rankiem. Wtedy była bardziej skupiona na swoich błędach i starała się je poprawiać, wieczorem była wyraźnie zmęczona, tak samo zresztą, jak Kemir, który wyjątkowo miał dzień odpoczynku, a dziewczyna wsiadła na Flocka. Miałam pewność, że po jazdach z Michaliną jest przyzwyczajony do nierównego tempa i poganiania palcatem, kiedy nie dawała rady z łydkami.
- Popraw trochę dosiad, na moim koniu nie możesz się rozkładać jak na fotelu - powiedziałam stanowczo, na co od razu zredukowała swoją postawę. Wyprostowała zaokrąglone plecy i usadowiła się na siedzisku, zamiast na tylnym łęku. Spojrzała na mnie pytająco, czy teraz jest dobrze, na co kiwnęłam głową. Uśmiechnęła się lekko, a ja pozwoliłam jej zagalopować. Przez pół jazdy męczyłam ją kłusem ćwiczebnym, mając świadomość, że o ile na Flocku chód pośredni nie sprawia zbyt wiele przyjemności, o tyle galop jest idealny.
- Odchyl się do tyłu, noga bardziej do przodu, ręce niżej, jedź z nim, a nie obijaj tyłkiem o siodło - poprawiłam ją i ku mojemu zdziwieniu, większość błędów zniknęła. Patrzyłam, jak wałach biegnie po kole, nawet nie zwracając uwagi na jeźdźca.
- Najedź dwa razy na stacjonatę i kończymy, pomęczyłam cię ujeżdżeniem, to masz nagrodę - stwierdziłam, wskazując na przeszkodę o wysokości około metra dwudziestu. Spojrzała na mnie niepewnie.
- Jesteś pewna, że mogę? - zapytała, a ja przytaknęłam. Zrobiła lotną i naprowadziła go we wskazanym przeze mnie kierunku. Koń wybił się i przeleciał ponad drągami bez najmniejszego problemu. Na drugim podejściu poszło dokładnie tak samo, więc kazałam jej rozstępować kasztana i odprowadzić do stajni, mówiąc przy okazji, że zrobiła spore postępy.

***********************************************************************************************
DOBRA! Podoba mi się! :D Halo, ludzie, jest postęp. Marny, ale jest. Wiosna niesie natchnienie, Olka, spotkana na chodniku i macha mi do samochodu, no i w tym tygodniu chyba pierwszy raz od miesiąca wybiorę się na konie :3 KOCHAM CIĘ WIOSNO! Nie mam już siły na dopisek. Przepraszam, że krótko, żałuję i postanawiam poprawę :**

5 komentarzy:

  1. Rozdział jest super. Mi nie wiem ja tobie bardzo się podoba i jeszcze opublikowałaś go w moje urodziny co jest kolejnym plusem. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny rozdział po prostu cudny.Tylko czemu taki krótki?

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń