piątek, 24 maja 2013

Rozdział 20.

Wyciągnęłam z kieszeni komórkę i natychmiast wybrałam numer do Tymona. Chodziłam nerwowo po pokoju wsłuchując się w każdy sygnał oczekiwania. Nie odebrał. Zadzwoniłam jeszcze raz.
- Halo? - usłyszałam po chwili.
- Po pierwsze, odbieraj jak do ciebie dzwonię. Po drugie, weź mnie stąd, tu są nienormalni ludzie. I po trzecie, już cię nie lubię.
- Po pierwsze, właśnie jeżdżę, telefon podała mi Majka. Po drugie, jacy nienormalni ludzie, nie wiem o czymś? Po trzecie, niby czemu?
- To świetnie. Nie wiesz bardzo wielu rzeczy, ale imiona Tymon i Tymoteusz, to nie przypadkiem  jedno i to samo? No i dlatego, że do mnie nie zadzwoniłeś i dopiero Aśka mnie poinformowała, że w stajni jest jakaś nowa dziewczyna.
- To dwa różne imiona, ale skąd to pytanie i... jaka nowa dziewczyna?
- Jak to jaka? Chyba trochę się trochę się wyróżnia pomiatając wszystkimi wkoło, nie sądzisz?
- Jakie... co?
- Znowu jesteś niepoinformowany? Daj mi Maję.
- Wera? - zapytał nieco piskliwy głos po drugiej stronie.
- Ja. Wiesz może co to za nowa?
- Tak Wysoka, szczupła... kolejna pusta blondynka, chyba nawet gorsza od Gośki.
- No to będzie zabawa. Już się nie mogę doczekać powrotu.
- Wracaj szybko, bo Tymona aż nosi jak usłyszał o jakimś Tymku - zaśmiała się dziewczynka.
- Naprawdę? - zdziwiłam się z uśmiechem. - No tego to ja się nie spodziewałam. Przekaż Tymonowi, że to właśnie Tymka miałam na myśli mówiąc "nienormalni ludzie".
- On to wszystko słyszy. Głośnik włączony, jesteśmy na hali, a obok mnie siedzi jeszcze Gośka, Archi i Jacek.
- Wystarczająco długo byliśmy cicho? - po głosie rozpoznałam Gośkę.
- Witajcie wszyscy. Gosiu, jak ci idzie na Eklerku?
- Bardzo dobrze, nie narzekam. Mój rekord metr dziesięć.
- Brawo - odparłam i w tym momencie Aśka wpadła do pokoju i wyrwała mi telefon.
- Naprawdę jesteś idiotką. Jak mogłaś sprzedać Blacka?! Wcześniej było "mój kochany, mój konik", a potem "nie spełnia moich wymagań"!... Yhy... No jasne, jasne... Żryj trawę - powiedziała, po czym oddała mi telefon.
- Wybaczcie, jest mocno zdenerwowana, musiała się wyżyć.
- A jeśli można wiedzieć, czemu? - spytał Jacek.
- Temu, że idiota Tymek bawił się szlaufem i wszyscy co do jednego jesteśmy mokrzy.
- Wypraszam sobie - dobiegł mnie głos ze strony korytarza.
- Aż tak dobrze się bawił, że oblał nawet siebie?
- Nie, no co ty. Mieliśmy myć Tabuna, ale spożytkowałam wodę z wiadra w nieco inny sposób - odparłam z dumą w głosie. - Niestety muszę kończyć. Idę jeździć. Przekażcie nowej pozdrowienia od tej idiotki, która siedzi w Anglii z czterema ciołami. Bez urazy - dodałam widząc miny ów "ciołów". Z telefonu jak na trzy-cztery dobiegło kilka "cześć", po czym w słuchawce zaległa cisza. Ominęłam przyjaciół, którzy stali w futrynie drzwi z obrażonymi minami.
- Powiedz mi Weronika, przystojni są chociaż ci chłopcy?
- Tymon owszem, co do Jacka pytaj Aśki, to jej chłopak.
Dziewczyna spojrzała na wyznaczoną przeze mnie osobę, która kiwnęła głową z entuzjazmem.
- No to cudnie! Bardzo ci dziękuję, że dwóch przystojnych nastolatków nie zna mojego imienia, ale pomimo wszystko wiedzą, że jestem ciołem.

