niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 30.

- Zagalopuj ze stępa - rozkazałam Sylwii, która nareszcie doczekała się indywidualnej jazdy. Nie byłam w sumie pewna, czy spełniałam jej wymagania, w końcu, laska bez licencji wydaje jej polecenia i robi z nią to, co normalnie robi sama. Pomimo moich wszelkich starań przez dwadzieścia minut, blondynka wydawała się wręcz znudzona. Przewróciłam oczami. - Dobra, poddaję się. Słucham, co chcesz robić? Wyjątkowo instruktor może dostosować się do jeźdźca - westchnęłam i opadłam zrezygnowana na plastikowe krzesło, stojące po środku hali.
- Więcej skoków? Wyższych skoków. A parkury bardziej wymagające, to, co ty stawiasz, to dla nas szeregi gimnastyczne - powiedziała, przechodząc z powrotem do stępa i klepiąc Elvisa po szyi. - Do tego dochodzą tereny... Ile razy byliśmy poza halą? Dwa?
Zdziwiłam się. Raczej mało kto odważyłby się, żeby wyrecytować swoje wymagania. Większość zapewne znieważyłaby to, odparła "nic, nic, jest dobrze" i jeździła dalej, w głębi duszy mając do mnie żal. Miło, że chociaż ona wiedziała, czego chce.
- Wezmę to pod uwagę, a teraz bardzo proszę, zagalopuj w końcu ze stępa - uśmiechnęłam się, po czym ruszyłam pod bandę, aby wziąć stojaki i drągi. Po ustawieniu pięciu przeszkód o wysokości metra dwudziestu, wskazałam ręką na tor.
- Że to jest dla ciebie wysokie? - zapytała, unosząc brwi.
- Jesteś na obozie, a ja nie mam uprawnień, nie masz co liczyć na coś ponad to - stwierdziłam, podchodząc do stojaków i klepiąc drągi. - Równo metr dwadzieścia, narzekaj dalej, to raczej nigdy się nie dogadamy, a potęgi skoku robić nie zamierzam.
Dziewczyna przewróciła oczami, ale pomimo wszystko na jej twarzy widać było satysfakcję. Powinnam była powiedzieć stop na metrze, pomyślałam, besztając w myślach samą siebie.

Po skończonej jeździe, nadszedł czas na mój trening z Big Benem. Miałam co prawda wrażenie, że zaniedbuję pracę z Tabunem, Flockiem i Melodią, jednak do końca obozu nie miałam szans, aby wsiąść na którekolwiek z nich. Na szczęście, połowa turnusu minęła. Jeszcze tylko kilka dni i po wszystkim, pocieszyłam się w myślach. Bardzo pokrzepiające. Wyczyściłam wałacha naprędce i założyłam rząd. Na zewnątrz padok zamienił się w istne bajoro, a ja nie zamierzałam dodatkowo męczyć kasztana. Kroki skierowałam wprost na halę. Ustawiłam kilka niewielkich przeszkód po pięćdziesiąt, sześćdziesiąt centymetrów, po czym z wielkim trudem i ociąganiem wsiadłam na grzbiet. Po długim i dokładnym rozprężeniu w końcu pozwoliłam koniowi zagalopować. Był wyjątkowo miękki, dosłowny "fotelik". Nosił wprost idealnie, a co najlepsze - nie miał żadnego problemu z pokonaniem szeregów. Gimnastyka zaliczona na szóstkę. Nie miałam zamiaru skakać niczego wyższego, jazda miała być tylko i wyłącznie dla rozciągnięcia. Przy bandzie znów zauważyłam Darię. Stała z założonymi rękami, obserwując wszystkie moje poczynania.
- Co jest? - zapytałam niepewnie. Wiedziałam co prawda, że chodzi o konia, najwyraźniej była zazdrosna, że jej rodzice bardziej ufają nieznanej dziewczynie niż własnej córce.
- Patrzę tylko, jak sobie radzisz, nic więcej. - Uśmiechnęła się pod nosem. - Jeździłam dzisiaj na oliwce - dodała po chwili, schylając głowę i wlepiając wzrok we własne buty.
- I? Lepiej? - zainteresowałam się, popuszczając wodze, aby Ben mógł swobodnie wyciągnąć szyję.
- O wiele! W końcu się rozluźnił, nie musiałam prawie nic robić, jeździłam na samych łydkach i szło nam świetnie, nawet Karolina zauważyła poprawę - powiedziała, na co ja dosłownie zaksztusiłam się powietrzem.
- Karolina cię pochwaliła? - zdziwiłam się i uniosłam brwi. Tego jeszcze nie było.
- Hmm, niedosłownie. Stwierdziła to jakoś między wierszami coś w stylu "Było lepiej niż wczoraj, ale i tak jestem lepsza" - odparła, wzruszając ramionami. Pokręciłam głową, zeskakując na ziemię.
- Nie masz się co przejmować, ten typ tak ma.

