środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 13.

Dlaczego nic nie widać, czemu mgła dotarła nawet do domu? Te dwa pytania krążyły po mojej głowie, a ja nie mogłam nic na to poradzić. Siedziałam skulona na podłodze w dawnym domu, byłam młodsza o jakieś cztery, pięć lat. Nagle do mnie dotarło, to nie mgła. To dym. Przytknęłam do ust kant rękawa, zanim zdążyłam rozkaszleć się na dobre. Nie wiedziałam co mam robić. Nigdy nie przykładałam wagi do tego, co mówili rodzice, zawsze myślałam, że dam sobie radę, jednak nie tym razem. Rozglądałam się rozpaczliwie, łapiąc każdy pojedynczy oddech. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę, a co najgorsze, że nikt nawet nie wie, że to ma miejsce. Ogień zaczął dostawać się do pokoju od strony drzwi, jedyną ucieczką był balkon. Byłam na drugim piętrze, więc żadne z rozwiązań nie wydawało się szczególnie dobre, wolałam jednak wyskoczyć przez barierkę, mając nadzieję, że wpadnę w jakąś zaspę, niż zginąć w płomieniach. Pozostała tylko jedna kwestia, co z rodzicami? Znalazłam się w nienaturalnej sytuacji. Przecież to nie nasz dom się palił. Przecież to nie moje życie było zagrożone... O co więc chodziło? Otrząsnęłam się i podbiegłam do drzwi balkonowych. Bezsilnie próbowałam je otworzyć, coś blokowało klamkę. Miałam więc jedną drogę - korytarz. Nie zdobyłam się na odwagę, nie przekręciłam klucza. Wiedziałam, że i tak po chwili ogień je pochłonie. Zamknęłam oczy i czekałam, kiedy nagle powietrze przedarł przeraźliwy krzyk...

Obudziłam się. Poderwałam się natychmiast i rozejrzałam. Nie mogłam uspokoić oddechu. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Łkałam w poduszkę, nawet nie zastanawiałam się, co się stało, po prostu leżałam płacząc. Nie minęła minuta, kiedy poczułam na sobie czyjś uścisk. No tak, na materacu obok spał Tymon, to, że go obudziłam, było całkowicie zrozumiałe. Odwróciłam się twarzą do niego i wtuliłam się w jego piżamę. Objął mnie mocniej i czekał, aż przestanę ryczeć. Dokładnie tego potrzebowałam.
- Powiesz mi co się stało? - zapytał cicho, kiedy wreszcie choć trochę doszłam do siebie.
- Znowu ten sam, głupi koszmar - odparłam ochrypłym głosem i położyłam głowę na poduszce. Pocałował mnie w czubek głowy i pogłaskał ręką po plecach. Już wstawał, chciał iść się z powrotem położyć, kiedy pociągnęłam go za rękaw. Wystarczyło, że na mnie zerknął i od razu zrozumiał o co mi chodzi. Wziął swoją kołdrę, po czym położył się obok mnie. Przytuliłam się do niego i po chwili zasnęłam.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam lekko oczy i zakryłam głowę poduszką. Było ciemno, tak czy siak nic nie widziałam. W końcu w styczniu, o piątej na zewnątrz jest środek nocy. Ktoś nacisnął na klamkę i włączył światło. Mrużąc powieki, wychyliłam się. Zaczekałam chwilę, aż oczy przyzwyczają się do światła i podniosłam się nagle na rękach w  takim tempie, jakby od tego zależało moje życie.
- Patrz kurde, nie widzisz jej przez kilka miesięcy i nagle co? Nie dość, że najwyraźniej wszystko pamięta, to jeszcze śpi z jakimś kolesiem, niezły zwrot akcji - powiedziała dziewczyna oburzonym wzrokiem. Spojrzałam na całą trójkę, jakbym widziała ich pierwszy raz w życiu i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Przyjechać tu bez zapowiedzi, w trakcie obozu jeździeckiego, obudzić mnie z samego rana i jeszcze wytykać co zrobiłam, a czego nie... Wy to macie tupet - zauważyłam zgryźliwie, nadal nie mogąc pozbierać się po szoku wywołanym nagłym pojawieniem się Amy, Willa i Tymka w moim pokoju. Usiadłam na skraju łóżka, patrząc na nich z niedowierzaniem, po czym wstałam, podbiegłam i rzuciłam się im na szyję. Dziewczyna zapiszczała cicho, więc natychmiast odsunęłam się, aby ją uciszyć.
- W tym domu śpi jakieś dwadzieścia osób, nie radzę krzyczeć - powiedziałam szeptem, a ona spojrzała na mnie, najwyraźniej niewiele rozumiejąc. - Obóz, mówiłam.
- Dwadzieścia osób? - zdziwiła się, mrużąc lekko oczy.
- Biorąc pod uwagę Tymona, Aśkę, Jacka, Gośkę, Karolinę, wujka i mnie, jest dziewiętnaście... Zaokrągliłam trochę - uśmiechnęłam się, siadając z powrotem na pościeli. - A teraz błagam, oświećcie mnie, co robicie w Polsce, w moim domu o piątej.
- Mieliśmy być wczoraj, koło dziewiętnastej, ale przez pewną osobę uciekł nam samolot - stwierdziła, patrząc na Tymka z ironicznym uśmiechem.
- Mój jakże kochany Siwy uznał, że ponowne wejście na pokład statku jest niezbyt ciekawym pomysłem - westchnął, kiwając lekko głową.
- Musieliśmy jechać do portu i szukać idioty po wszystkich molach - prychnął Will,  unosząc brwi.
- Macie szczęście, że nie uciekł do lasu - powiedziałam sarkastycznie, przez co Amy nie powstrzymała śmiechu, budząc Tymona, który przeciągnął się sennie, otworzył oczy i dosłownie zamarł, widząc w pokoju trójkę ludzi.
- Dzień dobry - koleżanka znów wyszczerzyła zęby.
- Dobry, powiadasz. No cóż, pobudka w miarę, nie szczędzicie człowiekowi szoku od rana - stwierdził i znowu położył głowę na poduszce.

**********************************************************************************************************
Dzień dobry! Tak, bardzo dobry! Rozdział... Cóż... PODOBA MI SIĘ. Mówię to pierwszy raz od listopada. Moi drodzy, ta notka bardzo, ale to bardzo mi się podoba! W końcu napisałam coś dobrego! Wreszcie! To znaczy... Nie wiem, czy Wam się spodoba, ale jak na mój gust... Wena mi wróciła :D Jezu, jaram się jak idiotka :P Tak poza tym święta mijają w miarę dobrze, dowiedziałam się, że dostanę konia, jeżeli dostanę się na weterynarię [*] Oprócz tego, na pasterce mnie łapali, bo prawie zleciałam ze schodów w kościele (nowe organy są tak bardzo głośne...), a dzisiaj rano po pobudce nie mogłam otworzyć oka. Podniosłam płytę, czytam tytuły piosenek i nagle moje odbicie... Zerwałam się, patrzę w lustro "Kuźwa... Jestem dzwonnikiem z Notre Dam!" O co chodzi? Nie mam pojęcia. Moja powieka spuchła, poczerwieniała i zasłoniła oko. Już jest lepiej i tylko dlatego wzięłam się za dokończenie xd Brat przyszedł do domu i takie "O, Weronika, widzę, że cię pająk użarł" :> Bardzo miłe uczucie. Tak trochę boli, ale żyję C: Także, no. Z mojej strony to chyba tyle, życzeń sylwestrowych Wam nie składałam, bo chyba do tego czasu napiszę jeszcze jedną notkę! No i wiedzcie, że bardzo się cieszę, że mogłam spędzić kolejne święta i w domu i na bloggerze :) Taa, popadam w sentymenty, więc jeszcze raz wesołych świąt i do usłyszenia! :D

PS Wybaczcie proszę, że nie komentuję Waszych rozdziałów, ale mam mega zaległości. Chyba z 20 notek! :/

6 komentarzy:

  1. Juhu pierwsza ;) Rozdział naprawdę świetny. Widać , że wena wróciła. Nie żeby poprzednie były jakieś straszne, ale w tym widać, że jest trochę lepiej. Chyba jeszcze nigdy nie dodawałaś wspomnień ze śmierci rodziców? Czy jej jakoś przegapiłam? No najwyżej trudno ;) Na wakacje miałam tak spuchnięte oko, ale wyglądałam bardziej jak kosmita.
    Pozdrawiam i życzę aby wena cię nie opuściła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział mega, mega fajny :) Fajną niespodziankę zrobili Weronice Will, Amy i Tymek :) Też nie przypominam sobie żadnych wspomnień ze śmierci rodziców. I niech wena już nigdy Cię nie opuszcza :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, ale super *-* Następny proszę xD Kocham to jak piszesz :> Chciałabym tak też kiedyś mieć napady weny (przynajmniej co trochę xD)
    I wesołych Świąt xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział dobry, ba bardzo dobry :) W tym czasie kiedy ja nie opublikowałam żadnej notki ty wstawiłaś już 6 rozdziałów, jesteś moim Bogiem :P
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  5. IDĘ SIĘ POLICZYĆ Z TOBĄ NA GG :****

    OdpowiedzUsuń
  6. Mi też się podoba :D Więcej nie piszę, bo nie mam weny. Powiem tylko tyle, że nie mogę komentować na swoim koncie. -,- Na Mozilli nie mogę w ogóle się zalogować na bloggera, w ogóle nie wyświetla mi się pasek, na którym zawsze jest napisane "zaloguj", a potem "projekt". Z kolei na explorerze w ogóle nie chce mi się pisać komentarz :/ Miałam odświeżany system, straciłam praktycznie wszystkie dane, muszę sobie chyba od nowa zainstalować kochanego Chrome'a xD

    OdpowiedzUsuń