*****************************************************************************************************
Witajcie! Ja pierdzielę, ale zajebisty dzień xD Otóż, wszystkie lekcje - zastępstwa. Potem próba "Ostatniego Apelu" na flecie i chór. Kuźwa co tam się działo! Bez Imienna została poinformowana w komentarzu na swoim blogu, ale ja po prostu muszę to napisać. Otóż, pani od muzyki wyszła na chwilę do biblioteki, mówiąc, że musi coś przynieść i każąc nam śpiewać. Jako, że byłyśmy same w klasie dorwałyśmy się do pianina. Trzy osoby stoją przy pianinie i udają, że umieją grać, muzyka leci z głośników, a dodatkowo pozostałe pięć osób wyje na cały głos coś co rzekomo miało być "We are the champions". Odeszłąm od pianina i... zaczęło się. Koleżanka przygniotła drugiej koleżance palce chcąc zamknąć instrument, śmiejemy się z tego jak nienormalne, Ruda się tarza po ławce. Mądre my podchodzimy do niej i zaczynamy ją łaskotać. Widząc, że spada do tyłu, na głowę, trzymam ją za nogi, sądząc, że sytuacja jest opanowana - puszczam i... koleżanka ląduje z ławką na ziemi. Efekt był taki, że zrobiłyśmy ogromny huk, Rudzielec zarył łbem o podłogę, a jakby tego było mało, z ławki odpadła jakaś śrubka i... uznajmy, że blat stał się częściowo rozłączny xD Pani wchodzi do klasy, my się ciągle śmiejemy, koleżanka wręcz płacze. Śpiewamy "It's my life", a nagle nauczycielka podchodzi do zepsutej ławki i podnosi śrubkę z ziemi. Nie wytrzymałyśmy i utwór Bon Jovi'ego szlag trafił ;D Masakra. No nic, Nikki mnie zabije, bo notka jest zapewne zdecydowanie za późno i wyszła za krótka, ale cóż, bywa :D No nic, spadam oglądać Hobbita, pa pa...^^

3 komentarze:

  1. Przeczytałam i skomentowałam. :) Jako pierwsza, jaki to zaszczyt dla mnie.
    Otoczona ciołami, czy jak to się odmienia. Wiem jak się czuje, właśnie spędziłam 4 dni z moją klasą na wycieczce i była jeszcze klasa o rok starsza. Dzicz, ale co tam :P
    Czekam na nn rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. ,,Chyba trochę się trochę się wyróżnia [...]"- tym razem podkreślasz moc wyróżnienia ;) Wybacz tą uwagę, ale nie mogłam się powstrzymać. Nie po notce z podwójną bielizną xD
    Ale tak to jest super. Fajnie macie w szkole. U nas jak nauczycielka wychodzi z klasy (jak nie ma testu, bo jak jest, to słychać tylko: ,,A co będzie w piątym/pierwszym/dwunastym itd.) to jest huk, bo każdy musi coś powiedzieć, a chłopaki (czyt. debile) szpanują elektrycznymi [papierosami oczywiście]. Zazwyczaj sobie popalają, ale ostatnio wymyślili sobie, że napełnią dymem torebkę foliową (brali macha i wydychali dym z oddechem do torebki). A na koniec i tak w torebce się dziura zrobiła. Dobrze, że te papierosy były waniliowe, bo inaczej albo bym wybiegła z klasy, albo się porzygała. Jeden z powodów, dla których nigdy nie ciągnęło mnie do palenia- zapach. :/
    Żem się rozpisała... No to czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykro mi, że nie skomentowałam wcześniej, ale już trzeci dzień bawię się w doprowadzanie siodła ogłowia i tych wszystkich innych dupereli do porządku. Siodło, ogłowie, puśliska, strzemiona, wędzidło już są czyściutkie, śliczniutkie i wypastowane, ale na toaletę czeka jeszcze kupa innych rzeczy. :D A teraz jeszcze tylko wysępić od taty nowe siodło, bo mój stary kiefferek już się troszkę poprzecierał tu i tam. Chcem Stubbenka Q_Q
    Co do rozdziału to podoba mi się, podoba. Chcę już do polskie się przenieść i troszkę poznęcać się nad Gośką. Co do żarcia trawy to kilka miesięcy temu założyłam się z kumplem kto dłużej nie będzie przeklinał i cały czas było tylko: "Ja pierrrrnik lubię", "O kurrrrczaczki" i takie tam.
    Przyznaj, że słowo "kartofl" jest śmieszne :D To moje słowo tygodnia.

    OdpowiedzUsuń