sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 11.

- Pobudka! Koniec spania! - wydarła się Aśka, a jej głos rozniósł się po całym domu. Była siódma, zaczęliśmy rozkładać talerze na śniadanie, czekając, aż facet z kateringu przyjedzie na podwórze. Na szczęście, zjawił się w ostatniej chwili. Zostawił dwie wielkie torby z jedzeniem na kanapie i poszedł za barek. Dwanaście osób zbiegło z góry i usiedliśmy przy stole. Wszyscy oczywiście gadali grupami. Złożyło się tak, że akurat dzisiaj prowadzę dwie jazdy skokowe, bo co? Bo Tymon ma do oporządzenia pozostałe sześć koni, które nie chodzą pod siodłem, a potem objechać co najmniej trzy. Aśka z kolei stwierdziła, że musi pojeździć na Cykadzie, bo tydzień nie chodziła, wieczorem jechać do sklepu, a Jacek nawet nie raczył jeszcze przyjechać. Może to nawet lepiej. Poszłam do stajni wcześniej niż wszyscy. Konie były nakarmione, napojone, a w boksach leżała nowa ściółka. Okazało się, że wstanie o północy nie było dobrym pomysłem, więc z Tymonem zrobiliśmy wszystko jeszcze przed piątą. Od razu skierowałam się do siodlarni. Jeżeli każdy z uczestników zacząłby nosić wszystko osobno i po kolei, to nie wyrobilibyśmy się z jazdą do południa. Przenosiłam siodła, kantary z uwiązami i ogłowia z siodlarni do boksu danego konia. W oczekiwaniu na grupę zaczęłam czyścić Melodię, jednak przestałam już po kilku minutach, ponieważ do stajni wbiegła czereda nastolatków. Niemal siłą uspokajałam cztery osoby, przekrzykujące się, kto będzie jeździł na Śmiałku. Grafik zrobiliśmy już na szczęście poprzedniego dnia, więc na wałacha wsiadła najmłodsza z uczestniczek. Powiedziałam wszystkim naprędce jakie konie mają czyścić i poszłam do siodlarni. W pomieszczeniu Sylwia z Karoliną przepychały się, próbując utorować sobie dostęp do szafek.
- Możecie się w końcu uspokoić? - zapytałam, dusząc krzyk. Obie popatrzyły na mnie jak na kogoś niespełna rozumu. - Czy któraś z was łaskawie wyjaśni mi, gdzie byłyście w nocy?
- No chyba w domu. Gdzie miałybyśmy być? - prychnęła Karolina, zakładając ręce na piersi.
- Nie wiem, gdzie byłyście, ale koło pierwszej waszych koni w stajni nie było, a kiedy nagle dziwnym trafem wróciły, jeden był oblepiony błotem po szyję, a sprzęt drugiego był w nie lepszym stanie. Ostrzegam, że jeszcze raz pojedziecie sobie w teren bez naszej wiedzy, to wylatujecie obie - powiedziałam miłym głosem, uśmiechając się półgębkiem.
- Skarbie, ja tu nie jestem na obozie - zaśmiała się niebieskowłosa, patrząc na mnie z pogardą.
- Złotko, to nie znaczy, że nie mogę cię zwolnić - odparłam, a na jej twarzy automatycznie pojawił się grymas niezadowolenia.
- Nie moja wina, że chciała się ścigać - wzruszyła ramiona, odwracając wzrok.
- Słucham? - oburzyła się. - Chyba ci się w dupie poprzewracało! - krzyknęła, a ja ledwo co powstrzymałam śmiech.
- A tobie poglądy, dziecko kochane. Nie próbuj zwalać winy na mnie, przyszłam zobaczyć co u koni, a to tobie przyszedł do głowy ten chory pomysł.
- Śmiem wątpić. Z tego co pamiętam, stałaś sobie jakby nigdy nic w boksie Elvisa, potem poszłaś do Hodita i zaproponowałaś wyścig, mam rację? A tak przy okazji, nie robicie mi łaski, że tu jestem. Równie dobrze mogę jechać do domu, mam to gdzieś - stwierdziła, wzięła sprzęt i wyszła.
- Tak, jasne, zwalaj winę na mnie! - wrzasnęła za nią Karolina. - Co ta młodzież ma we łbach- westchnęła, kręcąc głową.
- Niemniej nasrane niż ty - odparłam, uśmiechnęłam się lekko i poszłam na halę, aby przygotować drągi przeszkody.

Po dokładnym rozprężeniu, cały pięcioosobowy zastęp przeszedł do kłusa. Prowadziłam jazdę Sylwii, Oskarowi, Laurze, Anecie i dwunastoletniej Magdzie. Pierwsza trójka radziła sobie najlepiej. Zaraz po nich plasowała się Magda i na samym końcu Aneta na swoim hucule. Anglezowała za wysoko, odbijała się w galopie jak piłka, nie umiała wysiedzieć nawet kilku foule.
- Aneta, Magda, Oskar do środka. Sylwia, Laura, galop na prawo, najazd na krzyżaka, wolta, stacjonata i szereg - wydałam polecenia, pokazując palcem, na każdą kolejną przeszkodę. Pierwsza jechała Sylwia, za nią Laura. Wykonały wszystko niemal idealnie, bez zawahania. To samo mieli zrobić Oskar i Magda. Chłopak również wykonał wszystko bardzo dobrze, ale dziewczynka odłożyła łydki przed szeregiem i Inga najzwyczajniej stanęła przed przeszkodą. Na koniec zostawiłam hucuła. Kemir szedł jak zawsze chętnie i pewnie, ale Aneta nie umiała dobrze oszacować odległości między przeszkodą, przez co wybili się za wcześnie, zrzucając oba drągi w krzyżaku. Patrzyłam krytycznie na to, co robi nastolatka. Wjeżdżając na woltę nawet nie pomyślała o tym, żeby użyć dosiadu czy łydek. Po prostu ciągnęła za wodze, nic więcej. Po strąceniu stacjonaty, powiedziałam, żeby odpuściła sobie szereg. Wszyscy ponownie mieli zagalopować, a potem rozstępować konie. Po minie Sylwii widziałam, że jazda nie sprawiła na niej najmniejszego wrażenia.

*********************************************************************************************************
PRZEPRASZAM! Bardzo, bardzo Was przepraszam, że tyle czasu nie pisałam :< Nie mam za grosz weny, ochoty, ani siły na bazgrolenie. Ostatnio wszystkie notki są do dupy i nie potrafię z tym nic zrobić, kompletnie :c Na koniach ostatnio byłam jakieś trzy tygodnie temu, a fakt, że dzisiejsza próba ogarnięcia drugiej stajni nie wypaliła, wcale nie motywuje do pracy, naprawdę :/ Ostatnio w ogóle nie mam kontaktu z końmi i dzisiaj tylko postałam sobie przy nich przez dziesięć minut. Nic więcej :c Sram marchewką kuźwa. W trzy dni zjadłam 27 D: Uzależniłam się ;-; No cóż, bywa. Ostatnio mam jakąś cholerną depresję i nic mi nie pomaga. No trudno. Zostawiam Was z tym gównem i traumą po dopisku. Dobranoc :<

4 komentarze:

  1. I czego od tego chciałaś? Jest super, świetny opis jazdy, kłótni Sylwii z mendą xd i wszystko inne
    Ja też w ogóle nie mam ochoty na pisanie :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem jak to jest. Współczuję. I życzę żeby wszystko się ułożyło.
    Chcę powiedzieć, że w ogóle nie widać braku weny. Rozdział świetny i nie zgadzam się z twoją opinią.
    A jeśli chodzi o depresję to może przeczytaj książkę. Mi często pomaga.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Weź Ty przestań! Tobie niby doskwiera brak weny? To dlaczego przed chwilą przeczytałam taki świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie pieprz, za przeproszeniem. Rozdział jest świetny i jeśli ty takie piszesz bez weny to naprawdę jesteś moim mistrzem.
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń