poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 9.

Pierwsza jazda za nami. Z mojej grupy większość osób radziła sobie w miarę dobrze. Sylwia, Oskar i Laura jeździli wręcz idealnie. Niektórzy mieli problem z kłusem ćwiczebnym, inni z półsiadem. Co dziwne, najgorzej poradziła sobie Aneta - dwunastolatka, która przyjechała z własnym hucułem. Jej galop wysiadywany był tak tragiczny, że aż szkoda mi było patrzeć na konika, który za maksymalnie pół roku będzie miał zapewne nie lada problemy z grzbietem. Cały czas odbijała się od siodła, jak worek ziemniaków. Nie wysiedziała nawet dwóch foule. Sama wsiadłam pod koniec na wierzchowca, aby sprawdzić, czy nie zależy to przypadkiem od niego. Jednak się myliłam. Koń nosił idealnie, nie podbijał niemal wcale. Dziewczyna upierała się, że skacze ponad metrowe przeszkody. Miałam przeczucie, że nawet jeśli, to nie Kemir, a ona leci nad przeszkodą, i to tak dosłownie. W każdym razie, oddałam jej konia na rozstępowanie i wyszłam z ujeżdżalni, mówiąc, że mają dziesięć minut, a potem konie rozsiodłać, sprzęt odnieść i do domu na kolację.
- Z kim ja żyję - westchnęłam, widząc Tymona w siodlarni.
- Aż tak źle? - zapytał, unosząc brwi.
- Większość nawet okey, ale ta cała Aneta nie powinna mieć konia. Nie umie wysiadywać, półsiad ma strasznie niestabilny, noga wpada jej w strzemię, ale twierdzi, że wykonuje "dosiad odciążający", szkoda tylko, że w kłusie - prychnęłam i od razu uciszyłam się, słysząc, że zaczęli już sprowadzać konie z hali. - Pójdę tam, może komuś przyda się pomoc - powiedziałam i skierowałam się na korytarz.
- Gdzie dać sprzęt? - zapytała któraś z obozowiczek, trzymając na rękach siodło, które zasłaniało jej pół twarzy.
- Prosto, w lewo i do którejś z szafek - odparłam, ciesząc się nagle, że wujek zakupił kiedyś piętnaście na jakiejś promocji. Przez kilkanaście minut chodziłam wte i wewte, cały czas pomagając obozowiczom rozsiodływać konie, zaledwie parę osób radziło sobie z tym bez problemu. Przeszłam przez korytarz, zatrzymując się przy Elvisie. Ogarnęłam wzrokiem jego zgrabny łeb i posturę. Był koniem zdecydowanie skokowym.
- Ale on jest piękny! - usłyszałam za sobą znajomy krzyk. Odwróciłam się, aby zobaczyć wymalowany na twarzy Gośki zachwyt.
- Dziękuję - odparła Sylwia z lekkim uśmiechem. Zostawiłam je same, idąc do siodlarni i mijając Karolinę.
- Może tak byś pomogła innym, skoro sama nic nie robisz? - zapytała oskarżycielskim tonem, przez co odwróciłam się z powrotem.
- Jestem tu jako osoba wypoczywająca i trenująca, nie pomoc stajenna - prychnęła, zamierzając odejść. Nastolatka chwyciła ją jednak za rękę. - Puść mnie - warknęła Sylwia, patrząc z ukosa na dłoń, trzymającą jej ramię.
- Pomóż młodszym, nie wszyscy wiedzą tyle co ty - uśmiechnęła się przymilnie, jednak tym jeszcze bardziej ją zdenerwowała.
- Widać po tobie - burknęła, szarpnęła za rękę i wyszła ze stajni, zostawiając Karolinę w kompletnym oszołomieniu.
- Idziemy do niej? - zapytałam szeptem Gośkę.
- No ja na pewno - oburzyła się niebieskowłosa, jednak zatrzymałam ją wpół kroku.
- Pomóż młodszym, skoro taka mądra jesteś - powiedziałam, po czym przeszłam przez podwórze i weszłam do przedpokoju. Otrzepałam buty ze śniegu, założyłam pantofle i wbiegłam na górę po schodach. Zapukałam do jednego z pokoi, który zajęła sobie cała trójka z pomorza. Usłyszałam krótkie "proszę", wiec natychmiast nacisnęłam na klamkę. Sylwia siedziała na łóżku, wykładając ciuchy z torby, Laura leżała na łóżku, podrzucając co chwilę piłeczką, a Oskar rozmawiał przez telefon.
- Przyszłaś prawić kazania, mówiąc, że nie powinnam się tak do niej odzywać? - spytała, mierząc mnie wzrokiem.
- Jeżeli o nią chodzi, to możesz mówić co ci się podoba, sama za nią nie przepadam. W każdym razie, za chwilę kolacja, więc możecie już schodzić - stwierdziłam i wyszłam z pokoju. Chwilę po mnie weszła tam Gośka z uśmiechem na pół twarzy. W kuchni rozłożony stół zajmował trzy czwarte pomieszczenia, w którym i tak było mało miejsca. Rozłożyliśmy talerze i czekaliśmy, aż reszta dzieci wróci ze stajni. Daliśmy im jeszcze chwilę na ogarnięcie i zawołaliśmy wszystkich na jedzenie. Cały dwunastoosobowy tłum zbiegł z góry. Wszyscy zajęli miejsca, a głos zabrała Aśka.
- Zanim zaczniemy, mam do was prośbę. Mamy ze sobą spędzić pełne dwa tygodnie, więc trzeba się poznać. Każdy, co do jednej osoby ma się przedstawić i powiedzieć ile ma lat, jasne? - zapytała, a przez gromadę poniósł się pomruk niechętnie wyrażający zgodę.
- Aneta, dwanaście lat, właścicielka Kemirka - zamrugała oczami, a ja przypadkowo wymieniłam spojrzenia z Sylwią.
- No dobrze, jeśli chcecie możecie mówić jakie konie się wam najbardziej podobają lub które są wasze - dodała Aśka niechętnie. Wszyscy zaczęli przedstawiać się po kolei. Na początku najmłodsze, siedmioletnie Wiktoria i Emilka, na końcu szesnastoletnia Daria, właścicielka ogiera andaluzyjskiego Blowing Wind. Jak się spodziewałam, już jej głos sprawiał wrażenie wyższości. Coś czułam, że jej nie polubię.

*********************************************************************************************************
Wybaczcie, że rozdział jest tak cholernie beznadziejny :< Pisałam go od wczoraj i muszę powiedzieć, że to moja kompletna porażka :/ Przepraszam Was, że wstawiam tutaj takie gówno, ale pisałam pod nie lada presją, dziękuję, serio :* Na razie na naszych blogach pojawiają się notki, które są niemal identyczne, ale obiecuję, że następne będą się od siebie kompletnie różnić :) No nic, nie mam już weny nawet na dopisek, więc do zobaczenia :*

5 komentarzy:

  1. Super rozdział. Już nie mogę się doczekać kolejnego. Przepraszam ale rak weny na komentarze. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest lepiej, niż przedstawiała to Nikki ;) Wcale nie są identyczne, tylko podobne :P
    Oba mi się podobają, piszcie szybko dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award http://desterma-datura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę, przestań pisać przy niektórych rozdziałach ,że są beznadziejne! Każdy Twój rozdział jest świetny i czuje ,że większość czytelników też tak uważa. Bardzo Cię przepraszam ,że nie komentowałam, ale po prostu jestem strasznym leniuchem i przyznam się ,że nie chciało mi się komentować. Ta Karolina to jakaś zaraza! Jej cholerna kopia, jakaś Daria się pojawiła!
    A i serdecznie zapraszam na bloga, jeśli jakiś dobry człowiek by się znalazł :D
    http://psychiczne-wariatki-z-krainy-cukrzycy.blogspot.com
    UWAGA NA TŁO i proszę o komentowanie i dołączenie do członków :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie są podobne, a nawet jeśli to obie są bardzo interesujące.
    Rozdziały są świetne i nie ma sensu żebyś pisała, że są do niczego. Ja bym chciała choć trochę pisać tak jak ty.
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń