sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 20. - W agonii docieram do połowy.

Pobiegłam do stajni najszybciej jak umiałam, chociaż wiedziałam, że i tak jest już za późno. Moja jazda teoretycznie trwała od dziesięciu minut, ale co mogłam poradzić, skoro budzik nie zadzwonił, Tymon mnie nie obudził, a obozowicze tak czy siak mieli mnie gdzieś. W drodze uczesałam niechlujnego kucyka i zgarnęłam jabłko zamiast śniadania. Wpadłam na korytarz i natychmiast skierowałam się na halę. Szatyn siedział na środku, na przyniesionym przez siebie plastikowym krześle, chwiejąc się w przód i w tył, i obserwując, co robią stępujący jeźdźcy.
- Mógłbyś mnie budzić, na przyszłość - powiedziałam, a on zaskoczony przewrócił się na plecy wraz ze stołkiem. Elvis skoczył w bok, jednak Sylwia pewną ręką natychmiast nakierowała go z powrotem na ścianę.
- Stwierdziłem, że nie ma cię co budzić, tak ładnie spałaś - uśmiechnął się, wstając. - Raz na tydzień chyba możesz pospać dłużej, co? - zapytał i otrzepał się z piachu.
- Pewnie, szczególnie, że jestem opiekunką na obozie - w myślach te słowa wydawały absurdalne, a kiedy je wypowiedziałam w akompaniamencie prychnięcia Sylwii, okazało się, że zabrzmiały jeszcze gorzej. Puściłam dziewczynie wesołe spojrzenie, po czym znów zwróciłam się do chłopaka.
- W każdym bądź razie, ja mam prowadzić jazdę, więc spadaj czyścić Albatrosa, bo jedziemy w teren - warknęłam przyjaźnie, na co cała grupka spojrzała na mnie ze znudzeniem. - I obiecuję, że tym razem pozwolę wam pogalopować i poskakać. Możecie być pewni. - mruknęłam, przewracając oczami, szczególnego entuzjazmu nie oczekiwałam i nie dostałam. - Zakłusujcie wreszcie, po piętnastu minutach stępa są już raczej rozgrzane. Kilka okrążeń, za chwilę przyjdę z Melodią i pojedziemy - powiedziałam i wyszłam z hali. Od razu skierowałam się do boksu klaczy, biorąc po drodze skrzynkę z jej szczotkami.
- Wstałaś lewą nogą? - dobiegło mnie z sąsiedniego boksu.
- Wstałabym, ale mnie nie obudziłeś - odparłam i odsunęłam zasuwę w drzwiach. Nawet się nie zorientowałam, kiedy chłopak stał za mną i obejmował mnie w talii.
- Mam cię przepraszać, bo chciałem, żebyś się wyspała? - zaśmiał się, obracając mnie twarzą do siebie. Popatrzyłam na niego z dezaprobatą.
- Tak, dokładnie za to masz mnie przeprosić - westchnęłam, wzruszając lekko ramionami.
- Przepraszam. Może być? - uśmiechnął się, a ja kiwnęłam głową od niechcenia.
- Ujdzie - przewróciłam oczami, pocałowałam go, po czym odwróciłam się i zabrałam za czyszczenie kobyły.
- Widzę, że twoja złość mija równie szybko, jak się pojawia - prychnął, wracając do ogiera. Po kilku minutach oba konie były czyste, więc wróciliśmy na ujeżdżalnię, aby zgarnąć wszystkich i ruszyć do lasu. Niemal natychmiast wyjechaliśmy kłusem na ścieżkę. Tym razem jechałam jako druga, za Tymonem, a zamykał Oskar. Nawet nie zorientowałam się kiedy przeszliśmy do galopu. Odwróciłam się, aby sprawdzić, jak szło Anecie i Magdzie, o resztę nie musiałam się bać. Dziewczynki radziły sobie całkiem nieźle, pierwsza, pomimo, że w grupie nie radziła sobie kompletnie na ujeżdżalni, w terenie tak czy siak, szło jej bardzo dobrze. Panowała nad hucułem, nie dawała mu wyrywać ani zwalniać. Magda w sumie nie musiała robić nic, poza trzymaniem się w siodle. Inga doskonale znała wszystkie ścieżki, wiedziała, gdzie można galopować, a gdzie skakać. Biegła swobodnym tempem, nie zwracając uwagi na to, że Melodia rwie się jak nienormalna. W istocie moja klacz miała zdecydowany nadmiar energii. Kiedy znów spojrzałam w przód, Tymon odwrócił się do mnie, a z ruchu ust wyczytałam "uważaj na gałęzie". Zaśmiałam się i przytaknęłam. Skręciliśmy w lewo, wprost na teren wycinki drzew. Zwolniliśmy najpierw do kłusa, potem do stępa, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed powalonymi pniami. Poklepałam klacz po nieco spoconej szyi. Słońce świeciło niezwykle mocno, jak na drugą połowę stycznia, a ona nadal miała na sobie zimową sierść.
- Przeszkody do wyboru, każdy jedzie osobno, jak chce, pierwsza Aneta - powiedziałam, wskazując zachęcająco na konary. Nie chodziło mi o to, że chcę ją wyróżnić, w końcu, jakaś świetna nie była, chodziło głównie o to, żeby mieć ten przejazd już za sobą. Wybrała kilka nisko położonych drzew i na koniec jedno nieco wyższe. W sumie przeskoczyli pięć przeszkód. Następną zaprosiłam Magdę, która pojechała dokładnie tak, jak poprzedniczka. Trzeci było Oskar, który wymyślił sobie bardziej skomplikowany i wyższy tor. Wszystko się udało, więc po nim jechała Sylwia. Naprowadziła Elvisa najpierw na kilka niskich pieńków, co potraktował jako cavaletti, a po nich naprowadziła go na dwie przeszkody o wysokości ponad metra. Koń przeskoczył bez najmniejszego zawahania. Zwolniła do kłusa natychmiast po przeskoczeniu ostatniego drzewa i ze znudzoną miną wróciła do szeregu, a Tymon stwierdził, że kolej na niego. Przejechał całość, omijając zaledwie kilka konarów. Skinieniem ręki zasygnalizował, że ja również muszę spróbować. Westchnęłam i przeskoczyłam parę wyższych pni, tylko po to, aby Melodia się wyżyła i jechać dalej.

Po galopach na ścierniskach i czterokrotnym przeskoczeniu tego samego rowu melioracyjnego, postanowiliśmy wrócić do stajni. Nie zwalnialiśmy, bo obiad prawdopodobnie czekał już na stole. Na ostatnich pięciuset metrach kazałam zwolnić do stępa. Konie trzeba było jeszcze przestępować po sporym wysiłku. Wszyscy odprowadziliśmy wierzchowce do boksów, po czym mieliśmy iść na posiłek, ja jednak, postanowiłam zajrzeć jeszcze do Malagi. Klacz zastrzygła uszami, gdy tylko pojawiłam się w drzwiach. Podeszła do mnie, żując siano i trąciła rękę łbem. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam ją po głowie.
- Młoda, coś czuję, że świetnie będzie na tobie jeździć - szepnęłam, pocałowałam ją w chrapy i planując resztę dnia, ruszyłam przez podwórze.

*******************************************************************************************************
Jestem beznadziejna, tyle w temacie. Czwarty tom - notka co drugi dzień, chęci za dwóch. Piąty tom - gówno mi się  chce, jedna notka na tydzień. Czy tylko mi się zdaje, że to do mnie wyjątkowo niepodobne? ;-; Ej, dobra, miałam motywować, nie dołować. Przepraszam Was wszystkich za ten cholerny brak aktywności, ale niestety nie mam na to zbytniego wpływu, jeżeli chcę jechać do Włosani, muszę mieć świadectwo z paskiem, a na razie idzie mi dość krucho :/ Laski moje kochane, obiecuję Wam, że nadrobię zaległości. Nie mogę dokładnie wyznaczyć daty i godziny, no bo same rozumiecie, że nie jest łatwo to wszystko pogodzić, ale w końcu to zrobię, przysięgam. Mój pies się czai na moje nogi. Wczoraj byłam przy koniach, nie jeździłam, ale trudno, fajnie było pobiegać przez drągi, pobalansować i zlecieć z odwróconej ławki i skakać do gówna. Kocham życie. Moja błękitna kurtka cierpi, a Olka skacze do kupy. KC wszystkich, pa pa pa :** ♥

11 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział ;) Fajnie, że się wzięłaś w garść i piszesz dalej. Ciekawe jak z tym nowym koniem będzie. Kurcze, brakuje mi ciebie. Mam nadzieję, że obydwie weźmiemy się w garść i zadbamy o blogi. Pozdrawiam i do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super :D

    PS. Skakałaś do gówna?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super :) Na tym kończy się mój pomysł na dalszą część komentarza :/
    Więc pozdrawiam i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział.
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że komentuję dopiero teraz. Nie wchodziłam na laptopa od dwóch tygodni , a mój tablet nie akceptuje tego związku (mojego z bloggerem). Ale czytałam jeszcze tego samego dnia, gdy publikowałaś. Teraz komentuję. Szczerze powiem, że nie mam weny. Jestem wściekła, bo pół jazdy przestępowałam (bynajmniej nie z mojej woli) i jeszcze w porywach cieszyłam się, że ruszyłam z miejsca. Powiem tylko, że ciekawa jestem, jaka będzie Malaga :3 A teraz lecę nadrabiać resztę zaległości. A u Ciebie już powinien być nowy rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, coś nie mam humoru... Okularki będę nosić. Takie ładne. :) Świetny rozdział i zapraszam do mnie: http://koniemoimzyciemipasja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, wspaniały blog, wspaniałe opowiadanie.Dodaje do ulubionych i obserwowanych.Serdecznie zapraszam także do siebie.To dopiero początek http://greenland-valley-of-hope.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ty też skakałaś do gówna! XDDD

    OdpowiedzUsuń