Po południu siedziałam w pokoju, nie zamierzając go opuszczać aż do wieczornych jazd. Słuchanie muzyki, oglądanie filmu, odpoczywanie - dokładnie to, czego brakowało mi od początku obozu. W końcu odłożyłam laptop i zamknęłam oczy. Wyciągnęłam się z uśmiechem na łóżku, podkładając ręce pod głowę. Czegoś brakowało mi w tej scenerii. Tymona? Na pewno. Nie byłam w stanie jednak ściągnąć go tu telepatycznie. Na samą myśl o przejściu dystansu góra - dół wszystkiego mi się odechciało. No cóż, trzeba jednak było wstać i iść. Podniosłam się do pozycji siedzącej i... Na tym się skończyło, zakręciło mi się w głowie, po czym opadłam bezwładnie z powrotem na pościel.

************************************************************************************************
Moje drogie panie, bo wątpię, aby był tu jakikolwiek mężczyzna. Czy Wy do jasnej cholery wiecie co to motywacja? Nie polega ona na tym, żeby pytać się mnie "Kiedy nowy rozdział?" ze średnią częstotliwością sześć razy na godzinę. Mówię w tym momencie do wszystkich - To Mnie Tylko Irytuje. Mam nadzieję, że nie muszę sylabizować. Ja potrzebuję kopa w dupę, czegoś, co mnie zmobilizuje. Możecie mi mówić, jaka jestem beznadziejna, że po co się za coś biorę, skoro tego nie kontynuuję, TO NA MNIE ZADZIAŁA. Jestem osobą, która czasem musi udowodnić innym swoje, więc błagam, dajcie mi do tego okazję i jeśli notka nie pojawi się dłużej niż cztery dni, to piszcie do mnie w ten sposób! Dziękuję, dobranoc :*

PS Tak, wiem, rozdział jest głupi, beznadziejny i w ogóle bel, fuj itd. ALE TAK TO JEST, KIEDY CZUJĘ PRESJĘ.
PSS Zamierzam nadrobić zaległości w tym tygodniu. Który raz to już mówię?

4 komentarze:

  1. Weź się wreszcie do roboty! 5-letnie dziecko pisze lepiej od ciebie. Hhahahahaha.. Ja pisze lepiej od ciebie! Wiesz, czemu masz tyle wejść?! Bo ludzie oglądają jak upokarzasz, mówiąc szczerze przed całym światem. Człowieku obudź się i napisz wreszcie coś na poziomie.. Hmmm.. no nie wiem.. czegoś wyższego niż 1 klasa podstawówki?!




    Przesadziłam? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, rozdział jest beznadziejny i nic konkretnego nie wnosi do opowiadania. Weź się trochę postaraj.

    A teraz tak na poważnie (co nie oznacza, ze tamto powyżej było całkowitą nieprawdą). Już kiedyś zauważyłam, że zapisujesz czasami tekst określając jednego konia jako wałacha a później ogiera. Kiedyś pomyślałam, że to po prostu jednorazowa pomyłka, a ty znowu to zrobiłaś. W poprzednim napisałaś, że jest ogierem, a teraz nagle wałachem.

    Pozdrawiam i do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja Cię zmobilizuje fizycznie, bo słownie i tak to olejesz :P
    *Kopie w dupę 10 razy stopami w sztybletach, kolejne 10 uderzeń palcatem po żebrach j głowie, nadeptuje na nogę*
    I jak, lepiej? XD
    Wolałam to niż kłamać, bo rozdział mi się podoba. Heh, ile Sylwia by chciała skakać? 6 barier od półtora metra w górę? Ale przynajmniej szczera ;) A Karolina chyba zawsze będzie mnie denerwować. Taki człowiek ;-;
    Czekam na następny i obiecuję następnym razem najpierw Ci przykopać, potem pytać o rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. JEŻELI CHCESZ KOPA W DUPĘ TO PROSZE!!! JEŻELI NIE BĘDZIE CZĘSTSZYCH ROZDIAŁÓW TO SŁABO, OJ SŁABO!!!!!!!!!!!!! KTO CI POWIEDZIAŁ, ŻE PISZESZ BEZNADZIEJNIE?! NO KTO?! JEŻELI JESZCZE RAZ USŁYSZĘ ,,PISZĘ BEZNADZIEJNIE'' TO... KIEPSKO BĘDZIE!! ZROZUMIANO??

    OdpowiedzUsuń